[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Paul był wyraznie zadowolony, że może pomóc.
Dobrze. Po inspekcji. W następny czwartek? Po południu? Będzie dobrze?
Doskonale! To do zobaczenia.
Paul pożegnał się, ściskając jej rękę przed wyjściem, i Josette lekko się
uśmiechnęła na widok jego typowo angielskiej powściągliwości. Był bardzo
miły, i to, jak potraktowała go gmina, wydało jej się tym bardziej
niesprawiedliwe. Poczuła wyrzuty sumienia, że ma w tym swój udział.
Nie mogła jednak cofnąć biegu wydarzeń, więc pomyślała z żalem, że
Christian nie miał okazji, aby lepiej poznać nowego sąsiada. To mogłoby
zmienić stan rzeczy. Ale po incydencie z Sarko Christian nie miał nawet
zamiaru podejmować takiego wysiłku.
I wtedy przyszło jej do głowy, że mogłaby coś zrobić, zwykłą rzecz,
a jednak& To mogłoby pomóc.
Musiała tylko doprowadzić do spotkania ich dwóch, a Paul właśnie
stworzył jej taką możliwość. Przecież nikt nie odmówi pomocy starszej
wdowie, prawda? Uśmiechnęła się, zadowolona ze swojej przebiegłości,
i zlustrowała wzrokiem sklep, szukając pretekstu, którego potrzebowała.
Lodówka? Nie, to wymagałoby pośpiechu. Christian nabrałby podejrzeń,
gdyby wyznaczyła tak odległy termin. Gablota na noże? Uniosła głowę,
zobaczyła, że Jacques opiera się o ścianę, i ogarnęło ją poczucie winy, że
w ogóle pomyślała o czymś takim. Nie, gablota z nożami nie wchodzi
w rachubę, Jacques nigdy by jej tego nie wybaczył. To co?
Oczywiście! Znowu spojrzała w stronę męża i szybkim krokiem przeszła
przez sklep, co go trochę przestraszyło. Uskoczył z jej drogi, gdy pochyliła
się, żeby obejrzeć półkę na sery, o którą się opierał. Drewniana, zrobiona
przez jakiegoś przodka Jacques a, wypaczyła się ostatnio i zaczęła odstawać
od ściany. Idealnie!
Spiesząc się, żeby zdążyć przed powrotem Christiana, Josette podbiegła do
lady i wyjęła z szuflady stary młotek. Zaniosła stołek pod półkę na sery,
stanęła na nim i wetknęła młotek między ścianę a drewno półki. Szarpnęła
z całej siły, ale daremnie. Nie zwracając uwagi na Jacques a, który krążył po
sklepie i z niepokojem obserwował ten akt wandalizmu, szarpnęła jeszcze
raz i tym razem usłyszała trzask drewna. Kolejny ruch i półka zawisła na
jednym tylko gwozdziu, a wszystkie sery zsunęły się na bok.
To powinno wystarczyć.
Zdążyła odstawić stołek na miejsce i schować młotek co Jacques wciąż
obserwował z otwartymi ustami gdy wrócił Christian z Vronique.
Wyglądasz na zdruzgotaną zauważyła, gdy blada Vronique z ulgą
usiadła na stołku. Chyba przesadziłaś.
Było gorzej, niż myślałam przyznała szeptem Vronique, wciąż pod
wrażeniem tego, co zobaczyła. Nic nie zostało. Nic& Pokręciła głową
z niedowierzaniem.
Uprzedzdzdzaliśśśmycccię!
Josette odwróciła się na pięcie i zobaczyła, że Annie stoi w drzwiach baru.
Jak długo? Josette nie słyszała, jak starsza pani schodzi po schodach. Co
widziała?
Chodzdzdzkochanie dodała Annie ze współczuciem.
Zzzaprowadzdzdzęccciędołóżżżka.
Wyciągnęła rękę, pomogła córce wstać i ruszyła z nią w kierunku
schodów.
Biedactwo powiedziała Josette. Usiłowała nie patrzeć na półkę
z serami ani na Jacques a, który pieklił się na lodówce.
Tak, to rzeczywiście nią wstrząsnęło. Ale myślę, że dobrze zrobiła.
Christian spojrzał na zegarek i zaklął cicho. Jestem już spózniony.
Obiecałem matce, że wrócę wcześniej i pomogę jej naprawić kurnik. Wciąż
nie możemy po burzy odnalezć kilku kurcząt. Chyba zwiało je aż do Foix!
Zanim wyjdziesz& zaczęła Josette. Ze zdenerwowania zaczęła się
jąkać. Czy mógłbyś& Bo chodzi o& półkę.
A co z nią& ? Urwał, bo spojrzał na dyndającą półkę z serami
ściśniętymi po jednej stronie. Zmarszczył czoło. Zmieszne. Nie zauważyłem
wcześniej. Jak długo tak wisi?
Josette, która nie umiała kłamać, nie była przygotowana na to pytanie.
Od& eee&
Odzzzeszszszłegotygodnia! Alejesssteśśśssspossstrzegawczczczy!
burknęła Annie.
Josette podskoczyła przestraszona.
Od tygodnia? Jak mogłem nie zauważyć? Przepraszam, Josette, trzeba
było mi powiedzieć.
Josette poczuła się podle, widząc jego autentyczną troskę.
Cóż, nie mogę teraz się tym zająć. Wpadnę jutro.
Nie! To znaczy, bardzo dziękuję, ale to naprawdę nic pilnego. Może
odłożymy naprawę do czwartkowego popołudnia? zaproponowała.
Jesteś pewna? Nie chcesz, żebym to zrobił wcześniej?
Sssłyszszszałeśśścccopowiedzdzdziała.
Przessstańzawracaćććkobieccciegłowę izzzawiezzzmniedodomu.
Dobrze, już dobrze! Wobec tego w czwartek! Christian uniósł ręce
w geście poddania, gdy usłyszał gderliwy ton Annie, i wyszedł ze sklepu,
uśmiechając się poczciwie.
Annie pochyliła się i ucałowała Josette w policzki. Oczy błyszczały jej
łobuzersko.
Dzięki! szepnęła Josette.
Doczczczwartku! Annie zachichotała i uścisnęła Josette, a potem
opuściła sklep i podeszła do samochodu, który krztusił się i rzęził.
Gdy oboje z Christianem odjechali, Josette opadła na stołek, zmęczona, ale
uradowana. Zauważyła, że Jacques zeskoczył z lodówki i zbliżył się do półki
na sery. Przyglądał się chwilę, a potem podszedł do Josette i z uznaniem
pokiwał głową. Pózniej wycofał się do baru i usiadł w kącie przy kominku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]