[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zaraz idziemy - mówi Vernon. - Tylko chwila i skończymy. Pani Tull jeszcze im
się przez chwilę przygląda. Potem wraca
do domu.
- Gdybyśmy nie mogli inaczej, mo\emy trochę tych desek wziąć - mówi Vernon. -
Pomogę ci je odstawić.
Cash kończy ścinać i mierzy powierzchnię okiem, gładzi ją dłonią.
- Podaj mi drugą - powiada.
Gdzieś tak przed świtem deszcz ustaje. Ale jeszcze jest noc, kiedy Cash wbija
ostatni gwózdz, sztywno się prostuje i patrzy z góry na gotową trumnę, a inni na
niego. W świetle latarni twarz ma spokojną, zamyśloną. Pomału ociera ręce o poły
deszczowego płaszcza ruchem rozmyślnym, ostatecznym i zharmonizowanym. A potem
we czterech - Cash, tata, Vernon i Peabody - biorą trumnę na ramiona i skręcają
do domu. Chocia\ jest lekka, idą powoli. Chocia\ jest pusta, niosą ją ostro\nie.
Chocia\ jest martwa, poruszają się szepcząc do siebie słowa ostrze\enia, mówiąc
o niej, jakby, mimo \e skończona, lekko teraz spała, \ywa, i czekała na
przebudzenie. Na ciemnej podłodze ich nogi niezręcznie łomoczą, jakby od dawna
nie chodzili po podłogach.
-64-
Stawiają ją przy łó\ku. Peabody powiada po cichu:
- Przegryzmy coś. Ju\ prawie świta. Gdzie Cash?
Cash jest z powrotem przy kozle, znów się nachyla w słabym blasku lampy, zbiera
narzędzia, wyciera je starannie szmatą i wkłada do skrzynki ze skórzanym paskiem
do noszenia przez . ramię. Potem bierze skrzynkę, latarnię i płaszcz deszczowy i
wraca do domu, a kiedy wchodzi na schodki, odcina się bladą sylwetką na tle
blednącego wschodu.
śeby usnąć w obcym pokoju, trzeba wszystko ze siebie wyrzucić. A zanim się
wszystko wyrzuci, jest się sobą. A kiedy ju\ wszystko wyrzuciłeś, nie ma cię. A
kiedy napełni cię sen, nigdy cię nie było. Nie wiem, kim jestem. Nie wiem, czy
jestem, czy mnie nie ma. Klejnot wie, \e jest, bo nie wie, \e nie wie, czy jest,
czy go nie ma. Nie mo\e wszystkiego ze siebie wyrzucić przed snem, bo nie jest
tym, czym jest, jest tym, czym nie jest. Za ścianą bez lampy słyszę, jak deszcz
opływa wóz, co jest nasz, ładunek, co ju\ nie nale\y do tych, którzy te drzewa
Strona 23
Faulkner William - Kiedy umieram(txt)
zwalili i pocięli, ani jeszcze nie nale\y do tych, którzy go kupili, ani nie
jest nasz, chocia\ le\y na naszym wozie, bo jest tylko w deszczu i wietrze,
tylko dla Klejnota i dla mnie, co nie śpimy. A jako \e sen to jest nie-bycie, a
deszcz i wiatr są było, to go nie ma. Ale wóz jest, bo gdyby stał się było, nie
byłoby Addie Bundren. I Klejnot jest, więc musi być i Addie Bundren. I ja muszę
zatem być, inaczej bym nie mógł wszystkiego ze siebie wyrzucić, \eby usnąć w
obcym domu. Tote\ je\eli jeszcze wszystkiego ze siebie nie wyrzuciłem, nale\ę do
jestem.
Jak\e często wypadło mi le\eć pod deszczem padającym na obcy dach i myśleć o
domu.
-65-
CASH
Zbiłem ją na ucios.
1. Gwozdzie trzymają się większej powierzchni.
2. Jedna krawędz przylega do drugiej na większej przestrzeni.
3. Woda będzie musiała się wciskać ukośnie. Woda łatwiej przesącza się pionowo
albo poprzecznie.
4. Ludzie w domu dwie trzecie czasu poruszają się pionowo do ziemi. Tote\
krawędzie i kąty idą pionowo. Bo nacisk pada pionowo.
5. W łó\ku, gdzie ludzie cały czas le\ą poziomo, kąty i łączenia robi się po
linii dłu\szej, bo nacisk jest poziomy.
6. Z wyjątkiem:
7. Ciało nie jest czworokątne jak krzy\ulec.
8. Magnetyzm zwierzęcy.
9. Magnetyzm zwierzęcy ludzkiego ciała układa nacisk ukośnie, tote\ kąty i
łączenia trumny robi się na ucios.
10. Mo\na zauwa\yć na starym grobie, \e ziemia osiada na ucios.
11. A w dole naturalnym osiada wokół środka, bo nacisk jest pionowy.
12. Więc ją zbiłem na ucios.
13. Praca jest porządniej wykonana.
-66-
VARDAMAN
Moja matka jest rybą.
-67-
Kiedy wróciłem z mułami doktora uwiązanymi z tyłu wozu, była dziesiąta. Bryczkę
doktora ju\ wyciągnęli stamtąd, gdzie ją Quick znalazł do góry kołami w poprzek
rowu jakąś milę od zródła. Stała ściągnięta z drogi, przy zródle, gdzie się ju\
zebrało kilkanaście wozów. To Quick ją znalazł. Powiedział, \e rzeka wezbrała i
wcią\ się podnosi. Powiedział, \e podniosła się ju\ nad najwy\szy znak wysokiej
wody, jaki oglądał na słupie mostu.
- Ten most nie strzyma wielkiej wody - mówię. - Czy któryś z was powiedział o
tym Anse'owi?
- Mówiłem mu - Quick na to. - Powiada, \e myśli, \e jego chłopaki ju\ się
dowiedzieli, wyładowali i do tego czasu ju\ są w drodze z powrotem. Powiada, \e
mogą ładować i przejadą.
- Lepiej by ją ju\ pochował w New Hope - wtrąca Armstid. - To stary most. Nie
\artowałbym z nim.
- Postanowił ją wiezć do Jefferson - mówi Quick.
- To niech się lepiej jak najszybciej zabiera - powiada Armstid.
Anse wychodzi do nas do drzwi. Ogolił się, ale kiepsko. Ma długie zacięcie na
szczęce, jest w swoich niedzielnych spodniach i białej koszuli ze stójką zapiętą
pod szyją. Koszula obciągnięta jest gładko na jego zgarbionych plecach, garb
wygląda na większy ni\ zawsze, jak to w białej koszuli, i twarz ma te\
zmienioną.
-68-
Patrzy dzisiaj ludziom w oczy, z godnością, twarz ma tragiczną i opanowaną,
ściska nam ręce po kolei, kiedy wchodzimy na ganek i wycieramy buty, trochę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl