[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chuda dziewczyna podbiegła do Harriet i zamieniła z nią kilka
słów. Zniknęła na chwilę, aby powrócić z ufarbowanymi na
fioletowo strusimi piórami. Jest zbyt młoda na to, aby
przebywać w takim obozowisku, pomyślała Marisa.
Dziewczyna była jednak mocno wymalowana, a dekolt jej
pomarańczowej sukni odsłaniał piersi.
- 140 -
- Sprzedam ci je za pół korony - zwróciła się do Marisy,
powiewając piórami.
Zanim Marisa zdążyła odpowiedzieć, okrzyk Maisie
skierował uwagę kobiet na nadchodzącego mężczyznę.
- Popatrz tylko, Arriet. Nigdy jeszcze nie widziałam tak
pięknego mężczyzny!
- Gdzie? - spytała Harriet. - O rany! - dodała po chwili.
Marisa również spojrzała we wskazanym przez Maisie
kierunku - następca tronu Baravii zbliżał się do nich szybkim
krokiem. Nie wyglądał na zadowolonego.
I dobrze mu tak, pomyślała. Deverell nie zdobył się na to,
aby być po jej stronie, kiedy Wellington stawiał jej swoje
ultimatum. Ona też nie będzie miała dla niego żadnych
względów. Co prawda, spodziewała się jego wizyty. Musiał
być niezle zszokowany jej decyzją. Ale ona teraz świetnie się
bawi i nie pozwoli mu zepsuć sobie humoru.
Musi go uprzedzić - ma na imię Georgie, a nie Marisa. Nie
tylko on potrafi się maskować. To głupie książątko musi
zaakceptować jej grę.
Ruszyła mu naprzeciw. Szła kołysząc biodrami, z wysoko
podniesioną głową. Ma odegrać swoją rolę i zrobi to najlepiej,
jak potrafi!
- 141 -
11
11
11
11
D everell zatrzymał się nagle. Poraził go widok
zbliżającej się kobiety. Nie mógł oderwać oczu od jej
zgrabnej sylwetki i zmysłowych ruchów. Jeśli wszystkie
mieszkanki obozowiska były do niej podobne, to mylił się
sądząc, że znajdzie tutaj stare, zniszczone kobiety. Garrick
zwykle nazywał ciągnące za wojskiem prostytutki
szumowinami w spódnicach. Wellington mówił, że te biedne
kobiety są tak mało ponętne, że nie znalazłyby pracy w
żadnym porządnym burdelu. Ale ta dziewczyna była
wspaniała!
Na pewno była chora, jak wszystkie, pomyślał. Musi
zachować rozsądek. Spojrzał na jej biust, widoczny w
wycięciu sukni, i poczuł, że jego męskość nie słucha głosu
rozsądku.
- Możesz się już zatrzymać - powiedziała Marisa,
opuszczając spódnicę i biorąc się pod boki. - Mam ci coś do
powiedzenia, książątko. Potem będziesz mógł odejść.
Deverell był tak zafascynowany widokiem jej do połowy
odsłoniętego biustu, że minęło trochę czasu, zanim dotarł do
niego sens tych słów. Książątko? Nie, to niemożliwe!
- Marisa? - wyjąkał wreszcie. - Czy... to ty?
- Oczywiście, że ja - stwierdziła. - Nazywam się teraz
Georgie i musisz uważać, żeby...
- 142 -
Zanim zdążyła dokończyć zdanie, objęło ją silne ramię i
podniosło do góry.
- Co ty, u diabła, wyprawiasz? - warknął Deverell.
- Puść mnie! - krzyknęła.
Książę przyciskał ją do siebie tak mocno, że czuła jego
oddech na twarzy.
- Odpowiedz na moje pytanie, kapitanie!
- A co myślisz, że robię? Działam incognito, według
rozkazu króla, gdybyś o tym zapomniał.
- Wziąłem cię za jedną z tych cholernych dziwek! Mnie!
Ty zdrajco! Gnieciesz mi suknię, za którą nie zdążyłam
jeszcze zapłacić!
- Spokojnie. Musisz staranniej dobierać słów, kiedy
zwracasz się do swojego księcia!
- Na litość boską, Deverell! Nic złego nie miałam na
myśli.
- A co miałaś na myśli?
Nie odezwała się jednak. Sytuacja uległa zmianie. Nadal
przyciskał ją mocno do siebie, ale wiedziała, że nie chodzi już
tylko o to, że Deverell chce jej okazać swoją przewagę. Po raz
pierwszy poczuła się po prostu jak kobieta w objęciach
mężczyzny.
Odbierała jego bliskość każdym nerwem swojego ciała.
Jego ciepło przenikało przez materiał jej sukni. Czuła, jak
naprężają się brodawki jej piersi i pojawia się dziwne
- 143 -
pulsowanie między nogami. Nie rozumiała tego. Było to
uczucie przykre, a jednocześnie wspaniałe.
Spojrzała mu w oczy i zakręciło jej się w głowie. Nie
mogła oderwać od nich wzroku. Miała ochotę przyłożyć usta
do jego szyi i poczuć smak jego skóry.
Co się z nią działo?
- Deverell - wyjąkała wreszcie. - Postaw mnie na ziemi.
Nie mogę zebrać myśli.
- Miałaś mi coś wytłumaczyć - przypomniał.
Od strony pierwszego namiotu dobiegły ich zaniepokojone
głosy. Nie będzie zwracał na nie uwagi, jak również na to,
czego domagało się jego ciało.
- Jeśli chcesz, żebym cię uwolnił, musisz ładnie mnie
poprosić, kapitanie - powiedział ze złośliwym uśmiechem.
- Puść mnie, proszę.
Postawił ją na ziemi, ale nie wypuścił z objęć. To jeszcze
bardziej skomplikowało sprawę. Jej odczucia
zintensyfikowały się, kiedy ześlizgiwała się w dół. Musiała
teraz podnosić głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl