[ Pobierz całość w formacie PDF ]

śmierdziała i pogrążona była w otchłani ludzkiej i diabelskiej złośliwości.
Zrozumiałe stało się, dlaczego miałam wszystkie te depresje i opanowała mnie gorycz. Pan wyjaśnił
mi:  Twoja duchowa śmierć zaczęła się bowiem od tego, gdy twoi blizni i ich
cierpienie stali ci się całkowicie obojętni. Gdy nie miałaś dla nich serca. To
było upomnieniem ode Mnie i powinno było być dla ciebie ostrzeżeniem, gdy
ukazywałem ci cierpienie twoich bliznich  przy tak wielu okazjach i we
wszystkich częściach świata. Ale kiedy mogłaś dowiedzieć się z telewizji lub
innych mediów, jak ludzie byli porywani, zabijani, rozrywani od bomb i
wypędzani, rzucałaś tylko powierzchowne komentarze:  O, biedni ludzie! Co
za niegodziwość im się wyrządza! Cierpienia twoich bliznich w ogóle cię nie
poruszały, nie wzruszały twojego skamieniałego serca, ich los cię nie
zainteresował. W swoim sercu więc nic nie czułaś! Twoje serce było twarde
jak kamień, lodowata skała. Twoje grzechy sprawiły, że skamieniało, stało
się twarde i zimne!
I gdy moja Księga życia zamknęła się, z pewnością możecie sobie wyobrazić, jaki wstyd i smutek
mnie ogarnął. Ponadto odczuwałam wielki żal  a ten ból był większy, bardziej nieznośny  że w swoim
życiu byłam taka zła i niewdzięczna dla Boga Ojca, mojego Stworzyciela. Mimo moich wszystkich
ciężkich grzechów, mimo całej mojej brudnej duszy i mojej obojętności, mimo mojej letniości i
wszystkich strasznych i okrutnych uczuć wobec moich bliznich, Pan zawsze mnie szukał i to do ostatniej
chwili. Szedł za mną i czekał na znak mojej wolnej woli do zawrócenia i powrotu. Posyłał ciągle różne
osoby, które napotykałam na swej drodze życia i które były Jego narzędziami, aby mnie skłonić do
zastanowienia się i powrotu do Niego. W ten sposób przemawiał do mnie, zwracał na Siebie uwagę,
wołał mnie  często całkiem głośno. Zabrał mi też wiele rzeczy, aby skłonić mnie do zastanowienia się.
Zsyłał mi próby i ciężkie chwile. Jak kłody rzucał mi pod nogi wielkie rozczarowania. Wszystko to czynił
nieustannie, by mnie odzyskać, sprowadzić na tę właściwą drogę do domu Ojca. Naprawdę próbował
wszystkiego do ostatniej chwili i czekał na mój znak. Nigdy jednak nie naruszył mojej wolnej woli.
Powinnam była rozpoznać Jego wołanie oraz czekanie i dobrowolnie podjąć wtedy właściwą decyzję.
Wiecie, kim jest Bóg, jaki jest Ojciec nas wszystkich? Stoi jak żebrak na skraju naszej drogi życia. I
tak jak żebrak błaga nas, podąża za nami, często jest natrętny, płacze i próbuje zmiękczyć nasze
skamieniałe serce. Smutek ogarnia dogłębnie Jego Najświętsze Serce, gdy tak często musi przeżywać
to, że odwracamy się od Niego i nie zważamy na Niego, albo tak się zachowujemy, jak gdybyśmy Go
nie zauważali. Bardzo często i na różne sposoby uniża się  tak jak uniżył się na Krzyżu  po to, by
sprawić, że się nawrócimy i zmienimy nasze życie, powrócimy do Niego, do domu Ojca.
Gdy powiedziałam do Niego:  Słuchaj, mój Panie, potępiłeś mnie! ponownie zdałam sobie
sprawę, jak bezczelnie się zachowałam. Nie było to oczywiście prawdą, gdyż On nigdy mnie nie potępił,
lecz to ja sama doprowadziłam do tego wszystkiego. Stało się dla mnie jasne, że w zależności od
nastroju i ochoty, z wolnością  jaką ma stworzenie, a którą Bóg szanuje  podejmowałam swoje
decyzje. Znalazłam sobie swojego  ojca i własny  klan . Ojcem, którego sobie wybrałam, nie był Bóg
Ojciec, lecz szatan. Diabła wzięłam sobie za ojca i za przewodnika mojego życia. Według jego woli i
kłamstw ukształtowałam sobie życie. On i jego mamidła były sensem mojego nędznego życia.
Kiedy moja Księga życia została zamknięta, dotarło do mnie, że wciąż zwisam głową w dół na
krawędzi strasznej, ciemnej przepaści. Byłam pewna, że spadnę bezpowrotnie do tej mrocznej dziury,
na końcu której wyobrażałam sobie bramę, przez którą wkroczę do wiecznego potępienia. Zaczęłam
więc z całej siły i rozpaczy krzyczeć i wołać. Błagałam wszystkich świętych, aby mnie uratowali. Nie
macie pojęcia, ilu świętych na raz przyszło mi na myśl. Nie wiedziałam w ogóle, że znałam tylu
świętych i ich imiona. Byłam przecież taką letnią  mało tego  naprawdę złą katoliczką. W tamtej
chwili jednakże myślałam tylko o tym, by się uratować. I było mi całkowicie obojętne to, czy uratuje
mnie św. Józef Robotnik, czy św. Franciszek z Asyżu, czy inny przywołany święty. Najważniejsze,
40
żebym została uratowana. Na koniec skończyły mi się imiona świętych, których przywoływałam. %7ładen
już nie przychodził mi na myśl i nagle zapadła grobowa cisza.
Ta cisza sprawiała, że znowu czułam nieopisane cierpienia. Poczułam beznadziejną pustkę. Czułam
się samotna i całkowicie opuszczona. Umiałam myśleć tylko o tym, że na ziemi wszyscy ludzie z
pewnością myślą o mnie, przywołując moją reputację osoby dobrej, pięknej i świętej. Tę opinię
umyślnie zbudowałam, dzięki stworzonemu przez siebie fikcyjnemu światu. Wszyscy opłakiwali mnie,
rozmawiali o mojej  świętości , czekali na moją śmierć, by potem zwracać się do swojej  świętej ,
którą przecież osobiście znali, prosząc ją o ten czy tamten  cud . Popatrzcie, w jakiej beznadziejnej
sytuacji byłam. %7ładna z tych opłakujących mnie osób, które spodziewały się mojej śmierci  nawet moi
najgorsi wrogowie  nie mogli wyobrazić sobie, w jak beznadziejnej sytuacji znajdowałam się, czyli tuż [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl