[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Rzemień natychmiast wystawił Woznicę, przejmując inicjatywę, po czym wy-
łożył Ogień i podniósł stawkę trzykrotnie. Po prawdzie był już głodny i zamierzał
skończyć jak najszybciej. Przeciwnik przyjął wyzwanie i poprosił o kupno Sługi,
98
czyli sztonu wybranego ślepo z pozostałej puli. Ręka chłopca chwiała się niezde-
cydowanie nad płytkami rozrzuconymi na stole. Wszystkie tyły pokryto warstwa
czarnej farby i na oko wyglądały zupełnie jednakowo. W rzeczywistości drobniut-
kie rysy tworzyły na nich ledwo dostrzegalny wzorek, rozpoznawalny dla właści-
ciela. Zanim jeszcze chłopak odsłonił wybrany atut, Rzemień już domyślał się,
co jest na odwrocie. I nie mylił się  na stole legła Wichura. Głowy widzów
pochyliły się ciekawie z pomrukiem aprobaty. Pyzaty chłopak miał szczęśliwą rę-
kę. Rozgrywka zapowiadała się na dłuższa niż kilka minut i bardziej interesującą.
Rzemień zaproponował wymianę Tarcz i dobranie. Jego przeciwnik rzucił okiem
na szton sąsiada i potrząsnął głową odmownie. Zwiatło układało się niekorzystnie
na rewersie atutu, więc Rzemień nie był pewien, co przypadło mu w udziale. Jed-
nak reakcja przeciwnika dawała do zrozumienia, że nie jest to figura warta zbyt
wiele.
Rozgrywka trwała. Rzemień często wygrywał drobne sumy, chłopak naprze-
ciwko zgarniał za to wyższe stawki i weteran subijat z niemała irytacją zdał sobie
sprawę, że powoli traci pieniądze na rzecz tamtego dzieciaka. Niewiarygodne, ale
wyglądało na to, że grubasek jest lepszym graczem od Rzemienia. W każdym
razie na tyle błyskotliwym, by podpuszczać przeciwnika, mamić go, nie niepoko-
jąc zanadto. Rzemień zgrzytnął dyskretnie zębami i napiął uwagę. Przez chwilę
grał niedbale, jakby partia znudziła go, a jednocześnie obserwował, co wystawia
rywal i gdzie wędrują jego ręce w poszukiwaniu korzystnych figur. Kiedy pyza-
ty w odpowiedzi na drużynę złożoną z Najemnika, Poganiacza Bydła, Uczonego
i Konia, wystawił Pielgrzyma, Gwardzistę, Lamparta i Dzikusa, którego zdecy-
dował się odwrócić  instynkt Rzemienia podniósł ostrzegawczy wrzask. Rywal
miał szczęśliwą rękę  nazbyt szczęśliwą, jeśli wziąć pod uwagę, że grał cu-
dzymi sztonami. Albo był geniuszem subijat, albo zachodziła inna możliwość. . .
Niespodzianie Rzemień przechylił się przez stół i chwycił przeciwnika za oba
nadgarstki, ściskając mocno.
 Przytrzymajcie mi go, panowie  wycedził, z zadowoleniem obserwując,
jak z twarzy chłopaka odpływa krew.  Chciałbym sprawdzić, z kim naprawdę
mam do czynienia.
Co najmniej pięć par rąk opadło na kark i ramiona szarpiącego się młodzieńca.
Rzemień teatralnym gestem szeroko otwarł mu koszulę na piersiach. Tak bardzo
był pewien, że znajdzie tam charakterystyczny tatuaż, że jego brak ogromnie go
zaskoczył. Podejrzliwie poskrobał paznokciami skórę chłopaka, węsząc oszustwo
w postaci choćby warstwy farby. Niczego nie znalazł.
 Co. . . ?  wyrwało mu się mimowolnie.
 No właśnie: co?  spytał ze złością krąglolicy gracz.  Liczysz mi włosy
na piersiach? Urwałeś mi zapinkę! Myślałem, że tu się gra uczciwie!
Jego twarz zaczęła pokrywać się dla odmiany rumieńcem gniewu. Speszeni
napastnicy puścili go, a ktoś nawet usiłował ukradkiem wygładzić jego zmięte
99
ubranie. Chłopak nie był magiem, nie wykorzystywał nadnaturalnych zdolności,
był więc najwyrazniej lepszym graczem od Rzemienia, a to znaczyło, że zasługuje
na szacunek. Weteran subijat z trudem przepchnął przez gardło krótkie przeprosi-
ny:
 Najpokorniej proszę o wybaczenie. Stałem się zbyt zadufany i bogowie
pewnie postanowili to zmienić.
Nadąsany młodzieniec poprawił odzienie. Skinął głową i strzepnął palcami na
znak wybaczenia.
 Chciałbym jednak coś zaproponować  ciągnął Rzemień, a w jego oczach
pojawił się zły błysk.  Pojedynek o wszystko. Wszystko, co mamy przy sobie.
Wyjąwszy ubranie oczywiście.
 Na pewno nie mam tyle, by wyrównać twoją stawkę  odparł chłopak,
a w jego głosie dało się wyczuć wahanie. Ryzyko było ogromne, ale propozycja
kusiła  zwycięzca wzbogaciłby się znacząco. Wiadomo było, że Rzemień w ten
sposób próbuje uratować zarówno twarz, jak i sakiewkę; choć z drugiej strony. . .
gdyby przegrał. . .
 Dobrze  powiedział młodzieniec z nagłą determinacją.  Ale zagramy
inną armią.
Rzemień zgodził się. Sam miał zamiar to zaproponować. Z tym, że podane mu
pudełko z atutami należało do innego starego wyjadacza subijat i znał je równie
dobrze, jak własne.
Obaj przeciwnicy ceremonialnie obliczyli swoje długi. Sześć sztuk srebra po-
wędrowało do ręki masywnego chłopaka.
 Właściwie uprzejmie by było, gdybyś się przedstawił  odezwał się Rze-
mień, tonem, jakby nieszczególnie mu na tym zależało.  Ja jestem Rzemień,
choć może już o tym wiesz.
 Wiem  usłyszał krótką odpowiedz.  Obuch, syn %7łelaznego.
 Ród kowali, co?
 Yhm. . .
W trakcie tej wymiany zdań obaj mężczyzni opróżniali kieszenie i szarfy, kła-
dąc swoje rzeczy na blacie stołu. Znalazły się tam więc zaskakujące przedmioty,
jednocześnie dające pewne pojęcie o gustach właścicieli. Oprócz srebra i kilku
złotych monet należących do Rzemienia, garści miedziaków i kawałka bursztynu
z muchą legły obok siebie: składany nóż z kościaną rękojeścią, mosiężny amulet
w kształcie penisa, krzesiwo, sztylet, trzy porcje odurzającego proszku, zawinięte
starannie w papierki, garść kolorowych kulek do gry i kawałek stalowego dru-
tu. Oraz kilka innych drobiazgów trudnych do identyfikacji, które biorą się nie
wiadomo skąd w kieszeni każdego człowieka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl