[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w obecności drugiej osoby, która też być może potrzebuje takiej przerwy.
58
S
R
- Bywały lepsze dni, ale bywały też gorsze.
- To tak samo jak ja. - Connie uśmiechnęła się. - A jak ci się układa z tym
panem młodym?
- Całkiem niezle. - W obecności Connie, która przypominała jej ulubioną
nauczycielkę, poczuła się dziwnie swobodnie. - A ty i twoja partnerka?
Connie skrzywiła się.
- Jeszcze się nie pozabijałyśmy.
- Nie brzmi to za dobrze.
- Wiem, tym bardziej że jesteśmy rodziną. A konkretnie teściowymi. Jej syn
ożenił się cztery lata temu z moją córką.
- Dlaczego nie możecie się dogadać? Connie zmarszczyła brwi.
- Ava jest przekonana, że jej syn zasługiwał na lepszą żonę niż moja córka.
Nieustannie uprzykrza nam wszystkim życie.
W tym Ava przypominała Millie ojca.
- Bardzo mi przykro.
- To jej strata, ale przy okazji rani moją córkę. A tego nie mogę znieść.
Zwłaszcza gdy w grę wchodzą wnuki.
- Wcale ci się nie dziwię - odparła Millie. - Wiem, jak to jest, kiedy się starasz
i dajesz z siebie wszystko, a potem słyszysz, że to i tak za mało.
Connie westchnęła.
- Kobieta w jej wieku powinna mieć więcej rozumu.
- Niektórzy ludzie już tacy są.
- Właśnie. Mówię mojej córce, że każdy jest taki, jakim go Pan Bóg stworzył.
I trzeba się z tym pogodzić.
Millie zastanowiła się, czy jej ojciec kiedyś się zmieni.
- Ale mimo wszystko warto mieć nadzieję.
59
S
R
- Też prawda. - Connie rozejrzała się, jakby była agentem wykonującym
sekretną misję. - A tak między nami, to zrobię wszystko, żeby Ava nie zdobyła tego
miliona.
- Chcesz przegrać rozmyślnie?
- Za nic nie pozwolę, żeby zdobyła milion dolarów.
- Ale w ten sposób ty też ich nie wygrasz.
- Jej klęska sprawi mi większą przyjemność niż moje zwycięstwo. - Connie
mrugnęła do Millie. - Ja mam kochającego męża, cudowną córkę, wspaniałego
zięcia i dwoje ślicznych wnuków. Nic mi więcej nie potrzeba.
- A pieniądze na studia dla wnuków? - spytała Millie w obawie, że Connie
może kiedyś żałować tej decyzji.
- O tym nie pomyślałam.
- To może się jeszcze zastanów.
- Masz rację - przytaknęła Connie. - Dzięki.
- Nie ma za co.
- Wiesz co - zaczęła Connie, czesząc włosy pomarańczowym grzebieniem. -
Podobałaś mi się w  Panu młodym". Byłaś inna niż pozostałe kobiety. Mam
nadzieję, że tym razem lepiej ci się powiedzie.
- Dzięki. - Millie uśmiechnęła się. - Chciałabym wygrać.
- Ze swoim partnerem masz duże szanse. Był kompletnym idiotą, wybierając
Desiree.
- Bardziej do niego pasowała niż ja. To, co widać w telewizji, nie zawsze jest
odzwierciedleniem prawdy.
A czasem nawet jej przeżycia na planie w jakimś sensie od prawdy odbiegały.
Tak jak podczas tego wyścigu. Granica między rzeczywistością a fantazją lekko się
zaciera, gdy kamera wkracza do akcji. Taki wniosek poprawił jej nieco
samopoczucie.
60
S
R
- Pewnie masz rację. - Connie wyjęła z kosmetyczki pomarańczową
szczoteczkę do zębów. Twórcy programu nieco przesadzili z dopasowywaniem
przedmiotów do barw drużyny. - Ale uważaj. Twój partner znakomicie umie się
posługiwać swoim urokiem osobistym.
- Ma w sobie wiele uroku, nie przeczę. Ale porządny z niego facet. Bardzo
oddany rodzinie.
- Nadal ci się podoba?
- Jesteśmy parą w drużynie - odrzekła Millie.
- Odejmij od tego drużynę i zostanie sama para. W oczach Connie pojawiły się
wesołe błyski.
- Uwierz mi. - Millie starała się, by jej głos brzmiał stanowczo. - Tam, gdzie w
grę wchodzi Jace Westfall, para zawsze będzie się łączyć z drużyną.
- Nigdy nie mów nigdy - westchnęła Connie z miną osoby doświadczonej.
- Ale ja wiem, że to akurat nigdy się nie wydarzy.
Budzik w zegarku Jace'a zaczął brzęczeć. Nie otwierając oczu, nacisnął
wyłącznik. Zniła mu się Millie i wcale nie miał ochoty przerywać tego snu. Ale
nagle przypomniał sobie... Wyścig. Milion dolarów.
Dlaczego śniła mu się Millie, skoro marzył o milionie dolarów? Podniósł się
gwałtownie, czując nieznane zapachy i słysząc nieznane głosy.
- Jesteśmy przygotowani na wszystko - mówił atletycznie zbudowany
mężczyzna z drużyny zielonych. - Może żyjemy jak pies z kotem, bo mama zawsze
go wyróżniała, ale przecież jesteśmy braćmi, płynie w nas ta sama krew. A milion
dolarów potrafi załagodzić wiele konfliktów.
- Już myślałem, że przez miesiąc będę miał spokój od żony. - Jowialny gość w
czerwonym ubraniu machnął ręką. Jego wygląd dowodził, że kontaktował się ze
sportem i ruchem fizycznym głównie za pośrednictwem telewizora. - Ale teraz albo
ocalimy nasze małżeństwo, albo spotkamy się na rozprawie rozwodowej.
61
S
R
Ubrana na fioletowo pulchna blondynka z wargami wypełnionymi kolagenem
uśmiechnęła się.
- Moja partnerka pokonała mnie w konkursie piękności Miss Galaxy. Ale nie
żywię wobec niej żadnej urazy. A kiedy wygramy...
Jace słuchał ich z zainteresowaniem. Twórcy programu naprawdę się postarali.
%7ładen z uczestników nie spodziewał się, co go spotka. Każdy wniósł ze sobą swoją
historię i teraz usiłował jakoś się odnalezć w sytuacji.
Trudno mu było ocenić, w którym zespole konflikt jest najostrzejszy, ale
stwierdził, że on i Millie mieli przewagę nad pozostałymi parami. Oboje przeszli już
przez podobne doświadczenie. I dzięki temu może być im łatwiej.
I nagle sobie przypomniał.
Odtrącił Millie. Pokazała to telewizja. Do tej pory miał przed oczami jej twarz.
Czuła się zdradzona i upokorzona. Wprawdzie mówiła, że już dawno się z tym
uporała, ale czy naprawdę? Kilka razy zachowała się tak, jakby mu nie ufała. A
przez to może im być trudniej.
Będzie musiał coś z tym zrobić.
Zerknął na łóżko obok. Było puste. Ani śpiwora, ani innych rzeczy. Poczuł
ucisk w żołądku.
Nie musi się o nią troszczyć tak jak o matkę i siostry, ale myśl, że wyjechała
bez słowa... Albo wręcz zniknęła... Nagle zobaczył jej śpiwór i plecak na podłodze.
Odetchnął z ulgą.
- Dzień dobry, Jace - usłyszał za sobą.
Dzwięk jej głosu wywołał w nim falę ciepła. To z pewnością dlatego, że
temperatura na zewnątrz szybko rosła. Obejrzał się szybko.
Zobaczył ją po raz pierwszy tego ranka. Wyglądała znakomicie. Miała na
sobie koszulę z krótkimi rękawami i pikowaną kamizelkę. W niebieskich szortach
jej nogi były jeszcze dłuższe. Do diabła, jest jego partnerką w drużynie.
Part-ner-ką w dru-ży-nie.
62
S
R
Skupił wzrok na jej sportowych butach. Solidne, dobrze wyprofilowane.
Podwójny węzeł na sznurowadłach.
- Wyspałeś się? - spytała cicho. Jace skinął głową.
- A ty?
- Tak. - Wrzuciła kosmetyczkę do plecaka. - Rozmawiałam z Mattem i
Derekiem.
Na pewno byli zachwyceni. Flirtowali z nią.
- Dokuczali ci?
- Oni są nieszkodliwi. Nieszkodliwi jak stado hipopotamów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl