[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ta bardzo wygodna, jak bym ją teraz nazwał, teoria została szybko zaakceptowana
i przyjęta do wiadomości. Niestety, okazała się nieprawdziwa. Następnie
wysunęliśmy teorię o agentce obcego wywiadu, pani Vanderlyn, i to znowu wydawało
się pod pewnym względem bardzo dobre. Teraz jednak widać wyraznie, że ta teoria
jest zbyt łatwa, zbyt wygodna, aby ją zaakceptować.
- Więc zupełnie wyklucza pan udział pani Vanderlyn?
- Tak. To nie pani Vanderlyn była w salonie. Mógł jednak być to jej
sprzymierzeniec i to on ukradł plany. Ale jest tez możliwe, że uczynił to
sprzymierzeniec jakiejś innej osoby. W takim wypadku musimy rozpatrzyć problem
motywu.
- Czy to nie jest trochę naciągane, panie Poirot?
- Nie sądzę. Zatem jaki motyw może wchodzić w rachubę? Motyw zysku. Papiery
zostały skradzione z myślą o ewentualnej wymianie ich na pieniądze. To
najprostszy motyw. Równocześnie może też wchodzić w grę zupełnie odmienny powód.
- Na przykład...?
Poirot rzekł wolno:
- Może zrobiono to z myślą, aby komuś zaszkodzić?
- Komu? - Może panu Carlile? Choć on leż, oczywiście, należy do osób
podejrzanych. Jednak może w tym być coś więcej. Ludziom, którzy mają w ręku losy
kraju, lordzie Mayfield, łatwo można zaszkodzić w opinii publicznej.
- Pan przypuszcza, że złodziej chciał zaszkodzić mnie?
Poirot skinął głową.
- Sądzę, że mam rację, lordzie Mayfield, mówiąc, że około pięciu lat temu
próbowano już zrobić coś podobnego. Podejrzewano, że współpracuje pan z pewnym
europejskim mocarstwem, co spowodowało spadek pańskiej popularności wśród
wyborców.
- Tak, to prawda, panie Poirot.
46
- W dzisiejszych czasach polityk ma trudne zadanie. Musi się liczyć z opinią
wyborców i jednocześnie orientować się w nastrojach panujących w społeczeństwie.
Nastroje społeczne zależą od sentymentów mas, są zmienne i wybitnie niepewne,
ale pod żadnym pozorem nie wolno ich lekceważyć.
- Bardzo dobrze pan to określił! Istotnie, dokładnie to jest treścią życia
polityka. Musi kłaniać się nastrojom. Bez względu na to, czy wie, jak jest to
niebezpieczne i szaleńcze, czy nie.
- Myślę, że to był pański dylemat. Plotkowano, że podpisał pan jakąś umowę z
krajem, o którym mowa. Wszyscy chwycili przeciwko panu za broń. Na szczęście
premier kategorycznie zaprzeczył plotkom, a i pan również, odrzucił zarzuty,
chociaż nie kryl pan, po której stronie leżą pańskie sympatie.
- Wszystko to prawda, panie Poirot, ale dlaczego grzebie pan w przeszłości?
- Ponieważ biorę pod uwagę możliwość, że wróg, rozczarowany przezwyciężeniem
przez pana kryzysu, mógł spróbować zainscenizować następny problem. Prędko
odzyskał pan społeczne zaufanie. Tamte szczególne okoliczności minęły. Pan stał
się teraz jedną z najpopularniejszych postaci życia politycznego. Mówi się bez
ogródek, że po odejściu Hunberly'ego pan zostanie premierem.
- Sądzi pan, że obecnie marny do czynienia z próbą zdyskredytowania mnie?
Nonsens!
- Tout de meme. Fakt zaginięcia podczas weekendu planów nowego brytyjskiego
bombowca i to, że gości pan u siebie tak czarującą kobietę, może wypaść dość
dwuznacznie. Aluzje w prasie, że może pana coś łączyć z tą damą, mogą być bardzo
niewygodne.
- Tego rodzaju rzeczy nie można przecież brać poważnie.
- Drogi milordzie, doskonale pan wie, że można! To może prowadzić do podważenia
zaufania społeczeństwa.
- Tak, to prawda - przyznał lord Mayfield. Robił wrażenie nagle zaniepokojonego.
- Boże, jak ta sprawa stała się rozpaczliwie skomplikowana. Pan naprawdę
myśli... Ależ to niemożliwe... Niemożliwe!
- Zna pan kogoś, kto by panu... zazdrościł?
- Absurd!
- W każdym razie musi pan przyznać, że moje pytania, dotyczące pańskich
prywatnych stosunków towarzyskich z uczestnikami przyjęcia w tym domu, mają
związek z zaistniałym wypadkiem.
- Och, być może... Być może. Pytał mnie pan o Julię Carrington. Naprawdę
niewiele mogę panu o niej powiedzieć. Nigdy nie poświęcałem jej dużo uwagi i
sądzę, że ona specjalnie też nie zajmowała się moją osobą. To jedna z tych
niespokojnych i nerwowych kobiet; lekkomyślnie ekstrawagancka, ma fioła na
punkcie kart. Ma na tyle staromodne poglądy, że w gruncie rzeczy gardzi mną jako
człowiekiem, który do wszystkiego doszedł o własnych siłach. - Zanim tu
przybyłem, przeczytałem o panu w Who's Who. Pracował pan na kierowniczym
stanowisku w znanym przedsiębiorstwie technicznym i jest pan pierwszorzędnym
inżynierem.
- To z pewnością nie ma nic wspólnego z nasza sprawą. Pracowałem tam zupełnie
nad czymś innym.
Lord Mayfield mówił o tym ponurym raczej głosem.
- O la, la! - wykrzyknął Poirot. - Ależ ze mnie głupiec! Jaki głupiec!
Lord Mayfield spojrzał z uwagą na Poirota.
- Nie rozumiem, panie Poirot?
- Ta część zagadki stała się dla mnie jasna. Coś, czego przedtem nie
zauważyłem... A teraz wszystko pasuje! Tak, pasuje z cudowną precyzją.
Lord Mayfield spojrzał na niego ze zdziwieniem i zaskoczeniem. Ale Poirot
uśmiechnął się dyskretnie i pokiwał głową.
- Nie, nie, nie teraz. Najpierw muszę moje teorie jaśniej sprecyzować.
Wstał.
- Dobranoc, lordzie Mayfield. Myślę, że wiem, gdzie znajdują się plany.
Lord Mayfield wykrzyknął:
- Pan wie? Więc chodzmy po nie! Poirot potrząsnął głową.
- Nie, nie, tego nie można zrobić. Pośpiech mógłby okazać się fatalny. Proszę
pozostawić wszystko w rękach Herkulesa Poirota.
Po tych słowach wyszedł z pokoju. Lord Mayfield uniósł lekceważąco ramiona.
47
- Ten człowiek to szarlatan - mruknął. Następnie złożył papiery, zgasił światło
i również udał się na spoczynek.
ROZDZIAA SZSTY
- Jeżeli miało miejsce włamanie, to dlaczego, u diabła, stary Mayfield nie
wezwał policji? - spytał z naciskiem Rcggie Carrington.
Odsunął trochę krzesło od stołu. Siedzieli właśnie przy śniadaniu.
Reggie zszedł ostatni, pani Macalta i sir George skończyli śniadanie już
wcześniej. Jego matka i pani Vanderlyn jadły śniadanie w łóżkach.
Sir George powtórzył oświadczenie uzgodnione wcześniej z lordem Mayfieldem i
Herkulesem Poirotem, miał jednak wrażenie, że nie najlepiej mu idzie.
- Posłanie po tego podejrzanego obcokrajowca wydaje mi się bardzo dziwne -
powiedział Reggie. - Co zginęło ojcze?
- Dokładnie nie wiem, chłopcze.
Reggie poderwał się. Od samego rana wydawał się bardzo zdenerwowany.
- Coś... ważnego? Chyba nie... Jakieś dokumenty czy coś w tym rodzaju?
- Mówiąc prawdę, Reggie, nie mogę ci powiedzieć.
- Widzę, że to jakaś niezwykle tajemnicza sprawa, co?
Reggie wbiegł na schody, w połowie zatrzymał się na moment, zmarszczył brwi, po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl