[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się z siostrą jak należy. Oczywiście pozostaną z nią wspomnienia,
które napłynęły ze wzmożoną siłą, ledwie przestąpiła próg domu
Beth. Skoro jednak nie mogła być na pogrzebie, powinna to nadrobić.
- Jeżeli nie masz nic przeciwko temu, chciałabym odwiedzić
grób Beth.
Rafe zawahał się.
- Nie ma sprawy - rzuciła pospiesznie, widząc jego stężałą twarz.
Może lepiej go o to nie prosić? Po co mu znowu przypominać, co
utracił. - Mogę to zrobić pózniej.
- Nie. - Rafe podniósł się. - To zrozumiałe, że chcesz się z nią
pożegnać. - Spojrzał na zegarek - Muszę tylko...
- Rafe! Nie teraz! Miałam na myśli, że pojedziemy na grób,
kiedy będziesz wolny.
On już zdążył się otrząsnąć i zapytał:
- Może jutro?
Od katastrofy minęły ponad dwa tygodnie, nie było więc po co
się spieszyć. Anne miała jednak nadzieję, że wizyta na grobie siostry
pomoże jej pogodzić się z losem i zacząć żyć od nowa, już bez Beth.
- Dobrze. Jeśli nie sprawi ci to kłopotu.
-Nie, nie ma problemu - odparł i podszedł do drzwi. W progu
odwrócił się. - Nie byłem na cmentarzu od dnia pogrzebu - dorzucił,
jakby chciał się wytłumaczyć.
- Nie musisz... - zaczęła, ale on jej przerwał.
38
RS
- Muszę. Odbiorę cię po sesji rehabilitacyjnej z Cindy i w drodze
na cmentarz wstąpimy do kwiaciarni.
Zachowywał się bardziej władczo, niż mogła się tego po nim
spodziewać. Wydawał jej się znacznie bardziej zdecydowany i
zdeterminowany. Mimo to wciąż miała wrażenie, że to tylko pozory.
- Jesteś pewny, że możesz mi towarzyszyć? - zapytała. -Za nic
na świecie nie chciałabym przysparzać ci dodatkowych...
- Anne, daj spokój! - przerwał jej. Nawet trzymał się teraz jakoś
inaczej. Emanował taką pewnością siebie, że mogło się to wydawać
podejrzane. - Dam sobie radę.
- To tylko...
- Powtarzam, dam sobie radę!
- Bo jesteś Pan Twardziel, prawda? - rzuciła, a on spojrzał na nią
ze zdumieniem.
- To też ci, oczywiście, powiedziała?
Jak widać tak. I bez tego jednak już na pierwszy rzut oka można
było się domyślić, że Rafe Montoya to urodzony wojownik, gotów
sam stawić czoło całemu światu. Każda propozycja pomocy jeszcze
pogłębia jego determinację.
- Nie lubisz, kiedy ktoś się o ciebie troszczy, prawda? -
stwierdziła Anne i, ku swemu zdumieniu, dostrzegła na jego twarzy
grymas bólu.
- Nie lubię - mruknął ze wzrokiem wbitym w podłogę. -
Doprowadzałem ją tym do szału.
Pomyślała, że jako szwagierka nie powinna rozmawiać o ich
małżeńskich problemach. Tym bardziej że Beth już nie żyje.
39
RS
- Posłuchaj - powiedziała, zamykając szufladę z wiankiem, który
zapoczątkował ten strumień myśli o Beth. - Przykro mi. Co mogę
więcej powiedzieć?
Rafe wzruszył ramionami i zmienił temat.
- Gdybyś pózniej nabrała ochoty na kawę, daj mi znać.
- Dziękuję. - Propozycja nadal brzmiała kusząco, ale Rafe stracił
już zbyt dużo czasu. - Mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia.
Uśmiech rozjaśnił na moment jego twarz, która nagle wydała się
Anne uderzająco przystojna.
- No oczywiście. Praca na pierwszym miejscu.
Ma rację... A tak w ogóle, co się z nią dzieje? To, że mieszka w
domu zmarłej siostry i nosi jej ubrania, to jedno. Tragiczny los
wymusił na niej to chwilowe rozwiązanie. Rafe to przecież jej
szwagier i nie wolno jej nawet myśleć o nim inaczej, bo oznaczałoby
to zdradę wobec Beth, która tak bardzo go kochała.
- Opowiedz mi, jak się poznaliście - poprosiła. - Od samego
początku. I jak to się stało, że się w sobie zakochaliście.
Rafe wyraznie żachnął się, wsunął ręce do kieszeni i oparł się o
framugę.
- Musiałeś ją przecież kochać - nalegała Anne. - Beth z
pewnością opowiadała mi o tym wiele razy, ale nic nie pamiętam, a
chciałabym wiedzieć.
- No cóż - zaczął i rysy mu złagodniały - poznaliśmy się tutaj, w
Tucson. Ty wyjechałaś, żeby studiować na Harvardzie, a ona została i
podjęła studia na Uniwersytecie Stanowym Arizony.
40
RS
- To było już po śmierci naszego taty, prawda? - Ze złożonych
pieczołowicie skrawków wspomnień zdołała wywnioskować, że
matka odumarła je w dzieciństwie, a wychowywała je babka wraz z
ich ojcem. - Zostałyśmy same, ja i Beth?
- Tak. Pewnego razu Beth wraz z koleżankami pojawiła się w
schronisku dla bezdomnych jako wolontariuszka. Ja już kończyłem
dyżur, a byłem wtedy na ostatnim roku studiów. Kiedy zobaczyłem ją,
jak czyta tym dzieciakom, coś we mnie drgnęło.
- To musiała być miłość od pierwszego wejrzenia -stwierdziła
Anne. Chciała coś takiego usłyszeć z ust człowieka, który, podobnie
jak ona, kochał jej siostrę. Poza wszystkim jego opowieść już
poruszyła coś w jej pamięci. - Tak, Beth mówiła mi, że nie znała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl