[ Pobierz całość w formacie PDF ]

codziennie buty, gimnastykować się co rano przynajmniej przez pół godziny i potem oddawać kał oraz
często patrzeć w lusterko i oceniać swój wygląd ze szczególnym uwzględnieniem postawy.
Billy Pilgrim słuchał tego wszystkiego le\ąc w swoim legowisku. Patrzył nie na twarz Anglika,
lecz na jego kostki.
 Zazdroszczę wam, chłopcy  powiedział Anglik.
Ktoś się roześmiał. Billy zastanowił się, na czym polega dowcip.
 Dziś po południu wyje\d\acie do Drezna, które jest podobno pięknym miastem. Nie
będziecie siedzieć w kojcu, tak jak my. Pojedziecie tam, gdzie toczy się normalne \ycie i jedzenie jest
niewątpliwie bardziej urozmaicone ni\ tutaj. Jeśli mogę wtrącić kilka słów o sobie, to od pięciu lat nie
widziałem ju\ drzew ani kwiatów, kobiety ani dziecka, psa ani kota, lokalu rozrywkowego ani
człowieka wykonującego jakąkolwiek u\yteczną pracę.
Nawiasem mówiąc, bombami nie musicie się przejmować. Drezno jest miastem otwartym. Nie
jest bronione, nie ma przemysłu zbrojeniowego ani znaczniejszej koncentracji wojsk.
* * *
Gdzieś wśród tego wszystkiego starego Edgara Derby'ego wybrano starostą. Anglik wezwał do
wysuwania kandydatur z sali, ale nie zgłoszono ani jednej. Wówczas sam zaproponował Derby'ego,
wychwalając jego dojrzałość i długoletnie doświadczenie w pracy z ludzmi. Innych kandydatur nie
było, więc listę zamknięto.
 Czy wszyscy są za?  spytał Anglik.
Dwa czy trzy głosy odpowiedziały  tak".
* * *
Wówczas biedny stary Derby wygłosił przemówienie. Podziękował Anglikowi za jego dobre
rady i powiedział, \e będzie ich przestrzegał co do joty. Wyraził te\ przekonanie, \e jego rodacy
postąpią tak samo. Na koniec powiedział, \e jego najwa\niejszą troską będzie dopilnować, aby wszyscy
wrócili cało do kraju.
 Pierdol bąka, a bąk brzdąka  mruknął Paul Lazzaro ze swego błękitnego legowiska.
* * *
Tego dnia nastąpiło niespodziewane ocieplenie. W południe było ciepło i słonecznie. Niemcy
przywiezli zupę i chleb na małych wózkach ciągnionych przez Rosjan. Anglicy przysłali prawdziwą
kawę, cukier, marmoladę, papierosy i cygara. Drzwi baraku zostawiono otwarte, aby wpuścić do środka
ciepło.
Amerykanie poczuli się znacznie lepiej. Jedzenie ju\ przez nich nie przelatywało. A potem
trzeba było ruszać do Drezna. W miarę porządnie wymaszerowali z obozu Brytyjczyków. I znowu Billy
Pilgrim przyciągał wszystkie spojrzenia. Miał teraz srebrne buty, mufkę i kawał błękitnej draperii, którą
przywdział jak togę. Nie zdą\ył się ogolić, podobnie jak idący obok biedny stary Edgar Derby. Derby
układał w wyobrazni list do domu i jego wargi poruszały się bezgłośnie.
Kochana Margaret! Dzisiaj wyje\d\amy do Drezna. Nie martw się o mnie. Tam nie będzie
nalotów, bo to miasto otwarte. Dziś w południe odbyły się wybory starosty i zgadnij, kogo wybrali?
* * *
Przyprowadzono ich znowu na obozową bocznicę kolejową. Przyjechali tu w dwóch
wagonach. Odje\d\ali znacznie wygodniej, bo w czterech. Spotkali się tu znowu ze zmarłym włóczęgą.
Le\ał zamarznięty na kamień w zielsku koło toru. Zastygł w pozycji płodowej, nawet po śmierci
usiłując dopasować się do innych, jak ły\eczka w pudełku. Tyle \e tych innych nie było. Le\ał
pomiędzy niebem a szutrem nasypu. Ktoś ściągnął mu buty. Jego nagie stopy miały kolor sino\ółty. To,
\e le\ał martwy, było w jakiś sposób normalne. Zdarza się.
* * *
Przejazd do Drezna był fraszką. Trwał niecałe dwie godziny. Skurczone \ołądki były pełne.
Przez okienka wpadało do wagonów słońce i ciepłe powietrze. Dzięki Anglikom mieli te\ pod
dostatkiem papierosów.
Przyjechali na miejsce o piątej po południu. Drzwi wagonów zostały otwarte, tworząc ramy, w
których ukazało się miasto, jakiego większość Amerykanów nigdy nie oglądała. Linia dachów była
wymyślna i zmysłowa, czarująca i absurdalna. Billy'emu kojarzyło się to z obrazkiem raju, jaki widział
w szkółce niedzielnej.
Ktoś ze stojących za nim powiedział  Kraina Oz". To byłem ja. Ja to powiedziałem. Jedyne
miasto, jakie dotąd widziałem, to było Indianapolis w stanie Indiana.
* * *
Wszystkie inne większe miasta w Niemczech były bezwzględnie bombardowane i palone. W
Dreznie nie wybito ani jednej szyby. Codziennie rozlegał się piekielny ryk syren, ludzie schodzili do
piwnic i słuchali tam radia. Samoloty zawsze leciały gdzie indziej: do Lipska, Chemnitz, Plauen i
innych miast. Zdarza się
W Dreznie nadal dziarsko posapywały kaloryfery. Dzwoniły tramwaje. Działały telefony.
Zwiatła zapalały się i gasły za przekręceniem kontaktu. Czynne były teatry i restauracje. I zoo.
Przemysł na terenie miasta reprezentowało przetwórstwo \ywnościowe, wytwórnie leków i papierosów.
Teraz, póznym popołudniem, ludzie wracali z pracy do domów. Byli zmęczeni.
* * *
Przez stalowy makaron torów na bocznicy kolejowej wędrowało ośmiu drezdeńczyków. Mieli
na sobie nowe mundury. Zaledwie wczoraj zło\yli przysięgę wojskową. Byli wśród nich chłopcy i
dobrze ju\ podstarzali mę\czyzni oraz dwaj weterani, podziurawieni jak sita na froncie wschodnim. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl