[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie była szczególnie szczęśliwa ze mną w ciągu ostatnich sześciu miesięcy.
Sześć miesięcy nie jest wiecznością. To mógł być tylko krótki okres w długim i
szczęśliwym \yciu mał\eńskim.
Coś pan trąci kaznodzieją, czy\ nie?
Mo\e. Pozwolę sobie powiedzieć, \e jeśli pańska \ona nic była z panem szczęśliwa, to
jest w tym pewnie więcej pańskiej winy.
Ona tak myśli na pewno. Wszystko przeze mnie, oczywiście.
Nie wszystko, ale sporo.
Och, niech ju\ całość będzie na mnie. Mogłem utopić się w tej przeklętej rzece i
skończyć z tym wszystkim.
Poirot popatrzył na niego w zadumie.
Cieszę się, \e obecnie jest pan mocniej wzburzony z powodu kłopotów osobistych ni\
problemów światowych.
Zwiat mo\e iść w diabły. Wygląda na to, \e zrobiłem z siebie kompletnego durnia.
Tak. Powiedziałbym, \e postępował pan bardziej niefortunnie ni\ nagannie.
Alec Legge spojrzał na Poirota uwa\nie.
Kto pana wynajął, \eby mnie śledzić? Sally?
Dlaczego pan tak sądzi?
No, nic się oficjalnie nie stało. Skoro jestem jednak szpiegowany, musi to być zlecenie
prywatne.
Myli się pan. Nigdy pana nie śledziłem. Przyje\d\ając tutaj nie miałem w ogóle pojęcia
o pańskim istnieniu.
To skąd pan wie, czy postępowałem fortunnie czy niefortunnie, zrobiłem z siebie durnia
czy nie zrobiłem?
Na podstawie obserwacji i refleksji. Niech mi pan pozwoli spróbować coś odgadnąć, a
potem powie pan, czy mam rację.
A niech pan sobie zgaduje, co pan chce, tylko proszę nie oczekiwać, \e będę brał w tym
udział.
Myślę, \e parę lat temu interesował się pan pewną partią polityczną i sympatyzował z
nią. Tak jak wielu młodych ludzi z kręgów akademickich. Je\eli chodzi o pańską dziedzinę,
takie sympatie i skłonności są traktowane ze zrozumiałą podejrzliwością. Nie sądzę, by był
pan powa\nie skompromitowany, a jednak wywierano na pana presję, by pan się określił. Ale
pan nie chciał się w ten sposób określić. Próbował się pan wycofać i stanął w obliczu grozby.
Polecono panu spotkać się z kimś. Wątpię, bym kiedykolwiek poznał nazwisko tego młodego
człowieka. Zawsze zostanie dla mnie młodzieńcem w koszulce z \ółwiami .
Alec Legge nagle wybuchnął śmiechem.
Przypuszczam, \e ta koszulka to był \art. Ale nie było mi wtedy do śmiechu.
A co z obawami o losy świata kontynuował Poirot i niepokojem o własne
poło\enie? Stał się pan, jeśli mogę tak powiedzieć, mę\czyzną, z którym trudno będzie \yć
szczęśliwie jakiejkolwiek kobiecie. Pan nie zwierzał się swojej \onie. Wielka szkoda,
poniewa\ pańska \ona jest według mnie kobietą lojalną i znając pańskie desperackie
poło\enie byłaby całym sercem po pańskiej stronie. Zamiast tego zaczęła pana porównywać
ze swoim dawnym przyjacielem, Michaelem Weymanem. I pan pewnie nie wypadł
korzystnie.
Poirot podniósł się.
Radziłbym panu, panie Legge, spakować się jak najprędzej, jechać za \oną do
Londynu, opowiedzieć o wszystkim, przez co pan przeszedł, i prosić o przebaczenie.
Taka jest pańska rada. Ale jaki do diabła ma pan w tym interes?
śaden Herkules Poirot wycofał się w kierunku drzwi. Ale ja mam zawsze rację.
Przez chwilę trwała cisza, a potem Alec Leggc wybuchnął gromkim śmiechem.
Wie pan co, chyba skorzystam z pańskiej rady. Rozwód jest cholernie kosztowny. A
poza tym, jeśli mę\czyzna zdobył kobietę, na której mu zale\ało, a potem nie umie jej
zatrzymać przy sobie, to jest to upokarzające, nie sądzi pan? Pojadę do jej mieszkania w
Chelsea, a jeśli zastanę tam Michaela, chwycę go za ten pedalski dziergany krawacik i dam
mu łupnia. Zrobię to z chęcią. Z wielką chęcią.
Twarz miał całą roześmianą.
Przepraszam pana za tę złość i wielkie dzięki. Klepnął Poirota w plecy tak mocno, \e
ten zatoczył się i omal nie upadł. Przyjazń pana Legge z pewnością mocniej bolała ni\ jego
wrogość.
A teraz dokąd? spytał Poirot samego siebie, wychodząc na obolałych nogach pod
ciemniejące niebo.
ROZDZIAA DZIEWITNASTY
Obydwaj funkcjonariusze oczekiwali z wielką ciekawością na przybycie Herkulesa Poirot.
Szef policji nie był w najlepszym nastroju. Spełniając uporczywą prośbę inspektora Blanda,
zrezygnował z udziału w jakiejś szczególnej kolacji.
Wiem, Bland, wiem mówił z irytacją mo\e on był małym, belgijskim
czarodziejem w swoich czasach, ale człowieku, one dawno minęły. W jakim on jest wieku?
Bland taktownie puścił to pytanie mimo uszu. I tak zresztą nie znał na nie odpowiedzi.
Poirot przyznawał się do swoich lal bardzo niechętnie.
Rzecz w tym, sir, \e on był tam, na miejscu. śadną inną drogą do niczego nie
dojdziemy. Utknęliśmy w martwym punkcie.
Szef policji ze złością wydmuchał nos w chusteczkę.
Wiem, wiem. Zaczynam ju\ przez to wierzyć w morderczą perwersję pani Masterton.
Posłałbym nawet bloodhoundy, gdyby było je gdzie posłać.
Te psy nie umieją tropić nad wodą.
Tak. Wiem, w którą stronę pan się stale kieruje, Bland. I jestem skłonny zgodzić się z
panem. Ale tu nie ma \adnego motywu. Motywu ani na jotę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]