[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Julietta?  pytała zaskoczona.
Wiadomość sprawiła, że rumieńce, których dostała na jego widok,
zbladły.
 Chce zobaczyć Alexa.
 Oczywiście, zawiozę go do niej.  Zaczęła biec w stronę domu. 
Zaraz do ciebie wrócę  zawołała.
 Nie mogę czekać, muszę złapać samolot, przyszedłem tylko, żeby
ci to powiedzieć.
 %7łeby mi powiedzieć?  powtórzyła.  I to wszystko?
Nie podobał mu się wyraz jej twarzy, domagała się czegoś, czego
nie chciał dać. Wzruszył ramionami, zdenerwowany.
 To nie moja żona.
 Alex jest twoim bratem.
 Dziwne, że wszyscy przypomnieli sobie o tym dopiero teraz 
odparł z goryczą.
 Słucham?  pytała zaskoczona.
Nie miał prawa mówić do niej w ten sposób, ona zawsze pamiętała
i już wcześniej próbowała zainteresować go losem chłopca.
Wepchnął ręce do kieszeni dżinsów.
 Nieważne  mruknął.
93
emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Usłyszeli tupot, jakby ktoś biegł w ich stronę.
 Mari! Czas na kola...  Alex stanął jak wryty na widok starszego
brata.  Nikos?  spytał nieśmiało.
 Cześć  przywitał chłopca Nikos.
Malec przenosił wzrok z jednego na drugie, zaskoczony,
niespokojny. Nikos nie mógł na to patrzeć, za bardzo przypominało mu
własne dzieciństwo, własne pogrzebane nadzieje. Tylko że on liczył na
ojca, a ojcowie mają znacznie większy wpływ niż bracia, nie mówiąc o
braciach przyrodnich. Ale ojciec Alexa przebywał tysiące kilometrów
stąd, a gdyby nawet był na miejscu, nie na wiele by się zdał. A niech
to!
 Posłuchaj, Alex  zwrócił się do chłopca.  Przyjechałem, żeby cię
zabrać do mamy. Potrzebuje cię, jest w szpitalu.
 W szpitalu?  Mały patrzył na Mari.
 Chodzi o dzidziusia. Pamiętasz, jak kładłeś mamusi ręce na
brzuchu? Był taki duży i twardy.
Skinął głową.
 Dlatego jest w szpitalu?  dopytywał się.
 Trochę nas to zaskoczyło. Mamusia chce się z tobą zobaczyć.
Być może będzie musiała tam zostać, jeżeli dziecko zacznie się rodzić.
 Teraz?
 Teraz  potwierdziła.
 A co z kolacją?
 Ciocia Em zapakuje wszystko i będziemy mogli zabrać jedzenie
ze sobą. Zjemy w domu, kiedy wrócimy od mamusi. Zrobimy sobie
piknik.
 Naprawdę?  zapalił się do pomysłu.
 Tak  uśmiechnęła się Mari.  Biegnij powiedzieć cioci Em, że
musimy jechać.
Nikos przysłuchiwał się tej rozmowie w osłupieniu. Mari
dokładnie wiedziała, co mówić, jakim tonem. Nie robiła złudnych
94
emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
nadziei, nie dawała obietnic bez pokrycia, nie próbowała uspokajać go
za wszelką cenę. Proponowała wsparcie i przyjazń.
 Gdzie byłaś, kiedy dorastałem?  szepnął.
 Byłam za młoda, nie przydałabym się na nic.
Ruszyła w stronę domu, Nikos za nią. Będzie miał okazję spotkać
ciocie.
Kiedy je poznał, zrozumiał Mari i jej spojrzenie na świat. Starsze
panie były uprzejme, miłe i troskliwe. Komplementowały jego urodę,
zauważyły ogromne podobieństwo do młodszego brata i dziwny zbieg
okoliczności.
 To zabawne  zwierzała się ciocia Em.  Mari sądziła, że ma być
nianią Nikosa. Wyobrażasz sobie?  śmiała się serdecznie.  Twoją
nianią! Cha, cha!
 Wyobrażam  odparł bezbarwnie.
Mari udawała, że nie słyszy, ale nie potrafiła zapanować nad
rumieńcami. Spakowała jedzenie, które przygotowały ciocie.
 Naprawdę musimy już iść.  Poprowadziła Alexa w stronę drzwi.
 Podziękuj  przypomniała mu.
 Dziękuję  powtórzył grzecznie, potem podszedł i serdecznie
uścisnął starsze panie.  Dziękuję za ciasteczka i karty i że
pozwoliłyście mi pływać waszą łódką. Mogę przyjść jeszcze raz?
 Oczywiście  zgodziła się ciocia Em.
 Jak najbardziej  wtórowała jej ciocia Bett.  Taki urodzony
żeglarz jak ty powinien częściej pływać.  Rzuciła okiem na Nikosa. 
Następnym razem przyjdz z mamą.
Mari pocałowała ciocie, wzięła chłopca za rękę, w drugą chwyciła
koszyk z jedzeniem. Ruszyli do samochodu.
 Pojadę za wami  mówiła do Nikosa.  Tylko nie myśl, że zdążę
za tobą, jeśli będziesz pędził... A ty  zwróciła się do Alexa  pilnuj go,
żeby nie jechał za szybko, dobrze?
95
emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Mały chłopiec zaniemówił i wpatrywał się w nią szeroko otwartymi
oczami. Duży tak samo.
 Chwileczkę...  Nikos odezwał się pierwszy, ale Mari zmroziła go
wzrokiem.
 Jestem pewna, że Alex woli jechać twoim wspaniałym jaguarem
niż moim gruchotem.  Otworzyła drzwi.  Wskakuj, Alex.
 Co to...
 Ani słowa.
Nikos gromił ją wzrokiem, ale zamilkł. Lodowate spojrzenie Mari
zamieniło się w słodki uśmiech.
 To świetny pomysł  wyjaśniła radośnie, ale Nikos wyczuwał w
jej głosie stanowczość.
 W porządku  mruknął.  Zobaczymy się w szpitalu.
Jaguar zawsze wydawał mu się samochodem dla dwojga.
Jeśli była to piękna kobieta, wręcz za dużym. Teraz jednak czuł
się niezręcznie, zamknięty na tak małej przestrzeni z Alexem. Jechał
szybko, ale bez przesady. W lusterku widział reflektory samochodu
Mari.
Chłopiec siedział nieruchomo, w milczeniu, wyciągał jedynie szyję,
żeby wyjrzeć przez szybę. Kiedy zobaczył szpital, westchnął głęboko,
jakby brakowało mu tchu.
Pod wpływem nagłego impulsu Nikos wyciągnął do chłopca rękę.
Malec oplótł palcami jego dłoń, ściskał go mocno. Ciągle patrzył przed
siebie, przygryzł dolną wargę. Kiedy zatrzymali się na parkingu przed
szpitalem, Nikos znów ścisnął rękę Alexa, dodając mu otuchy.
Chłopiec spojrzał na niego wielkimi, przerażonymi oczami.
 Chcę do taty  szepnął.
Nikos czuł ucisk w gardle. Zacisnął zęby. Musiał włożyć wiele
wysiłku w to, by rozluznić mięśnie.
 Wiem  zaczął mówić nieco ochryple.  Taty nie ma w tej chwili.
Ale jest Mari, jestem ja. Pójdziemy z tobą, jeśli chcesz.
96
emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Nie miał pojęcia, dlaczego to mówi! A właściwie to wiedział
doskonale, były to słowa, na które czekał, gdy był dzieckiem, a jego
mamę zabrali do szpitala. Na wiele lat wymazał to z pamięci, ale teraz
przypomniał sobie każdy szczegół. Długie korytarze, metaliczne
dzwięki, przyciszone głosy, ludzie przechodzący obok, mijający go,
jakby go nie było. Ale on był. Nie było ojca, zupełnie tak jak teraz.
 Chodzmy.  Wziął chłopca za rękę.
Nie pozwoli go skrzywdzić.
Mari nie wiedziała, co zaszło między braćmi w drodze do szpitala,
ale coś się zmieniło. Zobaczyła to od razu, kiedy wysiadła z
samochodu i ruszyła w ich stronę. Nikos stał przy Aleksie, trzymał go
za rękę. Była to swoista opiekuńcza bliskość. Do personelu szpitala
mówił zdecydowanym głosem, do chłopca łagodnie, pocieszał go, kiedy
szli do pokoju Julietty. Z takiego Nikosa ojciec byłby dumny: odpowie-
dzialny, zaradny, troskliwy mężczyzna, który panuje nad sytuacją.
Mari obserwowała ich w milczeniu.
 Chcemy się zobaczyć z panią Costanides  Nikos poinformował
pielęgniarkę.
Poszła z nimi, ponieważ tego chciał, rozmawiała z Juliettą, bo w
sali nie był zbyt rozmowny. Ale był tam, trzymał Alexa za rękę, kiedy
Mari pocieszała Juliettę. Potem Alex podszedł do mamy, więc Mari i
Nikos stanęli nieco z tyłu. Kobieta pogłaskała chłopca po buzi, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl