[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zauważyli. Musimy coś z tym zrobić! Powinnaś stawić temu czoło.
Wróć do Włoch i postaraj się przełamać ten stan.
- Nie, ja nie potrafię! - krzyknęła i powtarzała to zdanie jeszcze
wiele razy przez następnych parę tygodni.
Wuj Alex nie dawał jednak za wygraną. Niedługo potem, na
pokładzie samolotu lecącego do Florencji, kontynuował swoją terapię,
namawiając ją do wznowienia studiów.
Rodzice łatwo wyrazili zgodę na jej wyjazd, czując przy tym
wyrazną ulgę. Nie widząc jej, nie musieli mieć poczucia, że coś
powinni zrobić, nie musieli się o nią niepokoić.
Były zresztą tylko dwa powody, dla których Antonia wróciła do
Włoch. Pierwszy: by ułatwić sytuację rodzicom, żeby nie musieli
47
RS
mieć poczucia winy. Drugi: by nie martwić dłużej wuja Alexa. Tak
bardzo się o nią troszczył.
- O czym myślisz? Dobrze się czujesz? - zapytał Patrick.
- O niczym.
Wiedział, że kłamała. Tak bardzo chciałby znać teraz jej myśli.
Kto wie, może wtedy ciężko by mu było znieść to, czego by się o niej
dowiedział... Naprawdę coś strasznego musiało się stać z tą
dziewczyną, coś, co powodowało, że jej twarz miała ten dziwny,
niepokojący wyraz.
- A zatem, kiedy wróciłaś do Włoch? - zapytał.
- Wuj Alex i Susan Jane wynajęli na sześć miesięcy mieszkanie
we Florencji i mieszkałam z nimi. Skończyłam studia. Pózniej
wujostwo wyjechali, a ja przeprowadziłam się do innego, mniejszego
mieszkania.
To dzięki nim znów zaczęła chodzić na zajęcia. Prowadzili
otwarty dom, w którym bywało wiele osób i to sprawiło, że powoli
zaczęła rozmawiać z ludzmi. Nakłonili ją do jedzenia. Wyjechali
dopiero wtedy, kiedy byli całkiem pewni, że poradzi sobie sama.
Jednocześnie byli bardzo dyskretni, nikt w całym mieście nie miał
pojęcia o tym, co ją spotkało. Alex i Susan Jane troszczyli się o nią, i
rzeczywiście miało to na nią działanie zbawienne.
- Są naprawdę cudowni - powiedziała. - Uwielbiam wuja Alexa,
a z Susan Jane jest tak fajnie, że ciągle zapominam o tym, że jest moją
ciotką. Traktuję ją raczej jak siostrę.
48
RS
Patrick doskonale pamiętał twarz jej wuja, kiedy tamtej
pamiętnej nocy policja wprowadziła go do salonu. Gdyby tylko mógł,
Alex zabiłby go wtedy. Nie ma wątpliwości, kochał swoją
siostrzenicę.
- Nadal mieszkają w Bordigherze?
- Nie, sprzedali tę willę. Kupili teraz wielkie mieszkanie w
Monte Carlo. Jest ich domem, a raczej bazą, bo to urodzeni
podróżnicy. Bez przerwy zmieniają miejsce pobytu, mieszkają to tu,
to tam. W tej chwili Alex ma tutaj pracę, dlatego wynajęli ten dom.
Patrick spojrzał na mały, pomalowany na różowo dom. Nad
metalowym, ozdobnym balkonem rozpostarta markiza dawała tak
upragniony cień. Sam wynajmował maleńkie obskurne mieszkanie w
podłej dzielnicy. Pełne różnego rodzaju robactwa, gorące za dnia i
duszne w nocy, było prawie nie do wytrzymania, ale nie miał
wyboru...
- Szczęściarz z tego Alexa. Dobrze być bogatym rysownikiem
komiksów - powiedział z goryczą. - Pięknie tu. Czy gospodarze są w
domu?
Zawahała się. Poczuła pokusę, żeby skłamać. W końcu
potrząsnęła głową, ale nie powiedziała całej prawdy. Nie powiedziała,
że nie ma ich nawet w Wenecji, że polecieli do Londynu na spotkanie
z agentem Alexa.
-To może nawet lepiej. Gdy twój wuj mnie widział ostatnim
razem, miał chyba ochotę zrobić mi krzywdę.
Antonia zacisnęła usta.
49
RS
-Przykro mi, był wtedy bardzo zdenerwowany. Chciał pana
potem przeprosić, ale nie miał po temu okazji. Opuścił pan Włochy,
nie zajechawszy wcześniej do nich.
-Pomyślałem, że tak będzie lepiej. Byłem tym wszystkim bardzo
rozdrażniony i nie miałem ochoty na słuchanie niczyich przeprosin.
Antonia spojrzała na niego z boku.
- Dlatego zerwał pan kontrakt z Rae Dunhill?
- Muszę przyznać, że żałowałem tego pózniej. Zawsze bardzo
lubiłem Rae i świetnie mi się z nią pracowało. Uwierzyła jednak w
moją winę, a tego nie byłem w stanie jej wybaczyć. Nie chciałem jej
więcej widzieć. W takich sytuacjach niełatwo jest przezwyciężyć
niechęć.
- To prawda - przyznała Antonia i odważniej mu się przyjrzała.
Patrzyli na siebie w milczeniu. Wokół panował idealny spokój.
-Ależ tu cicho - przerwał milczenie Patrick.
- Mogłoby się wydawać, że jesteśmy gdzieś na wsi, a nie w
samym środku Wenecji. Jak długo tutaj zostaniecie?
-Jeszcze tylko kilka tygodni. Trudno mi będzie opuścić to
miejsce.
Nagle uświadomiła sobie coś przedziwnego. Oto siedziała na
ławce w ogrodzie i przy akompaniamencie pluskającej w fontannie
wody prowadziła pogawędkę z mężczyzną, który przez dwa ostatnie
lata nawiedzał ją w złych snach niemal każdej nocy. W dodatku nie
bała się go! No, może prawie się go nie bała. Wprawdzie to nie on na
nią napadł, jednak niezwykle trudno jej było przestać ze sobą łączyć
50
RS
tych dwu mężczyzn. Ich twarze migały jej przed oczyma, zlewały się
w jedno, to znów rozdzielały...
-Co masz zamiar robić, wrócić do Florencji? -zapytał.
- Nie - potrząsnęła głową. - Skończyłam już studia. Dostałam
tutaj pracę. To znaczy - skrzywiła się
- wuj Alex mi ją załatwił. Kataloguję prywatne zbiory. Czy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]