[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jak dobrze znasz tego faceta?  zapytała.
Za każdym razem, gdy używał hamulca, Rydell rozgniatał butem okruchy har-
towanego szkła. Gdyby miał czas i szczotkę, wymiótłby je. A tak, musiał wytłuc
resztki przedniej szyby kawałkiem zardzewiałej rury znalezionym przy drodze,
inaczej policja drogowa zauważyłaby przestrzeliny i zatrzymała ich. No cóż, miał
grube podeszwy.
 Pracowałem z nim w LA  powiedział, hamując i objeżdżając resztki
opon ciężarówki, leżące na czarnej nawierzchni dwupasmówki jak zrzucona skóra
jakiegoś potwora.
 Ja tylko zastanawiam się, czy on nie okaże się drugą panią Elliott. Ją też
znałeś.
 Nie znałem jej. Spotkałem ją w samolocie. Gdyby Sublett był wtyczką,
to cały świat musiałby tkwić w tej intrydze.  Wzruszył ramionami.  Wtedy
pewnie zacząłbym zastanawiać się nawet nad tobą.
Zamiast martwić się, na przykład, czy Loveless lub pani Elliott nie umieściła
radionadajnika w tym domu na kółkach, czy nie śledzi ich w tej chwili Gwiazda
Zmierci, określając ich aktualną pozycję? Powiadano, że Gwiazda Zmierci mo-
że przeczytać nagłówki gazety, markę i rozmiar twoich butów z pozostawionych
śladów stóp.
Nagle w świetle reflektorów wyrósł przed nimi ten drewniany krzyż, mniej
więcej czterometrowy, z wypisanym poziomo PODACZ SI, a pionowo DO
JEGO NIEZMIERTELNEJ SIECI SATELITARNEJ oraz zakurzonym, starym,
przenośnym telewizorem przybitym w miejscu, gdzie powinna być głowa Jezu-
sa. Najwidoczniej ktoś przestrzelił ekran z wiatrówki.
 Chyba dojeżdżamy  stwierdził Rydell.
Chevette Washington wydała niewyrazny pomruk. Potem popiła wody z bu-
181
telki, którą kupili na stacji Shella, i podała mu resztę.
Kiedy wyjechali z tamtego centrum handlowego, miał wrażenie, że znajdują
się niedaleko autostrady. Z zewnątrz hala była tylko niskim budynkiem z jasno-
brązowej cegły, z oknami zasłoniętymi płytami tej naprawdę ohydnej masy otrzy-
mywanej w wyniku recyklingu różnych odpadów, mającej kolor zaschniętych wy-
miocin. Z piskiem opon przemknął po rozległym i pustym parkingu, między ster-
tami rupieci i starych materaców, aż znalazł wyjazd w ogrodzeniu z siatki. Jed-
nak nie było tam żadnej autostrady, tylko jakaś pusta dostawcza czteropasmówka,
a Loveless najwyrazniej przestrzelił system nawigacyjny, ponieważ ekran poka-
zywał centrum Santa Ana i lekko migotał. Rydell miał wrażenie, że znajdują się
na jednym z tych opustoszałych przedmieść, w okolicy nie zamieszkanej od czasu
implozji europieniądza. Chevette Washington leżała skulona obok lodówki; miała
zamknięte oczy i nie odpowiedziała, gdy ją zawołał. Rydell obawiał się, że Love-
less ją postrzelił, ale nie mógł przystanąć nawet na chwilę, zanim nie oddalili się
od centrum handlowego. Nie widział śladu krwi ani rany.
Wreszcie dojechali do stacji Shella. Można było ją rozpoznać po kształcie me-
talowych słupów podtrzymujących kiedyś szyld. Drzwi do męskiej ubikacji były
wyrwane z zawiasów, do damskiej zamknięte na kłódkę. Automat najwidoczniej
został kiedyś ostrzelany z broni maszynowej. Rydell przejechał vanem na tyły
i zobaczył oryginalną przyczepę mieszkalną Airstream, taką samą, w jakiej miesz-
kał sąsiad ojca w Tampa. Jakiś mężczyzna klęczał nad hibachi, mieszając coś
w garnku, a dwa czarne labradory obserwowały go uważnie. Rydell zaparkował,
sprawdził, czy Chevette Washington oddycha i wysiadł. Podszedł do człowieka
przy hibachi, który już wstał i ocierał dłonie o nogawki czerwonego kombinezo-
nu. Miał na głowie starą wędkarską czapeczkę khaki ze sterczącym, co najmniej
dwudziestocentymetrowym daszkiem. Nitki wyszytego na kombinezonie znaku
Shella wystrzępiły się i wyblakły.
 Zabłądziłeś  powiedział mężczyzna  czy masz jakieś problemy?
Rydell ocenił go na co najmniej siedemdziesiątkę.
 Nie, proszę pana, po prostu zgubiłem drogę.  Rydell popatrzył na czarne
labradory. Odpowiedziały mu czujnym spojrzeniem.  Pańskie psy nie wyglądają
na zadowolone z tego, że mnie widzą.
 Rzadko widują obcych.
 Pewnie. Mogę to sobie wyobrazić.
 Mam też parę kotów. Teraz daję im wszystkim suchy pokarm. Koty czasem
złapią jakiegoś ptaka albo myszy. Mówisz, że zgubiłeś się?
 Tak, proszę pana. Nie wiem nawet, w jakim jesteśmy stanie.
Mężczyzna splunął.
 Witaj w klubie, synu. Kiedy byłem w twoim wieku, to wszystko była Ka-
182
lifornia, jak Pan Bóg przykazał. Teraz mówią mi, że Południowa, a wiesz, co to
naprawdę jest?
 Nie, proszę pana. Co? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl