[ Pobierz całość w formacie PDF ]

słownie wszystko.
- I co, Page? - spytał Wingate. - Niszcząc mojego
ojca, myślałaś tylko o sobie. Zostawiłaś go na łasce losu,
żeby umarł. No, więc teraz masz okazję zrobić to samo
NIE UCIEKAJ PRZEDE MN 225
z tym biednym durniem. Pokaż mu, jaki jest głupi, że
tak cię kocha.
Kątem oka Gabe dostrzegł, że Page marszczy czoło
i przecząco kręci głową.
- Nie rozumiem, o co panu chodzi - powiedziała.
- Chcę, żebyś sobie poszła - wyjaśnił beztrosko
Wingate. - Uciekaj! Ratuj się! W tej chwili możesz
stąd odejść i nie będę ci w tym przeszkadzał. Tych
dwóch tam oczywiście zabiję, ale co cię to obchodzi?
Będą następni, którzy pozwolą ci się omamić. Oczy
wiście, jeżeli nie będzie w pobliżu mnie, żebym ich
zniechęcił.
- Pozwolisz jej odejść? - spytał nieufnie Gabe. -
Tak po prostu?
Wingate skinął głową.
- Może iść. Albo może zostać i umrzeć z wami.
Gabe wymienił szybkie spojrzenie z Blakiem, który
wydawał się tak samo zdezorientowany.
Wingate skinieniem głowy wskazał Page drzwi.
- Ostatnia szansa, dziwko. Zabieraj się stąd. Uciekaj.
To twoja specjalność.
- Idz, Page - zachęcił ją Gabe z nadzieją, że Win
gate dotrzyma słowa. - Blake i ja damy sobie radę.
Page ani drgnęła.
- Nigdzie nie idę.
- Gabe ma rację, Page - włączył się Blake. - My
sobie poradzimy. Skorzystaj z szansy.
- Nigdzie nie idę - powtórzyła z uporem.
226 NIE UCIEKAJ PRZEDE MN
Spojrzała na Wingate'a spod przymrużonych po
wiek. Twarz miała bladą, lecz minę zaciętą.
- Naprawdę pan myśli, że przez cały ten czas ucie
kam, żeby ocalić własną skórę? - spytała gniewnie. -
Może mnie pan zastrzelić. Ale Gabe'a skrzywdzić nie
pozwolę.
Wingate parsknął śmiechem. Spojrzał na nią z niedo
wierzaniem.
- Ty mi nie pozwolisz? A jak zamierzasz mnie po
wstrzymać?
- Tak, jak tylko będę mogła - odparła wyzywająco.
Gabe stłumił jęk. Wyczuł, że Blake zamarł w pełnej
gotowości do działania.
- Page...
- Kocham cię, Gabe. Zawsze kochałam cię nad ży
cie. I nie zostawię cię teraz.
Przyjął tę deklarację z mieszanymi uczuciami. Nie
oczekiwanie była wśród nich kojąca świadomość, że
Page naprawdę go kocha. Kocha go i kochała w dniu,
gdy odeszła.
Teraz już wiedział, jak czuje się człowiek, który prag
nie poświęcić życie za kochaną osobę... właśnie tak
musiała czuć się Page dwa i pół roku temu.
Przesunął się, żeby stanąć przed nią. Był gotów za
słonić ją własnym ciałem.
- Porozmawiajmy o tym - zaproponował, czując, że
napięcie rośnie.
- Zmęczyło mnie gadanie - burknął Wingate. -
NIE UCIEKAJ PRZEDE MN 227
Zmęczyło mnie zadawanie bólu. Mam dość wszystkie
go. Czas z tym skończyć.
Uniósł pistolet.
Mimo iż Gabe wiedział, czego należy się spodzie
wać, świst noża go zaskoczył. Ostrze wbiło się w prawe
ramię Wingate'a.
Wingate się zachwiał. Broń zadrżała mu w dłoni.
Gabe i Blake jednocześnie rzucili się naprzód.
Gabe usłyszał krzyk Page i huk wystrzału tak bliski,
że prawie ogłuszający. Zaraz potem powalił Wingate'a,
który szarpał się na wszystkie strony i wykrzykiwał naj
gorsze przekleństwa.
Drzwi do autodomu otworzyły się z trzaskiem.
W ciasnym pomieszczeniu zaroiło się od postaci. Roz
legł się trzask gruchotanej aparatury elektronicznej.
Gabe poczuł mocne uderzenie w tył głowy. Jeszcze
skojarzył to ze słabością, która go nagle ogarnęła.
Ktoś ściągnął go z Wingate'a. Gabe nie zdawał sobie
sprawy z tego, że z całej siły zaciskał chłopakowi ręce
na krtani, póki krzepki policjant ich nie rozdzielił.
- Mamy go - powiedział policjant. - Niech pan się
odsunie. O, tam! Fiu, fiu! Pan solidnie krwawi.
- Gabe? - Page już klęczała przy nim na brudnej
wykładzinie. Gabe nie bardzo wiedział, dlaczego nagle
znalazł się w pozycji leżącej na podłodze, ale czuł, że
nie jest w stanie się podnieść.
- O Boże! - krzyknęła, kładąc mu rękę na torsie.
- Och, Gabe, nie!
228 NIE UCIEKAJ PRZEDE MN
Blake spojrzał jej przez ramię. Wysyczał przekleń
stwo i zaczął rozpinać pożyczoną koszulę.
- Proszę - powiedział, podając Page kłąb materiału.
- Niech pani to przyciśnie mocno do rany. Wezwę ka
retkę.
Rana? Gabe zastanawiał się, gdzie właściwie został
zraniony. Czuł dziwną drętwotę poniżej szyi, ale ból
trudno mu było umiejscowić. Pamiętał tylko potężne
uderzenie.
Dookoła niego aż się kłębiło. Autodom był stanow
czo za mały, żeby pomieścić tyle osób. Ludzie wcho
dzili i wychodzili, a wszystko usypiająco się koły
sało.
Gabe zapisał w pamięci, że musi pogratulować poli
cjantom szybkiej i sprawnej akcji. Nie mieli wiele czasu
na jej przygotowanie, Blake zatelefonował bowiem po
pomoc, jadąc do autodomu.
Blake'owi też należały się słowa uznania. Ten rzut
nożem był sztuką najwyższego lotu.
- Gabe, powiedz coś! Słyszysz mnie? - Page spra
wiała takie wrażenie, jakby mówiła do niego już od
dłuższej chwili.
Próbował skupić wzrok na jej twarzy, unoszącej się
tuż nad nim. Page mocno przyciskała mu ręce do klatki
piersiowej, a po policzkach płynęły jej łzy. Gabe zmar
szczył czoło.
- Nie płacz - powiedział, choć wydobył z siebie te
słowa z najwyższym wysiłkiem. - Nic mi nie jest.
NIE UCIEKAJ PRZEDE MN 229
- Ten drań postrzelił cię. - Zachłysnęła się łzami.
- Och, Gabe!
Dotknął jej twarzy. Dłoń ważyła chyba tonę.
- Wyjdę z tego - obiecał.
Miał nadzieję, że się nie myli, bo fala bólu wracała.
Zdawało mu się, że nóż Blake'a trafił jego, a nie Winga-
te'a. I że w ranie ma pełno rozżarzonych węgli. W do
datku coś mu mówiło, że to dopiero początek.
Zerknął ku swoim nogom i natychmiast tego pożało
wał. Zobaczył, że koszula, którą Page przyciskała do
prawej strony jego klatki piersiowej, szybko nasiąka
krwią.
- Chyba będę miał bliznę - szepnął, chcąc choć na
chwilę złagodzić cierpienie, malujące się w jej oczach.
- Blake twierdzi, że blizny są niesłychanie atrakcyjne
dla kobiet.
Page spróbowała się uśmiechnąć.
- Ty i bez blizn jesteś niesłychanie atrakcyjny.
Uśmiech zamarł na jej ustach, wybuchnęła szlochem.
- Przepraszam - wyszeptała. - Chciałam temu zapo
biec.
- Wiem - odszepnął. - Dlatego ode mnie odeszłaś.
Teraz to rozumiem.
- Chciałam, żeby nic ci nie groziło. - W ogólnym
zamęcie ledwie było słychać jej słowa. - Nie zniosła
bym, gdyby coś ci się stało przeze mnie. I wszystko na
marne! I tak cię skrzywdzono.
- Wyjdę z tego -jęknął, ale już bardzo słabo. Obraz
2 3 0 NIE UCIEKAJ PRZEDE MN
przed oczami mu ciemniał. Zacierał go ból. Gabe usiło
wał skupić wzrok na twarzy Page. Nie wolno mu było
znowu spuścić jej z oczu.
Wreszcie ją odzyskał, nie chciał więc myśleć o tym,
jak niewiele brakowało, by stracił ją na zawsze.
Page mocniej przycisnęła mu koszulę do piersi.
- Gabe, proszę cię, trzymaj się - błagała go przez
łzy. - Tak bardzo cię kocham.
- Kocham cię - zdołał jeszcze wyszeptać. - Nigdy
nie przestałem...
Zamknął oczy.
- Gabe!
- Niech się pani odsunie. Zabierzemy go stąd. -
Głos był obcy, niski i szorstki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl