[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale bardzo tego pragnęła. Zwłaszcza teraz, kiedy stała tak blisko Stephena,
słyszała szum morza i wiatru. Odruchowo przytuliła się do niego, jednak on zaklął
cicho pod nosem i odsunął ją łagodnie. Speszyła się, lecz tylko na chwilę, dopóki
nie obróciła się i nie ujrzała stewarda, który właśnie podszedł do nich z napojami.
- Dziękuję, Wiktorze - Stephen skinął mu głową - zostaw tu tacę.
Mówił spokojnie, lecz Rebeka czuła, że jest spięty. Trzymając ją mocno za
ramię, podprowadził do fotela i zaproponował, by usiadła. Kiedy steward odszedł,
usiadł obok niej i w milczeniu zapatrzył się w morze.
Tak, Stephen był spięty. Czuł, że jego ciało płonie żywym ogniem. Nie
pamiętał, żeby kiedykolwiek, nawet w młodości, jakaś kobieta tak na niego
działała. Znał dobrze sztukę uwodzenia i perswazji, potrafił stosować ją z
wyczuciem, ale kiedy dłużej niż pięć minut znajdował się sam na sam z tą kobietą,
czuł, że dzieje się z nim coś dziwnego, i z trudem panował nad pożądaniem.
Fascynowała go miękkość, z jaką Rebeka wtula się w jego ramiona, ufność
w jej oczach, oddanie i tkliwość. Tak samo jak w gaju oliwnym, wydało mu się
nagle, że spoglądał w jej przejrzyste niczym woda oczy już setki razy.
Wyjął cygaro, nadal wzburzony. Być może to wrażenie, że znają się od
dawna, to tylko mrzonki, ale pożądanie, które go ogarniało, było całkowicie
realne. Wiedział, że nie stać go teraz na żadne gierki i podchody, więc kierowany
impulsem postanowił wyznać jej szczerze, co myśli i co czuje.
- Jesteś niezwykła, Rebeko. Piękna i taka... kusząca. Pragnę cię, wiesz o
tym?
Rebeka poczuła, że jej serce na chwilę staje, a potem znów zaczyna bić,
wciąż wolno, lecz ze zdwojoną siłą. W milczeniu wypiła łyk koktajlu i odparła
przez ściśnięte gardło:
- Wiem. To... bardzo mi pochlebia.
Rzeczywiście, jego pożądanie zadziwiało ją i przerażało, ale jednocześnie
sprawiało niezwykłą przyjemność, niemal rozkosz.
- To może... - zawahał się przez chwilę - pójdziemy do mojej kabiny?
Podniosła na niego wzrok. Serce dyktowało jej inną odpowiedz, a rozum
inną. Jego propozycja zabrzmiała tak lekko, tak naturalnie, tak zwyczajnie. Stał
przed nią mężczyzna, któremu potrafiłaby się oddać całkowicie, bez reszty, i oto
teraz była o krok, by to uczynić. Boże, marzyła o tym!
Chociaż jednak znalazła się tuk daleko od Filadelfii, chociaż uciekła i
postanowiła zaszaleć", nadal istniały dla niej granice, których nie potrafiła
przekroczyć.
- Nie mogę.
- Nie możesz? - Zapalił cygaro, zdziwiony tonem, jakim rozmawiają o tej
sprawie. Można by pomyśleć, że dyskutują, co zamówić w restauracji. - Nie
możesz czy nie chcesz?
Westchnęła, dłonie jej zwilgotniały. Odstawiła szklankę i spojrzała mu w
oczy.
- Nie mogę. Chociaż chcę. Bardzo tego chcę, ale...
- Ale co?
- Tak mało o tobie wiem... - Znów wzięła szklankę, ponieważ nie bardzo
wiedziała, co zrobić z pustymi rękami. -Znam twoje imię, wiem, że jesteś
właścicielem gaju oliwnego i że lubisz morze. To nie wystarczy.
- W takim razie powiem ci więcej. Uśmiechnęła się lekko.
- Nie wiem nawet, o co mogłabym cię zapytać. Usiadł wygodniej. Napięcie
opuściło go równie szybko, jak się pojawiło. Sprawił to jej uśmiech. Dotychczas
nikomu się nie udawało z taką łatwością go podniecać, a zaraz potem wprowadzać
w stan błogiego spokoju.
- Wierzysz w przeznaczenie, Rebeko? - zapytał. - W to, że jakieś
nieoczekiwane, drobne wydarzenie może kompletnie i nieodwracalnie odmienić
czyjeś życie?
Pomyślała o śmierci ciotki i własnych niespodziewanych decyzjach.
- Tak, wierzę.
- To dobrze. - Zerknął na nią, odwrócił wzrok, ale po chwili znów na nią
spojrzał, spokojnie i w skupieniu. - Już niemal zapomniałem, że ja też wierzę w
przeznaczenie. Na szczęście w porę spotkałem ciebie.
Rebeka zdała sobie sprawę, że są różne sposoby uwodzenia.
Spojrzenie i ton głosu mogą działać równie silnie jak pieszczota - a tak
właśnie uwodził Stephen. W tej chwili pragnęła go tak bardzo, jak jeszcze nigdy
niczego i nikogo. Nie spodziewała się nawet, że to uczucie może przybrać taką
siłę. Wstała i podeszła do barierki, żeby dać sobie trochę czasu do namysłu.
Może więc powinna mu ulec? Może już nigdy nie spotka nikogo takiego?
Pal licho konsekwencje, kiedy można mieć chwilę najcudowniejszego szczęścia, a
potem wspaniałe wspomnienia.
Podszedł do niej po chwili, stanął obok i również zapatrzył się w morze.
- Kiedy byłem młody, bardzo młody - zaczął - również przydarzyło mi się
coś, co odmieniło moje życie. Mój ojciec kochał morze. %7łył dla niego. I umarł.
Rebeka spojrzała na niego z ukosa. Stephen uśmiechał się smutno.
Wyglądał tak, jakby mówił bardziej do siebie niż do niej, jakby przywoływał
najmilsze i zarazem najbardziej bolesne wspomnienia.
- Pamiętam taką scenę... - podjął przerwaną opowieść. -Miałem wtedy
jakieś dziesięć lat Wszystko świetnie się układało, sieci zawsze były pełne. Szliśmy
z ojcem po plaży. Nagle ojciec zatrzymał się, włożył rękę do wody, zacisnął pięść, a
potem rozwarł. Powiedział: Widzisz, Stephen? Wody nie da utrzymać się w
garści." Potem włożył rękę w piasek. Był mokry, trzymał się dłoni. To można
utrzymać" - oznajmił. Nigdy więcej o tym nie rozmawialiśmy, choć ja, młody
chłopak, zapamiętałem dobrze tę dziwną scenę. I kiedy przyszedł odpowiedni
czas, zrozumiałem ją właściwie.
- To znaczy?
- Odwróciłem się od morzu i /ująłem ziemią.
- Podjąłeś słuszną decyzję.
- Tak. - Ujął między palce końce jej włosów. - Wyszło mi to na dobre. Masz
takie wielkie, spokojne oczy - wyszeptał, zmieniając temat. - Ciekawe, czy
widziałaś już wystarczająco dużo, żeby wiedzieć, co jest dobre dla ciebie?
- Zdaje się, że dość pózno zaczęłam się rozglądać po świecie.
Chciała się od niego odsunąć, ale przyparł ją do barierki.
- Drżysz, kiedy cię dotykam. - Przesunął rękami po jej ramionach, aż ich
dłonie się zetknęły. - Czy masz pojęcie, jak bardzo mnie to podnieca?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]