[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szane były drzeworyty, szkice tuszem i obrazki wykonane farbami wodnymi. Od-
zwierciedlały dwa kierunki zainteresowań Nocnego Zpiewaka rozmaite detale
architektury na przemian z nagimi kobietami. Poza tym wszędzie, niemal na każ-
dym wolnym miejscu stały jakieś ładne drobiazgi, jakby ta komnata była minia-
turowym bazarem. Srebrne naczynia, figurki z porcelany, szklane kulki przemie-
szane z biżuterią, szczegółowe modele różnych budowli w sąsiedztwie pogniecio-
nych papierów i kawałków kartonu, książki porozkładane niedbale grzbietami do
góry, wstydliwie upchnięta do kąta włóczkowa wiewiórka obok potwornej wielko-
ści wazonu z rżniętego kryształu. A prócz tego skłębione części ubrań porzucane
byle jak i byle gdzie. Nie da się ukryć, że Nocny Zpiewak był okropnym bała-
ganiarzem. Ale to może cecha Stworzycieli. Co najdziwniejsze, zawsze wszystko
potrafił znalezć w tym mętliku.
Na wewnętrznej stronie drzwi przyczepiony był spory kawałek pergaminu.
Kanciastym pismem, niepodobnym do znaków Nocnego Zpiewaka, ktoś wypisał
na nim następujące wersy:
Młody człowiek aspirujący do godności członka Kręgu, winien:
okazywać szacunek starszym wiekiem z racji ich godności i doświad-
czenia,
nie pospolitować się ze służbą oraz ludzmi najniższego stanu, a tym
bardziej przejmować ich nieodpowiednie obyczaje,
w obejściu być skromnym, w wyglądzie schludnym,
pamiętać o każdym czasie, iż fundamentalnym jego obowiązkiem jest
zdobywanie umiejętności oraz rozwijanie przyrodzonych zdolności.
Walczyć winien z nieprzystojnymi przywarami charakteru, takimi jak
lenistwo, pustota, łakomstwo i niecierpliwość oraz gniew. Nieumiar-
kowane pożądanie właściwe jest zwierzętom, a kłamstwo i pycha nie-
godne są maga.
183
I tak dalej, aż do samego dołu.
Brnąłem przez to z rosnącym zdumieniem i rozbawieniem. Zwłaszcza, że
Nocny Zpiewak soczyście komentował niektóre fragmenty. Przy niektórych aka-
pitach narysowane były czerwonym atramentem tajemnicze znaczki.
Te rzeczy już zaliczyłem objaśnił Nocny Zpiewak.
Nieumiarkowanie i tak dalej?
Większość kończy się na gadaniu. Ale spróbuj podebrać medykom trochę
spirytusu. . . Złapią cię na piciu i ściana pewna.
Jaka dścianat ?
Wtedy Nocny Zpiewak przekazał mi klarowny obraz chłopca bez koszuli, jak
wyprostowanymi rękami wspiera się o ścianę, a starszy mag zamierza się złożo-
nym w kilkoro rzemieniem na jego plecy. Wzdrygnąłem się.
%7łartujesz? To jest kara jak dla niewolnika.
Tym większa hańba. W każdym razie oni tak myślą.
A tobie ile razy to się zdarzyło?
Nocny Zpiewak machnął lekceważąco ręką.
Kto by to liczył. . . Raz wypuściłem w świat chyba z tysiąc złotych dpaletekt
cesarskich. Rynek w okolicy kompletnie się załamał. Połapali się, bo kruszec był
zbyt czysty.
Postanowiłem w duchu, że nigdy, przenigdy nie zasłużę na ścianę . Umarł-
bym chyba ze wstydu.
* * *
Niezle układało mi się z Nocnym Zpiewakiem. Zupełnie nie przeszkadzało mi
na przykład, że włóczy się gdzieś po nocach jak nawiedzony kocur, a czasami
przychodzi niezupełnie trzezwy. Mógł wracać o dowolnych porach, kopać drzwi
i przewracać meble, mnie nic nie ruszało, jeśli tylko nie świecił mi w oczy lampą.
Odrabiał za mnie matematykę, która zawsze była moją słabą stroną. Za to ja
poprawiałem mu wypracowania, usuwając z nich rewelacje w rodzaju: Bakterie
to są małe stworzonka z ogonkami, których dostaje się od niemycia rąk.
Pod pewnymi względami przypominał Pożeracza Chmur. Był tak samo ru-
chliwy, pyskaty i bezczelny, a do tego mył się prawie równie rzadko jak smok.
Zamiast tego szczotkował się regularnie, co było zupełnie zrozumiałe przy tak
gęstych włosach, jakie go porastały. Upłynął jednak długi czas, zanim wyklaro-
wał mi się prawdziwy obraz Nocnego Zpiewaka. Pod maską zuchwałego nicponia
i szydercy krył się wrażliwy, czuły na piękno człowiek, który cierpiał z powodu
swego wyglądu i rozpaczliwie pragnął akceptacji. Stąd jego popisy, pozorne lek-
184
ceważenie wszystkiego, podarunki rozdawane lekką ręką przy różnych okazjach
oraz bez okazji. Przez dłuższy czas zbierałem fragmenty wiadomości na jego te-
mat. Czegoś dowiedziałem się od chłopców, czegoś innego od starszych magów,
trochę opowiedział mi sam Nocny Zpiewak i tak złożyłem w całość jego historię.
Siedemnaście lat temu, podczas jarmarku w pewnym mieście nad Zatoką Ce-
sarską, do namiotu właściciela cyrku-zwierzyńca weszła młoda kobieta z drącym
się na potęgę zawiniątkiem. Wyszła bez tobołka, za to z wyrazem ulgi na twarzy.
Niedługi czas potem w zwierzyńcu pojawiło się dziecko wilk karmione podczas
występów surowym mięsem. I to chyba tylko podczas występów. Przez sześć lat
właściciel zwierzyńca dorabiał się na małym wilkołaku . Coraz częściej jednak
zaglądał do dzbana z winem, coraz mniej za to dbał o chłopca. Co tu ukrywać,
znęcał się nad nim w sposób, przy którym ściana wydaje się pieszczotą. Talent
magiczny objawił się u chłopca stosunkowo pózno, lecz za to niezwykle gwał-
townie. Właściciela cyrku pochowano pospiesznie, bez zwyczajowego stosu i ka-
płana. Podobno w bardzo małych kawałkach. Sprawy nie dało się ukryć. Plotki
dotarły do najbliższego Mówcy na posterunku w wieży przekaznikowej. Zajął
się posiniaczonym, na pół zagłodzonym i zdziczałym dzieciakiem. Nauczył go
jakich-takich manier, nadał imię, a potem posłał wprost do siedziby Kręgu. Noc-
ny Zpiewak wyrósł w Zamku i znał go jak własną kieszeń. Włochatego podrzutka
wychowywali wszyscy po trochu i nikt w szczególności. Większość uważała, że
Nocny Zpiewak to kara Losu, a niektórzy myśleli, czy zawczasu nie rzucić się
na miecz, zanim zostanie Mistrzem. Jego przeznaczenie do błękitnych nie ule-
gało wątpliwości. Niewiele było rzeczy, których by nie potrafił zrobić. Sprawa
rozchwiania handlu za pomocą sfałszowanych monet to był zaledwie koniuszek
ogona; gdyby dogrzebać się reszty, na młodym Stworzycielu nie zostałby skrawek
całej skóry.
* * *
Z początku bałem się, jak przyjmie mnie reszta połówek . Niesłyszący kole-
ga mógłby stać się znakomitym celem niewybrednych żartów. Na szczęście były
to płonne obawy. Dano mi przyjazń i szacunek na kredyt, a ja starałem się nie
zawieść niczyjego zaufania. Utarło się, że talenty są wspólnym dobrem i nikomu
nie wolno odmówić przysługi, jeśli jej potrzebuje. Tak więc, jeśli byłeś sąsiadem
Iskry, miałeś zawsze zapewnioną ciepłą wodę do porannego mycia. Zapominal-
ski, który nie wziął na lekcje notatnika, mógł liczyć na Wędrowca. Stworzyciele
zajmowali się stępionymi nożami do przycinania piór i rozdzielali sprawiedliwie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]