[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czy twój ojciec mógł aż tak ryzykować, by wplątać się w podejrzane
konszachty? Czy to ci jakoś pasuje do całości? nieoczekiwanie zapytał
Mike.
Sama tyle razy się nad tym zastanawiała, tyle razy w bezsenne noce w
nieskończoność zadawała sobie takie pytania.
Nie, to zupełnie do niego nie pasowało odparła. Ale człowiek
pogrążony w rozpaczy pewnie jest zdolny do najdziwniejszych rzeczy. To
było jedynie wytłumaczenie, jakie znajdowała. Ojciec nigdy nie zaprzeczył
oskarżeniom. Potem wydarzył się wypadek. Któregoś wieczoru, gdy ojciec
już był wykluczony z drużyny, najechał na niego pijany kierowca. Myślałam
wtedy, że już nic gorszego nie może nas spotkać. A jednak się zdarzyło,
dodała w duchu.
Wiele osób podejrzewało, że SOS próbował popełnić wtedy
samobójstwo.
Na pewno nie zaprzeczyła stanowczo. Nigdy by tego nie zrobił
ze względu na pamięć o Ariel... albo na mnie.
W każdym razie nie wtedy, dokończyła w myślach.
Jako człowiek parający się piórem Mike potrafił właściwie ocenić
dobór słów.
Chyba nie w tej kolejności...
W tej. Nie będzie się okłamywać, choćby tego chciała. Już
pogodziła się z bolesną prawdą. Wiem, że ojciec bardziej kochał Ariel.
Zresztą mama też
powiedziała obojętnym tonem. Ja także wyznała z żałosnym
uśmiechem. Ariel była radosna, pogodna, pełna życia. Wszyscy za nią
przepadali.
88
R
L
T
Umilkła na chwilę i zapatrzyła się na widok za oknem. Czuła na sobie
wzrok Mike a.
Któregoś razu mama zdenerwowała się na mnie, bo czegoś nie
zrobiłam. To było niedługo po śmierci Ariel. Nie pamiętam już, co to było,
chyba jakaś bzdura... Machnęła ręką. Wtedy usłyszałam, jak mama
mówi do siebie, że to ja powinnam była umrzeć, a nie jej Ariel.
Widział, że zagryzła dolną wargę, jakby w ten sposób walcząc z
przejmującym smutkiem.
Opamiętała się. Gdyby nie to, że jechali samochodem, odwróciłaby się
i odeszła.
Nigdy wcześniej nikomu tego nie powiedziałam. Wypuściła
powietrze. Głos jej drżał, łzy paliły pod powiekami. Nie chciała patrzeć na
Mike a. Umiesz wyciągać ludzi na zwierzenia.
Próbował wyobrazić sobie siebie na jej miejscu. Jak to jest usłyszeć
takie słowa z ust osoby, którą się kocha. To mu się nie mieściło w głowie.
Po śmierci mamy czuł się przerazliwie samotny, ale miał obok siebie braci.
Prawdę mówiąc, nigdy nie był pozostawiony samemu sobie, zdany tylko na
siebie. Miranda przeżyła piekło.
Po raz pierwszy zobaczył ją w innym świetle. Już nie patrzył na nią
jedynie jak na atrakcyjną dziewczynę, córkę byłego mistrza baseballu.
Poruszyło go jej wyznanie.
Skręcił w ulicę prowadzącą do rodzinnego domu i zaparkował przy
podjezdzie.
Strasznie mi przykro, Mirando.
Dlaczego? Bo wyciągnąłeś mnie na zwierzenia? zapytała,
uśmiechając się z przymusem. Oczy ją piekły. Uśmiechnęła się szerzej, by
zdusić przepełniające ją uczucie smutku.
89
R
L
T
Mike popatrzył na nią przenikliwie. Chciałby otoczyć ją ramionami,
przytulić do siebie, jakoś pocieszyć, choć wiedział, że to niemożliwe.
Nie, za mimowolne przywołanie bardzo bolesnych wspomnień.
Miranda zaśmiała się cicho.
Przecież na tym polega twoja robota, nie? Nim zdążył
odpowiedzieć, skinęła w stronę niebieskoszarego domu. Nie wysiadamy?
Chyba już na nas pora.
Mike nie kontynuował tematu. Wyraz twarzy Mirandy naprawdę go
poruszył. Czuł się winny, że doprowadził ją do takiego stanu, a jednocześnie
chciał ją otoczyć opieką.
Oczywiście może od razu wybić to sobie z głowy, uprzytomnił sobie
szybko. Miranda jest zbyt niezależna i samodzielna, by do czegoś takiego
dopuścić. Niechcący pozwoliła sobie przy nim na okazanie słabości i
zapewne czuje się tym skrępowana.
Nie chciał tego wykorzystywać, chciał okazać jej swoje wsparcie.
Może obudził się w nim duch rycerza w lśniącej zbroi, zastanowił się.
Wysiadł z samochodu, okrążył go i podszedł od strony pasażera, by
otworzyć Mirandzie drzwi. Uprzedziła go i zrobiła to przed nim. Spódniczka
w biało czarną kratę podwinęła się, odsłaniając niesamowicie zgrabne nogi.
Na ten widok zrobiło mu się gorąco.
Podał Mirandzie rękę, lecz nie skorzystała z pomocy. Sięgnęła po
bukiet. Trzymała go przed sobą jak talizman.
Ledwie zrobili krok w stronę domu, frontowe drzwi otworzyły się na
oścież. Alejka była obsadzona krzakami róż, mimo pory roku pulsujących
żółtym kolorem. W południowej Kalifornii takie rzeczy często się zdarzają.
Na progu stała drobna kobieta z burzą krótko przyciętych jasnych
włosów. Uśmiechała się promiennie do przybyłych.
90
R
L
T
Jak zwykle na szarym końcu powitała najstarszego syna. Dla niej
zawsze byli synami, określenie pasierb nigdy dla niej nie istniało. Ale
przyprowadziłeś gościa, więc ci daruję. Wspięła się na palce i serdecznie
pocałowała syna w policzek, po czym odwróciła się do Mirandy.
Uśmiechnęła się, jeśli to w ogóle było możliwie, jeszcze promienniej i
wyciągnęła do niej rękę.
Witam, jestem Kate Marlowe.
Spodobał jej się zdecydowany uścisk Mirandy. Lubiła takie kobiety.
Popatrzyła na bukiet, który Miranda trzymała w drugiej ręce.
Jakie piękne róże! powiedziała uradowana.
Miranda ze zdenerwowania niemal zapomniała o kwiatach, zatem
pośpiesznie wręczyła je Kate.
To dla pani powiedziała. Nie miałam pojęcia, co przynieść
wyznała.
W oczach matki Mike a było tyle ciepła i sympatii, że od razu poczuła
się razniej. I z miejsca ją polubiła.
Kate z uśmiechem przyjęła kwiaty.
Bardzo dziękuję, ale naprawdę nie trzeba było się kłopotać.
Popatrzyła na Mike a. Chyba nie wypaplałeś, że to nasza rocznica, co?
Mike objął ją ramieniem i ucałował w policzek. Nie trzeba było
wielkiej przenikliwości, by od razu widzieć, jak bardzo są sobie oddani.
Nie wiedziałem, że to tajemnica.
Jeśli przyjęcie jest z jakiejś okazji, to kobiety poczuwają się do
obdarowania gospodarzy pouczyła go Kate. Jej ton jednoznacznie
świadczył, że nie robi sobie nadziei, że jej syn będzie pamiętał o tym na
przyszłość. Odwróciła się do Mirandy.
Proszę mu wybaczyć. Mike nie ma wielkiego doświadczenia w
91
R
L
T
relacjach z kobietami.
Mike zrobił urażoną minę, udając, że czuje się dotknięty wyjawieniem
jego sekretu.
Czemu nie napiszesz o tym w Internecie? skrzywił się.
Kate może tego nie zrobi, ale ja się nie powstrzymam odezwał się
Trent, idąc w ich stronę. Uśmiechnął się szeroko do Mirandy. Cześć,
jestem...
Jeden z męczącego tria wszedł mu w słowo Mike, ujmując
Mirandę pod ramię. Może pójdziemy i poznam cię z moim tatą?
zasugerował.
... Trent zawołał za nimi brat.
Miranda roześmiała się i pomachała do niego. Mike otworzył szklane
[ Pobierz całość w formacie PDF ]