[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mordimerze? Mroczny dar? Mroczny pocałunek? Ha, gdyby się dało komukolwiek przekazać
nieśmiertelność! Być może chciałbym dzielić z kimś tę klątwę, czy to błogosławieństwo. Ale
nie da się. Ja jestem wampirem. Tak. Ja jestem wampirem  powtórzył dobitnie.  Lecz mych
cech i umiejętności nie jestem w stanie nikomu przekazać. Nawet synowi, który tak bardzo
chciał być mną. Nawet żonie, którą chciałem ocalić od starości i śmierci, a jedynym co jej
ofiarowałem jest szaleństwo.
Usiadł z powrotem w pościeli, tak płynnym i wężowym ruchem, jakby był zwinnym
cyrkowcem, a nie starym, uskarżającym się na zniedołężnienie człowiekiem.
 Dlaczego pan baron mi to wszystko mówi? Czego wasza dostojność oczekuje ode
mnie?
 Nie wiem  rzekł szczerze.  Może przez chwilę chciałem, abyś mnie zabił? Ale
pomimo całej mizerii mego życia, zauważyłem, iż trzymam się go rękoma i nogami. Tak
silnie jak potrafię. Może więc chodziło o spowiedz, Mordimerze? O chęć podzielenia się
nieszczęściem z bliznim?
 Jak to się stało?  zapytałem głucho.  Jak to się zaczęło?
 Wspomniał Piotr na słowa, które mu powiedział Jezus: pierwej nim kogut dwa razy
zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz. I wybuchnął płaczem  odparł biblijnym cytatem.
 Wasza dostojność chce mi powiedzieć, że jest Piotrem Apostołem?  spytałem po
długiej chwili.
Roześmiał się.
 Szkoda, że nie, prawda? Ale lubię sobie wyobrażać, że tak mogło być. %7łe byłem kimś
ważnym dla świata, a moja klątwa czy moje błogosławieństwo, jakby tego nie nazwać, miała
racjonalne przyczyny. Tymczasem nic z tego, Mordimerze. Ja po prostu istnieję. Nie
przypominam sobie żadnych strasznych grzechów, za które miałbym pokutować, ani żadnych
niezwykłych dokonań, za które miałbym być błogosławiony.
Przypatrywałem mu się, nie wiedząc, co o całej sprawie sądzić. Racjonalna, trzezwa część
mojego umysłu walczyła z tym, co zobaczyłem na własne oczy. Czy Haustoffer mógł
posłużyć się sprytnymi, magicznymi sztuczkami, aby mnie zwieść i ogłupić? Nie znałem
jednak zaklęć, które potrafiłyby człowieka tak szkolonego jak ja sparaliżować w jednej,
krótkiej chwili. Poza tym jego zęby... Uwierzcie mi: nie zostały dosztukowane.
 Niemniej faktem jest, że byłem tam, kiedy Jezus wdrapywał się na Golgotę z krzyżem
na poranionych ramionach. Byłem, kiedy go krzyżowano i słyszałem, jak krzyczał, gdy
gwozdzie zagłębiały się w miękkie ciało. Nie robiłem nic złego. Nie kląłem i nie
wyśmiewałem się z Niego, jak inni. Nie rzucałem kamieniami. Szedłem z koszykiem, który
przygotowała mi żona, jadłem figi i popijałem kwaśne wino z flaszy...  umilkł na długą
chwilę.  Do tej pory pamiętam jego smak...
 A Zstąpienie?  zapytałem szeptem.
 Na wzgórzu stały trzy krzyże  powiedział zapatrzony gdzieś w niewidzialny punkt za
moimi plecami.  Paliło mocne słońce Palestyny. Było sucho, gorąco. Wyczerpany długim
marszem, otumaniony winem pitym w pełnym blasku dnia... położyłem się i zasnąłem...
 Zasnąłeś?  niemal krzyknąłem.  Upiłeś się, zasnąłeś i przespałeś Zstąpienie naszego
Pana?!
 Kiedy się obudziłem była już noc, a na czarnym niebie widziałem tylko łuny płonącej
Jerozolimy  mówił, nie zwracając na mnie uwagi.  Wracałem wśród trupów leżących po
obu stronach drogi. Im bardziej zbliżałem się do miasta, tym było ich więcej. A krew tego
dnia płynęła ulicami  zacytował Pismo.  A ja wtedy po raz pierwszy poczułem szaleńcze
pragnienie, narastający w gardle czerwony skowyt, niepohamowaną żądzę, by wraz ze słodką
krwią wypijać życie oraz dusze. Tak, ten szał, nad którym czasami nie jestem w stanie
zapanować  umilkł na moment.  Potem znalazłem to na swoim ramieniu.  Podciągnął
rękaw koszuli, obnażając rękę.
Na ramieniu miał czarny tatuaż przedstawiający węża oraz unoszącego się nad jego
głową gołębia.
 Oto ja was posyłam jako owce między wilki. Bądzcież tedy mądrymi jako wężowie, a
prostymi jako gołębice  powiedziałem.  To dlatego wasza dostojność przybrał ten herb...
Otrząsnął się z zapatrzenia w przeszłość i zwrócił wzrok na mnie.
 Powinienem cię zabić, inkwizytorze, ale dam ci jednak szansę. Niech los zdecyduje, co
wypada nam czynić.
Nie miałem tak wielkiego zaufania do losu, jak on, a poza tym nie jego życie miało być
stawką w rozgrywce. Jednak, jak się zapewne domyślacie, nie miałem wielkiego wyboru.
 Co pan baron proponuje?  spytałem.
 Kości  odparł, sięgając w zanadrze i kładąc na stół trzy sześcienne kostki.
Były oznaczone złoconymi cyframi o wartości od jednego do sześciu, zrobione z
ciężkiego, czarnego drewna. Wziąłem je w dłoń i poczułem, że są bardzo stare. Ale nie było
w nich żadnej magii, nie zostały też sfałszowane. Miałem nadzieję, że mój Anioł Stróż
wybaczy mi tę grę, choć niewątpliwie stawka była wysoka.
 Pozwolisz, że rzucę pierwszy?  spytał.
Podałem mu kości, a on rzucił je na blat, nie patrząc.
 Dziesięć  powiedziałem.
 Nie najgorzej.  Zgarnął kości z blatu i podał mi je na wyciągniętej dłoni.
Uśmiechnąłem się do własnych myśli i rzuciłem.
 Trzy  powiedział, nawet nie patrząc.
 Niestety nie, panie baronie  odparłem uprzejmie.  Osiemnaście.
Drgnął jak dzgnięty ostrzem i zapatrzył się na trzy kości. Każda ze ścianek pokazywała
szóstkę o pełnym brzuszku.
 Niemożliwe  warknął.
 Ha  odparłem  wiara czyni cuda.
Wpatrywał się we mnie, a jego górna warga drgała niebezpiecznie. Zastanawiałem się,
czy nie zabije mnie, pomimo zawartej umowy. W końcu niewiele by go to kosztowało. Czyż
stare przysłowie nie mówiło:  nie zakładaj się z mocniejszymi od siebie, gdyż tylko
przegrywając, możesz uratować życie ? No, a jak stawką było właśnie życie, to problem robił
się jeszcze bardziej skomplikowany.
 Te kości są fałszywe  wysyczał.  Podmieniłem komplet po własnym rzucie. Powinna
wypaść trójka.
Był tak wściekły, że zdecydowałem się nie wyrażać mej, niewątpliwie krytycznej, opinii
na temat oszukiwania w czasie poważnej rozgrywki. Haustoffer chwytał kości i rzucał raz po
raz. Raz po raz. Piąty, dziesiąty i piętnasty. Zawsze wypadały trzy jedynki o smętnie
pochylonym daszku.
 Rzuć jeszcze  warknął.
 Zmiana zasad w trakcie trwania zabawy?  zapytałem.  Ekscytujące...
Wziąłem kości i niedbale cisnąłem. Osiemnaście. Haustoffer westchnął głęboko i opadł
na łóżko..
 Niemożliwe  powiedział.  Jak to się dzieje?  Podniósł na mnie wzrok.
Rozłożyłem ręce.
 Nawet gdybym chciał, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Mogę tylko wyjawić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl