[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prostej linii, po której wybawicielka ta biegła ku niej.
Tak, ale teraz znowu ku linii tej cofać się zaczyna; człowiek z żółtą blachą
u piersi wyprzedził lecącą za nim gawiedz, wyciągnął rękę i dotknął brzegu
jej chusty. Skoczyła, stanęła na jednej z szyn żelaznych. Z twarzą podniesio-
ną ku ciemnemu sklepieniu wyciągnęła w górę obie ręce. Usta jej otworzyły
się i wydały niewyrazny wykrzyk. Rzuciłaż ku gwiazdzistemu niebu skargę
żałosną czy słowo przebaczenia, czy może imię swego dziecka? Nikt nie do-
słyszał. Człowiek z żółtą blachą, stropiony zrazu nagłym rzuceniem się ko-
biety, znalazł się znowu przy niej i porwał ją za skraj chusty. Ona błyska-
wicznym ruchem chustę zrzuciła i w ręku policjanta zostawiła, a sama na
ziemię upadła.
 Stój! stój!  rozległ się w tłumie straszliwy okrzyk.
Ale purpurowe oko słuchać nie chciało, leciało wciąż w powietrzu, a ko-
pyta końskie dzwoniły po sztabach żelaznych.
 Stój! stój!  krzyczał tłum nieustannie, przerazliwie. Woznica porwał się
na kozle, stanął, zgarnął w dłoń długie lejce i głosem ochrypłym od przeraże-
nia krzyknął na konie, aby stanęły.
Stanęły, ale wtedy, gdy ciężkie koło z lekkim stukiem zsunęło się już z
piersi rozciągniętej na ziemi kobiety.
W grobowym milczeniu stał tłum pośród wspaniałej ulicy, pobladłe od
zgrozy twarze i dyszące przestrachem piersi schylały się nad ciemną posta-
cią, która na kształt nieruchomej plamy leżała na białej pościeli śniegu.
Koło olbrzymiego wozu zgruchotało pierś Marty i wygnało z niej życie.
Twarz jej pozostała nietknięta i szklistymi oczami patrzała w gwiazdziste nie-
bo.
172 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl