[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sówce myśli, a o niedoli Iren. Chciałby wiedzieć, co się będzie działo w następ-
nym odcinku, jutro, ale jak przyspieszyć czas?! A tu Maksymkę, dzieciaka, nawet
jeszcze nie wyrostka, strasznie niepokoi to, co może się stać w nocy: naprawdę
mocno napięły się stosunki między grupą rockową i bandą rokerów. Wydaje mu
się, że pod oknem śmigają motocykle bez tłumików, ale może to tylko chrapanie
ojca. . . Maksymka wyobraża sobie, jak to on wtrąci się do zatargu i wtedy Iren
będzie jego. Oczywiście, całowanie się z dziewczynami jest głupie i nieciekawe,
ale spacer z Iren po Puszkina, z trzymaniem za ręce to by było coś. Z tą słodką
myślą Maksymka zasnął.
Następnego dnia w szkole nie mógł się skoncentrować. Nie udało mu się roz-
wiązać ani jednego zadania na klasówce a czort z nią. W życiu istnieją znacz-
nie ważniejsze problemy. Los Iren jest ważniejszy. Znalazłszy się w przestrzeni
między dwoma takimi typami jak lider grupy i przywódca rokerów, może stracić
swoje życie.
Przez cały dzień Maksymka czekał na wieczór, to znaczy na nowy odcinek.
I oto doczekawszy się chwili, kiedy dorośli zasiedli u siebie w pokoju oglądać
serial Pogotowie ratunkowe , Maksymka przymknął drzwi i zagłębił się w wy-
darzeniach ze środowiska młodzieżowego.
To, co powinno było mieć miejsce, a czego się obawialiśmy, być może zda-
rzyło się w nocy, ale poza kadrem. Można się tylko tego domyślać na podstawie
zaciekłej sprzeczki między liderem grupy rockowej i Iren.
Nie chciałam tego! krzyczała Iren, załamując szczupłe długie dłonie.
A on nie dał rady poniżyć mojej ludzkiej godności w ciemnym małpim gaju, po-
między połamanymi motocyklami, przy akompaniamencie odległej muzyki z ma-
gnetofonu. Sprawa skończyła się na pocałunkach, żebym tak pękła!
Och, nie! zakrzyknął w odpowiedzi lider grupy. Nie łżyj, nieszczę-
sna! Dobrowolnie poszłaś do niego i oddałaś się temu niegodziwcowi. Opowiem
o twej hańbie całemu światu!
173
O, tylko nie mamie! Mama nie może się dowiedzieć! błagała Iren, ale
nie doczekała się odpowiedzi.
Rozczochrany i niewyspany lider rzucił się na nią. Zamierzał udusić dziew-
czynę.
Iren udało się odskoczyć, zaczęli się ganiać dookoła zestawu perkusyjnego,
ustawionego na scenie.
Ale nie udało się Iren uciec daleko. Na pomoc liderowi przyszedł perkusista.
Razem udało im się związać Iren i wcisnąć knebel w jej różowy przełyk. Potem
odciągnęli ją za kulisy, gdzie panował mrok i widzowie nie dowiedzieli się, gdzie
została zamknięta.
Za sceną dał się słyszeć warkot, na scenę wjechał na swoim harleyu wódz
rokerów.
Gdzie ona jest? Gdzieście ją ukryli, pacany? ryknął. Ale zakurzona sala
milczała, nie miał kto mu udzielić odpowiedzi.
Roker zaczął szukać swojej ukochanej, ale bez powodzenia. Kiepsko oriento-
wał się w konfiguracji sceny widać trafił na nią po raz pierwszy w życiu.
I wtedy Maksymka zrozumiał, że oto nadeszła jego wielka chwila. . .
Podszedł na paluszkach do drzwi za nimi słychać było rozmowę, dorośli
zajęci, nie oderwą się od Pogotowia ratunkowego Maksymka ma mniej więcej
pół godziny na realizację pomysłu.
Narzucił kurtkę i skradając się, przeszedł za plecami dorosłych.
W tym właśnie momencie żona anestezjologa przekonywała młodego pielę-
gniarza:
Ale wy mnie wcale nie znacie! Nie możecie zrozumieć moich duchowych
zapotrzebowań, drżenia mojej dojrzałej duszy.
Czy to takie ważne? namiętnie syczał w odpowiedzi sąsiad.
Co się dalej działo Maksymki nie interesowało.
Sturlał się migiem po schodach, przytrzymał drzwi wejściowe, żeby nie huk-
nęły jak armata i już był na ulicy.
Wieczór był chłodny, jesienny, dopiero co ustał deszcz, w powietrzu domino-
wał zapach opadłych liści i mokrych płotów. Mała postać Maksymki przeskaki-
wała rzadkie kręgi światła na jezdni i znikała w gęstym półmroku.
Obok Domu Kultury Wodniaków Maksymka na sekundę zatrzymał się, roz-
ważał różne warianty przedostania się do wnętrza. Zauważywszy przy głównym
wejściu dwa motocykle z palącymi papierosy rokerami, zrozumiał, że szansą mo-
że być tylko tylne wejście.
Przebiegł wąskim zaułkiem między Domem Kultury i łaznią. Oto jest tylne
wejście. Drzwi tylko przymknięte, za nimi widać słabe światło. Dziś Dom Kultury
[ Pobierz całość w formacie PDF ]