[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pan Worden i policjant wyszli i gdy Janet zaczęła mościć
sofę kocami, przygotowując ją dla Lorrimera, Eden odezwała
się do niego:
- Mamy wygodne sypialnie na górze, tam chyba spałoby się
panu lepiej. Myślę, że za swoją uprzejmość zasługuje pan na
lepsze spanie.
- Nie, dziękuję - odrzekł. - Naprawdę wolę spać tutaj. Będę
mógł pilnować, czy nic się nie dzieje, a poza tym, zajrzę kilka
razy do Tabora. Doktor mnie poinstruował, na co trzeba
zwrócić uwagę.
- Dziękuję panu za wszystko - powiedziała Eden.
- Naprawdę doceniam to, co pan dla nas robi. Skoro możemy
jeszcze chwilkę porozmawiać, chciałabym spytać o coś, co
powiedział pan ostatnim razem. Czy można poznać Jezusa
jeszcze tu, na ziemi? Czy tak pan powiedział?
- Tak - mężczyznie nagle rozbłysły oczy. - Zainteresowało
to panią? Bardzo się cieszę, modliłem się o to.
- Naprawdę? - Eden zdumiała się. - Czułam jakąś wew
nętrzną pomoc; to na pewno skutek pana modlitwy. Bardzo
dziękuję. Czy mógłby mi więc pan powiedzieć, jak mogę poznać
Chrystusa? Przez całe życie chodziłam do kościoła, chodziłam
też do szkółki niedzielnej, ale nie pamiętam, żebyśmy rozma
wiali o tym. Może nie byłam zbyt uważna. Może nie słuchałam
lub myślałam wtedy o czymś innym, ale nie mogę sobie przypo
mnieć, żeby ktokolwiek mówił mi, jak mogę poznać Chrystusa.
Może ojciec z góry założył, że to rozumiem i nie tłumaczył mi
tego dokładnie. Jestem pewna, że on znał Jezusa.
- Na pewno - rzekł z przekonaniem. - Z tego, co o nim
słyszałem, sądzę, że jest szczęśliwy, mogąc przebywać razem
z Panem.
- A może nie powinnam teraz zajmować panu czasu? - zanie
pokoiła się dziewczyna. - Jest już pózno i pewnie chciałby pan
się już położyć. Mogę zaczekać na bardziej odpowiedni moment.
- Nie - odpowiedział Lorrimer. - Dlaczego uważa pani, że
ten moment jest nieodpowiedni? Usiądzmy wygodnie przy
kominku, a ja postaram się mówić krótko i w miarę jasno.
Eden usiadła na niskim krześle obitym błękitnym pluszem.
Refleksy z kominka migotały na jej blond włosach i delikatnie
muskały policzki, a w jej oczach odbijały się wesołe iskierki.
W swojej prostej granatowej sukience wyglądała jak mała dzie
wczynka, lecz na jej twarzy malowało się skupienie dojrzałej
kobiety.
Prawnik usiadł przy kominku, tak aby mógł na nią patrzeć,
i w myślach zmówił krótką modlitwę do Ducha Zwiętego
z prośbą o pomoc.
- Dobrze - powiedział cicho. - Mówiła mi pani, że wierzy
w Jezusa. Czy to oznacza, że przyjęła Go pani jako swego
osobistego Zbawiciela?
Eden spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem i niepe
wnością.
- Nie wiem - odparła. - Książka, którą czytam i może nie
do końca rozumiem, przekonała mnie, że jestem grzesznicą,
a nigdy wcześniej tak o sobie nie myślałam. Sądziłam, że jeśli
przestrzegam Dziesięciu Przykazań i żyję, nie wyrządzając ni
komu krzywdy, to trafię do nieba. Ale książka mówi o nas tak,
jakby każdy był grzesznikiem. Ciągle przypomina o grzechu
pierworodnym. Wiedziałam o grzechu pierworodnym, ale nig
dy nie przypuszczałam, że to dotyczy także mnie. Teraz jednak
okazuje się inaczej. Chyba nic z tego nie rozumiem, nie wiem,
co o tym myśleć.
- Naprawdę? A to jest przecież w gruncie rzeczy bardzo
proste. Kiedy Bóg stworzył Adama i Ewę, umieścił ich w raju,
zakazując tylko jednego: nie mogli jeść z drzewa poznania
dobra i zła". To była dla nich próba, która miała wykazać, czy
będą posłuszni Bogu i czy będą przestrzegać Jego praw. Pan
ich ostrzegł, że jeśli złamią zakaz, sprowadzą śmierć na siebie
i na swoje potomstwo. Pierwsi ludzie nie usłuchali Boga i w ten
sposób u nich i ich dzieci powstała skłonność do grzechu. Całe
potomstwo Adama przyszło na świat obciążone grzeszną na
turą, dlatego ludzie pragną zadowalać siebie, a nie Boga. W ten
sposób na świecie pojawiła się śmierć. Bóg jednak kochał ludzi
i dał im możliwość zbawienia. On sam, w osobie swojego Syna
Jezusa Chrystusa zstąpił na ziemię i przyjął ludzkie ciało. Sam
nie miał grzechu, zatem wziął na siebie grzechy wszystkich
ludzi, aby każdy, kto w Niego wierzy i podąża ścieżką, którą
wytyczył, mógł być zbawiony. Bóg więc umarł na krzyżu za
wszystkich. O naszej zaś śmierci i ponownym narodzeniu do
życia dla Pana mówi święty Paweł: Jeśli tedy umarliśmy
z Chrystusem, wierzymy, że też z Nim żyć będziemy". W ten
sposób, chociaż wciąż mamy grzeszną naturę, która skłania nas
do złego postępowania, posiadamy też łaskę, łaskę Chrystusa.
Jeśli uwierzymy w Jego siłę, Duch Zwięty da nam moc,
abyśmy żyli dla Pana i sprawi, że znienawidzimy grzech.
Lorrimer spojrzał prosto w oczy zasłuchanej dziewczyny.
Czując wzbierającą w nim wewnętrzną siłę, ciągnął:
- Tak to brzmi w skrócie. Może nie wytłumaczyłem tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]