[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ale uczucie było zbyt miłe. Położył dłoń na jej policzku, wycierając kciukiem
łzę.
- Przepraszam, maleńka. Chyba zwariowałem. Nie chciałem, żebyś
narzucała się komuś, kto na ciebie nie zasługuje.
Oszołomiona Holly wiedziała, że coś się zaraz wydarzy, gdy przesunął
ręką po jej karku. Patrzyła na niego oczyma pełnymi łez. Wiedziała, że nie
powinna do tego dopuścić, nie w momencie, kiedy tyle pozostało
niedopowiedziane, ale nie miała sił, by to powstrzymać. Była emocjonalnie
wykończona. Musiała go pocałować; musiała się torturować świadomością tego,
co już nie mogło się zdarzyć.
Steven ustami dotknął jej policzka, pocałunkiem wysuszając łzy. Czule
całował ją w powieki, zamykając je i wciągając Holly w swój świat. Przesunął
usta, by pokryć jej wargi. Holly drżała z pożądania. Z cichym jękiem owinęła
małe rączki wokół jego szyi i przyciągnęła bliżej. Pocałunek trwał, dopóki złość
nie opuściła ich obojga. A potem trwał, bo żadne z nich nie mogło i nie chciało
przestać.
Podniósł głowę, spoglądając w dół na kobietę, którą trzymał w ramionach.
Otumaniła mu zmysły. Jej oczy były przepełnione ufnością. Steven czuł się jak
pierwszorzędny drań. 8ardzo szybko doszedł do wniosku, że jeszcze chwila, a
porwie ją do sypialni.
Pogłaskał ją po włosach.
- Po prostu nic chciałem, żebyś zmarnowała młodość z jakimś
staruszkiem. Związki wiosny z jesienią rzadko kiedy pomyślnie się układają.
- Czy dlatego mnie pocałowałeś? - spytała.
Uśmiechnął się i popatrzył w oczy.
- Pocałowałem cię, bo nie chcę stracić przyjaciela.
Aatwiej było stracić przyjaciela niż serce" - pomyślała, zamykając drzwi
po jego wyjściu. Groziła jej podwójna strata.
Holly dotknęła spuchniętych warg. Serce waliło szaleńczo. Nigdy nie
spodziewała się, że Steven ją pocałuje. Jego ostatnie słowa nie osłabiały
podniecenia, jakie czuła.
Jeśli tak całował z przyjazni, to jakie to musi być uczucie być w jego
ramionach, czuć namiętne pocałunki, jako kochanka? Czy związek cielesny,
charakteryzowałby się wszechogarniającym pożądaniem? Nigdy się nie dowie.
Ponosiła ją fantazja pisarska. Jasne było, że pocałunek nie działał na niego tak
jak na nią. Przez chwilę, ledwie ułamek sekundy, kiedy jego oczy stały się
ciemne i pełne napięcia, myślała, że i dla Stevena ten pocałunek był czymś
niezwykłym. Jednak wówczas odezwał się i zdała sobie sprawę, że po prostu
litował się nad nią.
Powoli uspokajając się dochodziła do wniosku, że powinna być
wdzięczna losowi, a może przypadkowi. Jednak znowu zaprzepaściła szansę, by
postawić sprawę jasno. Póki nie będzie mogła tego zrobić, ma do spełnienia
misję: chronić dom i prywatne życie Stevena podczas jego nieobecności.
Wróciła powoli do pokoju i opadła zmęczona na kanapę. Kiedy upora się
z tym zadaniem, zabierze się za książkę kucharską - to będzie mniej stresujące.
Zamyślony Steven zjeżdżał windą. Usiłował dojść do tego, co go skłoniło,
by pocałować Liz. Z pewnością nie nosił się z takim zamiarem. A jednak wtedy,
wydało mu się to najbardziej naturalną rzeczą na świecie. Nie chciał myśleć o
niej ani o tym mężczyznie. Nie widział go dokładnie, ale instynktownie wyczuł,
że nie był to dla niej odpowiedni człowiek. Ona potrzebowała kogoś, kto
mógłby poświęcić jej swój czas, kogoś, kogo nie odstręczało małżeństwo,
kogoś, kto mógłby się z nią ożenić i dać jej dzieci.
Liz nie powinna umawiać się z żonatym mężczyzną. Tak, powiedziała
mu, że on nie miał żony, a nawet że nie był jej kochankiem... ale kiedy to
mówiła, jej twarz była purpurowa. Nie uwierzył jej.
Jadąc z powrotem do biura myślał o pocałunku. Tak naprawdę, to zwalił
go z nóg. Liz była delikatna, pełna entuzjazmu i bezbronna, zbyt bezbronna. Nie
mógł znieść tego, jak spojrzała na niego oczyma pełnymi łez. Rozdzierała go
świadomość, że to jego zapalczywość spowodowała tę rozpacz.
Może właśnie dlatego ją pocałował?
Zamierzał to zrobić w sposób przyjacielski, ale pozwolił, by pocałunek
trwał zbyt długo. Zakosztował słodyczy, którą była przepełniona. Ale to było dla
dobra Liz. Chciał pokazać jej, że potrzebuje kogoś odpowiedniego.
Dlaczego odwzajemniła pocałunek? - spytał samego siebie. - Dlatego, że
jest uwikłana w swoje problemy. Dlatego, że tam byłem. Dlatego, że
wykorzystałem sytuację. Cholera!
Jedyne, co mógł teraz zrobić, by uratować ich przyjazń, to na trochę ją
opuścić. Jeśli nie zrobiłby tego, to Liz mogłaby dojść do wniosku, że on chętnie
zrezygnowałby z kawalerstwa. Na rzecz małżeństwa. Miała rację, gdy
powiedziała mu, że jej osobiste życie to nie jego sprawa. Tak było.
Z przyjemnością myślał o ucieczce do Oxnard, o łowieniu ryb w pobliżu
wysp Santa Rosa i Santa Cruz, a nawet o nurkowaniu. Ginger będzie mogła
skorzystać z mieszkania. Kiedy wróci z podróży, może nawet zdecyduje się
uczestniczyć w kilku imprezach towarzyskich, na przykład u Marte Cudworth.
Kiedy dotarł do biura, czuł się już o wiele lepiej.
Tego wieczora do mieszkania Masonów dostarczono tuzin długich
czerwonych róż. Na karteczce zaadresowanej do Liz było napisane:
Liz!
Przepraszam. Zachowałem się nieodpowiednio. Tymi różami chcę
wyrazić zaufanie, jakim cię darzę. Nie będzie mnie przez siedem dni.
Porozmawiamy, jak wrócę.
Steven.
ROZDZIAA 6
Holly stanęła na wadze. Nie widziała Stevena przez cały tydzień. Patrząc,
jak wskazówka waha się i zatrzymuje, zauważyła, że zdenerwowanie świetnie
wpływało na sylwetkę. Przez siedem dni straciła ponad dwa kilogramy. Policzki
stawały się zapadnięte, brzuch wklęsły i zgodnie z obowiązującą modą,
wyraznie widoczne były kości biodrowe. Zaczynała pasować do Beverly Hills.
Weszła po schodach na piętro, gdzie mieściło się jego mieszkanie. Od
czasu przerażającego zajścia w windzie, niechętnie do niej wsiadała. Jednak
Steven sprawiał, że czub się bezpiecznie.
Niosła dwa wiadra wypełnione różnorodnymi środkami czyszczącymi.
Ponieważ nigdy nie była w jego mieszkaniu, nie wiedziała, co się przyda.
Wiedziała tylko, dzięki Diggerowi. że Steven zapłacił za mieszkanie dwa
miliony dolarów, jeszcze zanim zaczęto budować ten dom.
Jej pierwszym odruchem po otworzeniu drzwi była ucieczka. Teraz
dopiero zdała sobie sprawę, jak rycersko Chadwick skwitował wielkość swojego
mieszkania, mówiąc, że jest nieco większe. Jeśli pokój, któremu się przyglądała,
mis; świadczyć o reszcie, to dziewczyna bała się, że się zgubi!
Jedną ze ścian zajmował wspaniały kominek z kalifornijskiego kamienia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]