[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyglądała się im z przyjemnością.
Kiedy skończyli jeść, Gavin zmarszczył nos i powiedział:
- Sara brzydko pachnie. Twarz Ryana stężała.
- A zatem zostawię was na chwilę - oświadczył, niemal zrywając się
na równe nogi.
Oto ludzkie oblicze księcia, pomyślała Prue.
87
RS
- Czy naprawdę nigdy nie zmieniałeś pieluchy? - zdążyła zapytać,
zanim Ryan uciekł.
- Urodziłem się księciem - odparł stanowczo z bezpiecznej
odległości. - To, na szczęście, oszczędza mi takich obowiązków.
- Cóż, najwyrazniej nie dzisiaj.
Podniosła się z koca i stanęła naprzeciwko niego, opierając ręce na
biodrach. Niemal słyszała głos pani Smith: Prudence, opanuj się, przecież
to jest książę!". Postanowiła to zignorować. W końcu musi się dowiedzieć,
kim naprawdę jest książę Ryan, co z niego za człowiek.
- Rany boskie. - Nawet nie musiała udawać oburzenia. - Jak można
być ojcem dwójki dzieci i nie wiedzieć, w jaki sposób zmienić pieluchę?
- Chyba nie chcesz, żebym to teraz zrobił? - spytał oszołomiony
Ryan.
- A właśnie że tak.
- Nie rób tego - ostrzegł ojca Gavin. - To jest obrzydliwe.
Po raz pierwszy Prue widziała, jak obaj w jednej chwili stworzyli
zespół. Stali obok siebie i przypatrywali się jej uważnie, gotowi na
wszystko.
- Tak, Gavin ma rację, raczej zrezygnuję dziś z lekcji obsługi pieluch
- odezwał się po chwili Ryan.
Gavin pokiwał głową z aprobatą.
Prue nagle znalazła się w niezbyt wygodnej sytuacji. W końcu,
jakkolwiek by na to patrzeć, to przecież książę.
-I tak sobie myślę - kontynuował Ryan - że zajmę się czymś innym.
- Na przykład zabijaniem smoków - podpowiedział Gavin.
- No właśnie.
88
RS
Mimo wszystko Prue poczuła satysfakcję. Co za solidarność! Ojciec i
syn stanowili niemal jedność. Tylko dlaczego dopiero teraz? Dlaczego nie
wcześniej? - zastanawiała się.
Przemyślę to pózniej, postanowiła. Teraz należało działać szybko, bo
mała księżniczka wydzielała coraz mniej sympatyczne zapachy.
- Rozumiem. - Prue uśmiechnęła się przebiegle. -Boisz się.
Ryan zmarszczył brwi. Gavin natychmiast powtórzył gest ojca.
- Mój tata nie boi się niczego - oświadczył. - Prawda, tatusiu?
Spojrzała na księcia. Wyglądał na uszczęśliwionego słowami syna.
Do tej pory Gavin zawsze zwracał się do niego bardzo oficjalnie, per
ojcze. Nigdy nie nazywał go tatą ani tatusiem.
- Każdy człowiek czegoś się boi, synu - odparł.
- Ale przecież nie pieluchy - wtrąciła Prue.
Ryan rzucił jej gniewne spojrzenie. Gavin przyjął wyczekującą
postawę.
- Och, już dobrze. Daj mi to dziecko - powiedział zrezygnowany
książę.
- Proszę bardzo. Księżniczko Zmierdzące Majtasy, król ojciec
pragnie cię widzieć.
Ryan ostrożnie wziął Sarę i trzymał ją w wyprostowanych rękach w
bezpiecznej odległości.
- Nie mogę na to patrzeć - mruknął Gavin. - Nie chciałbym
pozbywać się masła orzechowego, które dopiero co zjadłem.
- Ja też - burknął książę i spojrzał groznie na Prue. -To nieuprzejme
tak odzierać ojca z męskości w obecności j dziecka - rzucił, układając Sarę
na kocyku.
89
RS
- Och, czyżby w moich referencjach była wzmianka, że jestem
uprzejma? - zdumiała się teatralnie.
- Prawdę mówiąc, nie!
- W porządku. W takim razie zacznij od rozpięcia zatrzasków body.
Z wyrazną niechęcią zrobił, co mu kazała. Sara za-gruchała i
machnęła swymi pulchnymi nóżkami. Twarz Ryana wykrzywił grymas
obrzydzenia. Chwycił małą za stopy i uniósł lekko do góry, by wysunąć
body spod jej plecków.
- Co teraz? - spytał na bezdechu.
Prue robiła, co mogła, by nie wybuchnąć śmiechem.
- Teraz musisz odpiąć z obu stron rzepy pieluchy.
- Dobry Boże...
- Nie możesz tak długo wstrzymywać oddechu -ostrzegła, widząc, że
cały czerwienieje.
- Mimo wszystko spróbuję - rzucił przez zaciśnięte zęby.
Na widok zawartości pieluchy jego twarz gwałtownie poszarzała.
Wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć. Prue zachichotała w duchu na myśl,
że mogłaby zostać uznana za wroga publicznego numer jeden, gdyby
doprowadziła do utraty przytomności najbardziej ukochanego syna
Momhilegry.
Gdyby Ryan mógł zabijać wzrokiem, Prue zapewne leżałaby już
martwa.
- Gavin, chodz tutaj i zatkaj mi nos - krzyknął.
- Nic z tego - odkrzyknął chłopiec.
- Och, już dobrze - westchnęła Prudence. - Przynajmniej próbowałeś.
Daj, skończę za ciebie.
90
RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]