[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie ma sensu zamartwiać się przeszłością. Nie można cofnąć... Oh, to na nic! Nie
trzeba myśleć. Nie wolno!
Przepisałem jej łagodny środek nasenny i pożegnałem się. Gdy odchodziłem, zasta-
nawiałem się nad jej ostatnimi słowami.  Nie można cofnąć... Czego? A może kogo?
Ta nasza ostatnia rozmowa była w jakiś sposób przygotowaniem do tego, co miało
wkrótce już nadejść. Nie oczekiwałem tego, rzecz jasna, ale gdy dowiedziałem się, co się
zdarzyło  nie byłem zdziwiony. Widzicie, Mary Barton cały czas robiła wrażenie nie
słabego grzesznika, który zbłądził na drodze cnoty, ale zdecydowanej, silnej psychicz-
nie kobiety, która ma niezłomne zasady, według nich postępuje i nie załamie się tak
długo, jak długo będzie w nic wierzyć. Zaciekawiło mnie więc, że ostatnie jej stwierdze-
nia podczas pożegnalnej rozmowy zdawały się zdradzać chwiejność przekonań. Teraz
wiem, że były początkiem wyrzutów sumienia, tego bezlitosnego sędziego duszy.
Zdarzyło się to w Kornwalii, w małym nadmorskim kurorcie, pustawym o tej porze
roku. Był koniec marca, o ile dobrze pamiętam. Dowiedziałem się z gazet, że jakaś panna
Barton wynajęła pokój w małym hoteliku. Zachowywała się bardzo dziwnie i niezrów-
82
noważenie, jak stwierdzali wszyscy, którzy mieli z nią do czynienia. Nocami przecha-
dzała się po pokoju mówiąc do siebie i przeszkadzając spać innym. Pewnego dnia od-
wiedziła wikarego tamtejszej plebanii mówiąc, że chciałaby wyznać coś, co ma dla niej
ogromne znaczenie.  Popełniłam zbrodnię ...  po czym nagle urwała, wstała od konfe-
sjonału i oddaliła się pospiesznie mówiąc, że przyjdzie może innego dnia. Odniósł wra-
żenie, że jest osobą chorą na umyśle, i nie potraktował jej wyznania poważnie.
Następnego dnia odkryto jej nieobecność. W pokoju znaleziono list, który zosta-
wiła dla koronera. Brzmiał następująco:
 Usiłowałam rozmawiać wczoraj z wikarym, wyznać wszystko  nie mogłam. To
ona mi nie pozwala. Mogę dać zadośćuczynienie tylko jedną drogą  życie za życie,
a moje życie musi się skończyć tak, jak jej. Mnie również musi pochłonąć morze.
Wydawało mi się, że miałam prawo tak postąpić, ale widzę teraz, że to wszystko na nic.
Jeśli mam zyskać przebaczenie Amy, muszę iść za nią. Proszę nie winić nikogo za moją
śmierć  Mary Barton .
Jej rzeczy znaleziono na wyludnionej plaży. Tam rozebrała się i wypłynęła w mo-
rze. Prąd wody w tym rejonie był niebezpieczny i znosił w dół wybrzeża. Ciała zatem
nie odnaleziono, a śmierć przez utonięcie została po jakimś czasie zatwierdzona. Była
bogatą kobietą, jej majątek obliczono na 100 tysięcy funtów. Nie zostawiła testamentu,
wszystko więc odziedziczyła najbliżej z nią spokrewniona rodzina, kuzyni z Australii.
W gazetach ukazały się artykuły sugerujące związek między tą śmiercią a tragedią Amy
Durrant na Wyspach Kanaryjskich, której utonięcie spowodowało psychiczne załama-
nie Mary Barton. Zledztwo zakończono werdyktem:  samobójstwo na skutek chwilo-
wej niepoczytalności . I tak oto spada kurtyna na tragedię Amy Durrant i Mary Barton
 zakończył opowiadanie dr Lloyd.
Zapadła cisza. Przerwała ją Jane Helier wybuchając z oburzeniem:
 Ależ nie może pan przerwać tej historii w najciekawszym momencie. Proszę
mówić dalej!
 Przykro mi, panno Helier, ale to nie powieść w odcinkach. To po prostu życie,
a życie samo dyktuje, gdzie należy się zatrzymać.
 Ale ja tak nie chcę  protestowała Jane.  Chcę znać prawdę do końca.
 Tu właśnie musimy zrobić użytek z naszego umysłu  wyjaśnił jej sir Henry.
 Dlaczego Mary Barton zabiła swą towarzyszkę? To pytanie postawił nam dr Lloyd
swym opowiadaniem i my mamy znalezć na nie odpowiedz.
 Oh, mogła ją zabić z wielu powodów  powiedziała panna Helier.  Na przy-
kład... No, sama nie wiem. Mogła jej działać na nerwy albo z zazdrości, choć dr Lloyd
nie wspominał o żadnych mężczyznach. Ale na morzu, cóż, sami wiecie, co się mówi
o podróżach, zwłaszcza statkiem.
83
Panna Helier umilkła, jakby wyczerpana tym potokiem słów, a reszta zebranych
ostatecznie doszła do wniosku, że to, co znajdowało się na ślicznej główce aktorki, było
niewspółmiernie bogatsze od tego, co kryje jej wnętrze.
 Najchętniej podałabym wszystkie rozwiązania jakie przychodzą mi na myśl, ale
wiem, że muszę wybrać tylko jedno  zabrała głos pani Bantry.  Uważam, że ojciec
panny Barton zdobył fortunę rujnując tym samym ojca Amy Durrant, więc Amy posta-
nowiła zemścić się. Oh, nie! To zupełnie na opak! Co za kołomyjka! Po co bogata dama
miałaby zabijać swą towarzyszkę, biedną i niepozorną? Już mam! Panna Barton miała
młodszego brata, który popełnił samobójstwo z miłości do Amy Durrant. Panna Barton
czekała na odpowiedni moment. Amy zjawiła się w końcu w jej życiu. Została przyjęta
do pracy przez pannę Barton jako jej dama do towarzystwa i wyjechała z nią na Wyspy,
i tam panna Barton dokonała swej zemsty. Co wy na to?
 Wspaniale  podchwycił sir Henry.  Szkopuł w tym jednak, że nic nie wia-
domo o istnieniu brata panny Barton.
 Możemy to przecież wywnioskować  broniła swych racji pani Bantry.  Gdyby
nie miała brata, nie miałaby motywu zbrodni. A więc musiała go mieć. Zgadza się pan
z tym, Watsonie?
 Wszystko ładnie pięknie, Dolly  wtrącił się pułkownik.  Ale to tylko twój do-
mysł.
 No pewnie. Ale wszystko, co możemy zrobić w tej sytuacji  to snuć domysły.
Nie mamy przecież żadnych jasnych przesłanek. Spróbuj ty zgadnąć, mój kochany. No
proszę, słuchamy.
 Daję słowo, nie wiem, co powiedzieć. Myślę, że jest coś w tym, co powiedziała
panna Helier. Może chodziło o jakiegoś mężczyznę... Dajmy na to, że jakiś wysoko po-
stawiony duchowny zjawił się w ich życiu. Obie ha5owały dla niego obrus na ołtarz czy
coś podobnego, a on podziękował pannie Durrant jako pierwszej. Mogło przecież się to
odbyć w ten sposób. Zauważ tylko, że na końcu udała się właśnie do pastora. Takie ko-
biety często tracą głowę dla przystojnego duszpasterza. Stale się o tym słyszy.
 Sądzę, że moje rozwiązanie będzie trochę bardziej szczegółowe, choć i ja muszę
przyznać, że nie mogę niczego twierdzić z całą pewnością  zabrał głos sir Henry.
 Wydaje mi się, że panna Barton zawsze była osobą psychicznie niezrównoważo-
ną. Takich wypadków zdarza się więcej, niż mogliby państwo przypuszczać. Jej mania
przybierała na sile, aż w końcu i ona zaczęła wierzyć, że jej posłannictwem jest uwolnić
świat od pewnych kobiet  femmes fatale, jak się o nich mówi potocznie. Nic nie wiemy
o przeszłości Amy Durrant, ale możliwe, że miała tzw. czarne karty w swym życiu. Panna
Barton dowiaduje się o tym i decyduje się zabić. Pózniej jej idea  posłannictwa zaczyna
się chwiać, a ją samą ogarniają wyrzuty sumienia. Jej samobójstwo jest dowodem na za-
łamanie psychiczne. Cóż, widzę, że zgadza się pani ze mną, panno Marple.
84
 Obawiam się, że niezupełnie, sir Henry  odparła starsza pani uśmiechając się
przepraszająco.  Wydaje mi się, że właśnie jej samobójstwo wskazuje na nią jako na
bardzo sprytną i przemyślną osobę.
Jane Helier wykrzyknęła raz jeszcze przerywając pannie Marple.
 Oh! Jakaż jestem głupia! Czy mogę jeszcze raz typować? Oczywiście to musiało
być właśnie tak. Szantaż!! Dama do towarzystwa szantażowała pannę Barton. Nie wiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl