[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podopieczną ku wyjściu.
- Kiedy stwierdzisz, że miałam rację, wróć do domu. Zaopiekuję się tobą! -
krzyknęła za nią matka.
Chloe z kamienną twarzą parła ku wyjściu. Nie przyjmowała do wiadomości
sugestii, że nie potrafi o siebie zadbać. Na razie Max zapewniał jej wszystko, czego
potrzebowała, nie żądając w zamian posłuszeństwa. Szanował jej decyzje, przeciwnie
niż mąż i matka. Nie okłamywał jej jak oni. Pod żadnym pozorem nie wróciłaby do
tego, co zostawiła za sobą. Nawet w krytycznej sytuacji nie poprosiłaby matki o
pomoc.
R
L
T
- Zawiezć panią do innego sklepu? - spytał Gerry, gdy wsiadła do auta.
Dopiero teraz przypomniała sobie, że zostawiła wózek z owocami w przejściu.
W gruncie rzeczy ich nie potrzebowała. Zapasy w kuchni wystarczały na samodzielne
przygotowanie posiłku.
- Jutro po południu. Teraz jedzmy prosto do domu.
Gdy wymówiła ostatnie słowo, łzy napłynęły jej do oczu. Choć mieszkała u
obcego człowieka, nigdzie wcześniej nie czuła się u siebie, tak jak tutaj.
Nawet wspólne mieszkanie z Tonym umeblowała raczej według jego gustu niż
własnego. Z pewnością zażąda go przy podziale majątku, ale przeboleje stratę. W
ciągu dwóch miesięcy znajdzie jakiś własny kąt i urządzi, jak sama zechce.
Po dwóch dniach odpoczynku wyczerpała ją słowna utarczka. W końcu umknęła
przy pomocy ochroniarza. Czy poradziłaby sobie sama?
Szczerze w to wątpiła. Ogarnęło ją poczucie bezradności jak za dawnych
czasów. Usiłowała z nim walczyć, ale jak wygnać z pamięci lata psychicznego
terroru? Przez całe życie matka nią rządziła, zmuszała do wykonywania poleceń, a
kiedy odmawiała, reagowała wybuchami złości. Chloe przeważnie ustępowała ze
strachu przed awanturą.
Potrzebowała schronienia, które zaoferował jej Max oraz czasu na dojście do
siebie. Tylko czy matka przypadkiem nie miała racji, że kierują nim nie tylko
zawodowe motywy? Gdzie leżała prawda?
Azy popłynęły strumieniem. Gdy dojechali na miejsce, wytarła je ukradkiem i
pospiesznie podziękowała Gerry'emu. Z pochyloną głową ruszyła w stronę domku dla
gości w nadziei, że urok przytulnego wnętrza ukoi skołatane nerwy.
Max zacisnął zęby po wysłuchaniu relacji Gerry'ego. Stephanie Rollins nie
przebierała w środkach, by odzyskać kurę znoszącą złote jajka. Zrobiła wszystko, by
zasiać w umyśle córki strach, podejrzenia i wątpliwości co do jego intencji.
- Nie popieram przemocy wobec słabej płci, ale tę panią miałem ochotę uderzyć
- podsumował Gerry. - Dobrze, że odizolował pan od niej pannę Rollins.
R
L
T
Max wyczytał w jego oczach pytanie, czy będzie dla niej dobry na dłuższą metę.
Ochroniarz nie zadał go głośno, żeby nie przekroczyć swych zawodowych
kompetencji, lecz najwyrazniej obchodził go jej los, bo dodał:
- Płakała w samochodzie. Myśli pan, że można jej jakoś pomóc?
- Chyba wiem, jak ją rozweselić - uspokoił go z uśmiechem. -
Najprawdopodobniej jutro w studiu będziesz bawił szczeniaka.
- Z przyjemnością! - wykrzyknął Gerry z niekłamanym entuzjazmem. - Zawsze
lubiłem psy. Sam mam jednego.
Po jego wyjściu Max usiadł w fotelu. Nie wątpił, że dobrze zrobił, zabierając
Chloe do siebie. Nurtowało go tylko pytanie, czy w ostatecznym rozrachunku wyjdzie
jej to na dobre.
Wcześniej nigdy nie roztrząsał podobnych kwestii. Jego dotychczasowe
partnerki zawsze z góry znały warunki. Nikogo nie oszukiwał. Lecz zważywszy na
ogromną wrażliwość Chloe, gdyby ją zranił, wyrzuty sumienia dręczyłyby go do
końca życia.
Chloe drgnęła, usłyszawszy pukanie do drzwi. Po powrocie wzięła gorący
prysznic, by złagodzić napięcie w całym ciele. Potem założyła długie, jedwabne
kimono, które nosiła po domu. Usiadła przy oknie i spróbowała wyciszyć wzburzony
umysł, obserwując ruch w porcie. Nie chciała nikogo widzieć.
Ktoś zapukał ponownie.
Kilkakrotnie. Mocniej.
Pomyślała, że ten ktoś wie, że ona jest w domu, i zmartwi się, jeśli nie otworzy.
Westchnęła ciężko i z ociąganiem podeszła do drzwi. Ujrzała za nimi ogorzałą twarz
starego ogrodnika, przypłaszczoną do jednej z szybek. Eric na jej widok odsłonił w
uśmiechu zęby pożółkłe od dymu fajkowego. Przyniósł koszyk wypełniony jakimiś
torebkami. Kilka kroków dalej stał Max, tyłem do niej, z pochyloną głową, jakby
obserwował trawnik.
R
L
T
Chloe w popłochu ściągnęła razem poły kimona nad nagimi piersiami. Jeśli
matka miała rację, Max mógłby uznać niekompletny strój za zaproszenie do flirtu.
Dobrze, że wcześniej zmyła makijaż. Przynajmniej nie pomyśli, że go kokietuje.
Pokazała gestem, że pójdzie się przebrać, po czym pomknęła do sypialni. W
mgnieniu oka zmieniła ubranie i wyszczotkowała włosy. Wzięła kilka głębokich
oddechów dla uspokojenia nerwów, otworzyła drzwi i przeprosiła, że kazała im
czekać.
- Nic nie szkodzi, panno Chloe. Przynieśliśmy pani powitalny podarunek.
Eric odstąpił na bok. Max odwrócił się przodem do niej. Chloe zaparło dech na
widok maleńkiego, czarno-białego pieska, którego trzymał na rękach.
- To miniaturowy foksterier. Patrzył na mnie z wystawy sklepu zoologicznego,
jakby prosił o miłość. - Max oderwał wzrok od szczeniaka liżącego jego dłoń i
spojrzał w oczy Chloe. - Przypomniałem sobie twoje słowa, że potrzebujesz kogoś
szczerego do kochania.
Chloe ogarnął wstyd, że pozwoliła matce zasiać wątpliwości co do czystości
jego intencji. Odgadywał i spełniał jej życzenia jak jasny rycerz z bajki... nawet jeśli
posiadał jakąś ciemną stronę charakteru.
- Kupiłeś go dla mnie? - spytała z niedowierzaniem.
- Chcesz go?
- Oczywiście! Już go pokochałam! - Wyciągnęła ręce i przytuliła szczeniaka do
piersi. Roześmiała się, gdy polizał ją po szyi. - Dziękuję z całego serca. Nigdy nie
wolno mi było mieć własnego zwierzątka.
- Przynieśliśmy wszystko, czego potrzebuje: koszyk do spania, miski na wodę i
karmę, obrożę, smycz, szampon - wtrącił Eric. - Chce pani zobaczyć?
- Bardzo proszę.
Max nie wszedł. Stał w progu i obserwował, jak pieści zwierzaka.
- Twoja radość świadczy o tym, że wpadłem na dobry pomysł - powiedział. -
Zostawię cię z nim samą.
R
L
T
Chloe odebrało mowę ze wzruszenia. Jego ciepły, zniewalający uśmiech przy-
spieszał jej puls i przyprawiał o zawrót głowy. Gdy odszedł, powrócił wstyd, że w
ogóle rozważała insynuacje matki.
- To już twój dom. Zostaniesz tu ze mną - obiecała pieskowi.
Pokochała nie tylko szczeniaka, ale i ofiarodawcę. Spełniał wszystkie jej
pragnienia, nie żądając w zamian niczego prócz wypełnienia umowy.
ROZDZIAA SIDMY
Następny tydzień minął bez przykrych incydentów. Chloe wyruszyła na kolejne
zakupy. Nie bez trudu przezwyciężyła lęk, żeby udowodnić sobie, że matka już nie
rządzi jej życiem. Z przyjemnością napełniła lodówkę przysmakami.
Wieczory spędzała w domu z ulubieńcem. Maxa praktycznie nie widywała, co
ostatecznie przekonało ją, że Stephanie Rollins niesprawiedliwie go oceniła.
W sobotę, gdy zakończyła pranie i sprzątanie, piękna pogoda wywabiła ją na
dwór. Zabrała pieska na dolny taras. Obwąchał wszystko po drodze, obszczekał żabę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl