[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nastawić budzik i zaglądać do George'a co kilka godzin, tak jak mówił Sam. A co będzie,
jeśli coś się stanie?
Wiedziała, że George nie wezwie jej na pomoc. Był zbyt uparty i dumny, by przy-
znać się do słabości.
- A niech to! - mruknęła pod nosem i sięgnęła po szlafrok.
Wzięła kołdrę i poduszkę, po czym weszła na drugie piętro. W sypialni George'a
było ciemno. Miała nadzieję, że George zasnął. Rozłożyła pościel przy jego łóżku na
podłodze i położyła się.
- Co ty robisz?
Nie odpowiedziała, tylko poprawiła sobie poduszkę.
- Będę tu spać - powiedziała.
- Na podłodze? - George obrócił się na bok i spojrzał w dół. - Zwariowałaś?
- Dzwonił Sam i kazał mi spać z tobą, to znaczy w twoim pokoju - poprawiła się.
- Ciekawe! Dobry z niego kumpel.
- A żebyś wiedział - powiedziała Sophy i usiadła na posłaniu.
Na łóżku pościel sprawiała wrażenie puszystej i miękkiej, ale na podłodze zdawała
się zbyt cienka. Przynajmniej nie zaśpi, gdy trzeba będzie sprawdzić stan George'a.
- Nie wygłupiaj się! Połóż się na łóżku.
- Tu mi dobrze - odparła i owinęła się kołdrą.
Przyszedł Gunnar i dotknął nosem jej policzka.
Podrapała go za uchem.
- Sophy!
- Dobrze mi tu.
George zaklął pod nosem. Sophy usłyszała, jak wierci się na posłaniu. Po chwili
zdała sobie sprawę, że wstał i ściągnął z łóżka pościel. Chciał się położyć obok niej na
R
L
T
ziemi. Usiadła w ciemnościach. Zobaczyła białą plamę jego piżamy. George zsunął się
na ziemię i położył obok niej.
- Co ty wyprawiasz? - spytała.
- To co ty. Wygłupiam się. Ale ta podłoga jest twarda!
- Wracaj do łóżka. Nie możesz tu spać.
- To zależy od ciebie.
Sophy była wściekła.
Dobrze, niech sobie tu leży i cierpi tak jak ja, pomyślała.
- Znowu to samo. Zmuszasz mnie do robienia rzeczy, które tylko ty uważasz za
słuszne - powiedziała.
- Czasem mam rację.
- Dobrze. Wygrałeś - rzuciła ze złością.
Wstała, wzięła pościel i rzuciła ją na łóżko.
- Rozsądek wziął górę? - spytał złośliwie George i powoli zaczął się podnosić z
podłogi.
- Daj mi rękę - powiedziała.
George natychmiast podał jej dłoń i mocno objął. Nie miał na nodze stabilizatora,
więc musiał uważać, by nie skręcić ponownie kostki.
- Nie rozumiem, dlaczego to zrobiłeś - powiedziała, podtrzymując go.
- To twoja wina - wytknął jej i syknął z bólu.
Chcąc mu pomóc, objęła go w talii. Poczuła zapach jego ciała. Pachniał szpitalnym
mydłem i środkami dezynfekującymi, ale wyczuła też charakterystyczny męski zapach
jego skóry. Wzdrygnęła się. George wciąż na nią działał, choć nie chciała się do tego
przyznać.
Kiedy stanął o własnych siłach, szepnęła:
- Nie rób tego więcej.
- Ty też tego nie rób - odparł, z trudem oddychając.
Bez słowa posadziła go na brzegu łóżka, potem podniosła jego kołdrę i rozłożyła ją
na prześcieradle. Westchnęła i położyła się obok niego. Bała się, że gdy zaśnie, straci
kontrolę nad swoim ciałem. Nie chciała obudzić się w ramionach George'a.
R
L
T
- Widzisz, łóżko jest duże - odezwał się George, klepiąc puste miejsce obok siebie.
Mimo to Sophy zawołała Gunnara, by mieć przy sobie strażnika. Pies nie potrze-
bował zachęty. Wskoczył na łóżko i ułożył się u jej stóp.
- Gunnar, idz stąd! - rozkazał George.
- Nie wolno mu spać na łóżku? - spytała.
George westchnął. Sophy zawołała Gunnara, by położył się między nimi.
- Ciesz się, że jesteś w domu - przypomniała George'owi. - Mógłbyś leżeć w szpi-
talnym łóżku. Możesz wrócić. Zadzwonię po Sama.
- Zainteresowałaby go wiadomość, że leżymy razem w łóżku.
- Wykonuję tylko jego polecenia. Dobranoc! Obudzę cię za kilka godzin. Jeśli bę-
dziesz czegoś potrzebował, obudz mnie.
Rano z przerażeniem stwierdziła, że ciało, do którego się tuliła, nie było pokryte
sierścią i nie należało do Gunnara.
R
L
T
ROZDZIAA PITY
Kiedy Sophy zdała sobie sprawę, że leży przytulona do George'a, natychmiast ze-
sztywniała.
- Gunnar sam zszedł z łóżka - wyjaśnił George.
Nie zamierzał jej przepraszać ani cofać ramienia.
Może potem będzie żałował, ale teraz było mu dobrze. Sophy wyswobodziła się z
objęć George'a.
- Która godzina? - spytała, siadając na łóżku.
Przeczesała rękami rozczochrane włosy. Patrząc na nią, George miał ochotę zanu-
rzyć dłonie w jej miedzianych puklach. Kiedy spała, wdychał zapach jej włosów, a gdy
kilka kosmyków zakryło jej twarz, delikatnie je odgarnął.
- Dochodzi ósma. - Ruchem głowy wskazał budzik na komodzie.
- Boże! Miałam cię obudzić w nocy! - Sophy przerażona spojrzała na tarczę zegar-
ka.
Wstała i z wyrzutem popatrzyła na Gunnara, który leżał obok łóżka. Widząc, że
Sophy wstała, podniósł się i zamerdał ogonem.
- Nie mogę uwierzyć, że przespałam całą noc.
- Byłaś zmęczona - zauważył George. - Sama mówiłaś, że nie spałaś w samolocie.
Było ci wygodnie.
Sophy zmroziła go wzrokiem. Pokręciła głową, jakby próbowała uporządkować
myśli. George mógł nadal podziwiać jej długie nogi, których nie zakrywał krótki podko-
szulek. Pamiętał, jak jej szczupłe uda zaciskały się na jego biodrach, kiedy się kochali.
Sophy zdała sobie sprawę, że George patrzy na jej nogi. Parsknęła z pogardą i wyszła z
pokoju.
George westchnął.
- Jak wróci, będzie sztywna i oficjalna jak pielęgniarka - powiedział do psa.
Gunnar podszedł do łóżka i dotknął nosem jego ręki. George podrapał go za
uchem. To był ich poranny rytuał.
- Dzięki, że zostawiłeś nas samych.
R
L
T
Kiedy Sophy zasnęła, George szturchnął w bok Gunnara. Pies posłusznie zszedł na
ziemię. Potem wystarczyło tylko poczekać, aż Sophy sama się do niego przysunie. Kiedy
obudził się w środku nocy, Sophy leżała przytulona do niego całym ciałem. Nogę prze-
rzuciła mu przez biodro, a twarz ukryła pod ramieniem. Mógł swobodnie dotknąć ustami
jej czoła.
Mógł, ale tego nie zrobił. Instynktownie zwrócił głowę w jej stronę. Kiedy nadal
spała, ostrożnie pogłaskał ją po głowie i pocałował w podbródek. Teraz, leżąc w łóżku, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl