[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pierce popatrzył na nią zaskoczony.
" Celna uwaga.
Ale żadne słowa nie pokonają brytyjskiej armii. Choć nienawidzę przemocy, sądzę, że
żądania kolonistów nigdy nie zostaną spełnione, jeśli nie będą mieli broni.
Pennington zerknął na nią z błyskiem podejrzliwości w oku, ujął Portię za rękę i zmusił
ją do zatrzymania się. Minął ich wóz wypełniony beczkami.
" Ciekawe spostrzeżenie - powiedział. - Ale gdzie pani je usłyszała? Na plebanii? Czy
może kapitan Turner po-dzielił się z panią swoimi poglądami?
" Ani jedno, ani drugie. Rodzina Higginsów z zasad\ nie rozmawia o polityce. A kapitan
Turner i ja nie jesteśmy na takim etapie zażyłości, żeby wyrażał przy mnie te-go rodzaju
opinie. - Portia pobiegła spojrzeniem ku dwóm brytyjskim statkom wojennym stojącym
na kotwicy niedaleko Long Wharf. - To moje osobiste spostrzeżenie. Nie wierzę, żeby
pan Adams, pan Otis albo nawet doktor Franklin mieli jakiś wpływ na króla.
" Tak, bez wątpienia w pani żyłach płynie krew jakobitów - stwierdził cicho Pierce.
Portia nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nie była przyzwyczajona do komplementów,
zwłaszcza tak osobliwych. Zaskoczyło ją również, że Pennington pamięta to, co mówiła
mu o swojej przeszłości. Na wszelki wypadek wybrała milczenie. Nagle uświadomiła
sobie, że Pierce trzyma jej dłoń. Ze względu na przyzwoitość próbowała ją zabrać, ale on
splótł palce z jej palcami.
" Proszę mi powiedzieć, panno Edwards, jakie jeszcze polityczne poglądy przechowuje
pani w tej swojej ślicznej główce? - zapytał.
" Cóż, obawiam się, że sama nie jestem zbyt powściągliwa w ich wyrażaniu.
" W takim razie miejmy nadzieję, że dobrze pani wybiera osoby, z którymi rozmawia o
polityce - rzekł Pierce. -Nie radziłbym dzielić się poglądami z kapitanem Turnerem albo
z pani nowym pracodawcą, admirałem Middletonem.
- Nigdy bym tego nie zrobiła - odparła Portia spokojnie. - Nie jestem głupia.
Pennington delikatnie ścisnął rękę Portii.
- Wiem.
Jego bliskość, słowa, zainteresowanie jej osobą budziły w niej zamęt, ale wcale nie
chciała się z nim pożegnać. Stwierdziła, że lubi z nim rozmawiać, choć jednocześnie
zadawała sobie pytanie, czy to wypada, by kobieta dzieliła się swoimi myślami z kimś
spoza rodziny. Stąpała po nieznanym gruncie.
Gdy mijała ich para w średnim wieku, Portia dostrzegła spojrzenie, które dama
skierowała na ich splecione palce. Szybko zabrała rękę i odwróciła wzrok. Z końca Long
Wharf widziała budynek, w którym mieściły się biura Penningtona.
Gorączkowo zastanawiała się, jaki temat poruszyć, żeby Pierce przypadkiem jej tam nie
zaprosił.
" Więc jest pan niezadowolony z sytuacji panującej w Szkocji - rzuciła w końcu. - Chyba
po raz pierwszy na-pomknął pan o swoim kraju.
" Naszym kraju, czyż nie?
" Tak. Podobno. - Portia rozejrzała się po nabrzeżu. -Ale jest inaczej, kiedy myśląc o
ojczystym kraju, można powiązać z nim twarze i imiona. Trudno mi uważać go za swój,
ponieważ nie mam tam rodziny, żadnych wspomnień. Nie to co pan.
Pierce zmarszczył czoło.
" Była pani w Szkocji? - spytał.
" Tylko raz, w towarzystwie pani Higgins, która pojechała z wizytą do rodziny.
" I jak się pani podobało?
" To duży i piękny kraj. Ale byłam zaskoczona, że nie-wielu ludzi pracuje na roli. To
smutne, co się tam dzieje.
" Mówi pani o usuwaniu górali z ziemi - stwierdził Pennington.
Portia skinęła głową, ale niepotrzebnie podniosła na niego wzrok. Pod wpływem jego
spojrzenia szybciej zabiło jej serce.
" Nie powinienem być zdziwiony, że na ten temat również ma pani swoje zdanie.
" Owszem, ale wolałabym rozmawiać o tym w innym czasie i miejscu. Na pewno nie
spotyka pan wielu kobiet, które tak mało wiedzą o podobnych sprawach, a mimo to
wyrażają opinie na ich temat. Naprawdę nie chciałabym odstraszyć pana moim
paplaniem.
" Odstraszyć? Nigdy. Zaintrygować? Już pani to zrobiła.
- O, chyba idzie pański kancelista - zauważyła Portia.
W ich stronę rzeczywiście zmierzał Sean z plikiem papierów pod pachą.
- Istotnie - stwierdził Pennington. - Obawiam się, że jakieś pilne sprawy wymagają
mojej uwagi. Jeśli raczy pani zaczekać, może pózniej wybierzemy się na przejażdżkę i
będziemy kontynuować...
Portia potrząsnęła głową.
" Dziękuję za propozycję, ale nie mogę jej przyjąć.
" Oczywiście - powiedział Pierce wyraznie rozczarowany. - Takie same wymówki jak w
liście. Dlaczego unika pani mojego towarzystwa, jeśli mogę spytać?
W tym momencie zbliżył się do nich Sean, ale Pennington szybko odesłał go do biura.
" Co pani na mój zarzut? - ponaglił ją, gdy zostali sami.
" List... cóż...
" Liczyłem na to, że będzie pani ze mną szczera. Ale trudno. - Pierce ukłonił się
grzecznie. - Mam nadzieję, że nasze ścieżki się jeszcze kiedyś przetną. Miłego dnia,
panno Edwards.
Pomaszerował nabrzeżem, a Portia odwróciła się i ruszyła przed siebie szybkim krokiem.
Musiała uciec jak najdalej, nim serce wezmie górę nad rozsądkiem.
Kiedy Mary Higgins zjawiła się w aptece przy School Street, zdołała przekonać panią
Crease, że Portia nie będzie miała nic przeciwko temu, jeśli ona zaczeka w jej pokoju, a
nie w salonie. Prowadząc gościa na piętro, gospodyni pod niebiosa wychwalała nową
lokatorkę. Gdy pastorowa została sama, opadły ją wyrzuty sumienia.
Pokój był czysty, meble i pościel porządne. Przez otwarte okno napływały uliczne hałasy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl