[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miała pojęcia, kim się stał. Mówiła sobie jednak, że nie
ma to żadnego znaczenia. Ich związek i tak miał się już
niedługo skończyć. W zasadzie mogłaby się stąd wypro
wadzić zaraz po zajściu w ciążę. Obiecała przecież, że
nie będzie starała się go zatrzymać i że w ogóle żadne
uczucia nie wchodzą w grę.
Chance pracował na dworze przez ładnych parę go
dzin. W końcu Lana zaniosła mu koło południa kilka
kanapek oraz szklankę mrożonej herbaty. Przyjął to
wszystko z wdzięcznością, a potem zjadł, niewiele się
odzywając.
Lana wróciła do domu i zajęła się sprzątaniem. Prze
niosła też resztę swoich rzeczy do wspólnej sypialni.
Lubiła porządki, a także gotowanie. Dzięki temu, że
była zajęta, czas szybciej mijał i nie zaprzątała sobie gło
wy błahymi myślami. Chance skończył pracę koło szó
stej. W kuchni czekała na niego wołowina, a także świe
żo upieczony chleb.
- Ależ, Lano, to zupełnie niepotrzebne - oznajmił,
myjąc ręce przy zlewie. - Nie ożeniłem się z tobą, żeby
mieć kucharkę i sprzątaczkę.
- Po prostu z przyjemnością się tym zajmuję - wyjaś
niła. - Zwłaszcza że nie muszę gotować tylko dla siebie.
Wskazała mu miejsce przy stole, a następnie zajęła
się krojeniem ciepłego chleba. Jednocześnie czuła na so
bie oczy Chance'a. Miała wrażenie, że widzi ją nagą mi
mo ubrania i nagle zrobiło jej się gorąco.
40 CARLA CASSIDY
Podała chleb do wołowiny i usiadła przy stole, spu
szczając wzrok. Wiedziała, że nadszedł czas, by poroz
mawiać o tym, co między nimi zaszło.
- Chance, jeśli chodzi o wczorajszą noc...
Odłożył kromkę, którą już trzymał w dłoni. Jego zie
lone oczy nagle pociemniały.
- Powinnaś mi była powiedzieć - rzekł z nutą pre
tensji. - Powinienem był znać prawdę. Nigdy bym się
nie zgodził na takie szaleństwo...
- Właśnie dlatego ci nie powiedziałem - przerwała
mu. - Gdyby nie ty, to byłby ktoś inny, przypadkowy.
- Wysunęła dumnie podbródek. - Byłam już na to zde
cydowana.
- Ale dlaczego dopiero teraz to się stało? - spytał
z taką miną, jakby ta kwestia bardzo go nurtowała.
- Chodzi ci o dziecko? - Nie bardzo zrozumiała.
Chance pokręcił głową.
- Nie, dlaczego nie miałaś nikogo wcześniej? - Od
chrząknął zakłopotany. - Jesteś przecież bardzo atrakcyj
na. Założę się, że miałaś mnóstwo adoratorów.
Lana zaczerwieniła się nieco i wzięła sobie kawałek
mięsa. Następnie sięgnęła po chleb.
- Jedz, bo ci wystygnie - zachęciła go. - Widzisz,
nie bardzo miałam czas na randki. Chciałam skończyć
szkołę, a rodzice nie mieli pieniędzy na jej opłacenie.
Dlatego zawsze dużo się uczyłam, żeby dostać stypen
dium.
- Nauka zamiast seksu - zaśmiał się. - A potem?
Lana wzruszyła ramionami.
- Skończyłam szkołę pielęgniarską z samymi piątka
mi. Miałam dużo propozycji pracy. Z kim miałam się
umawiać? Z pacjentami?
POWRT DO PROSPERINO 41
Nie chciała zdradzić, że w grę wchodziło coś jeszcze.
Zawsze była nieśmiała, zwłaszcza jeśli idzie o obcych.
Lubiła ludzi i chętnie im pomagała, ale z wielkim trudem
nawiązywała bliższe znajomości. Nie miała też pojęcia,
jak należy flirtować i zjednywać sobie sympatię chłop
ców. I chociaż w szkole miała parę przyjaciółek, to ani
jednego przyjaciela...
Aatwiej jej było zająć się wyłącznie pracą. To wypeł
niło jej życie. Do pewnego momentu czuła się nawet
szczęśliwa, ale narodziny Marissy wywróciły wszystko
do góry nogami.
- Ale co się stało, to się nie odstanie - dodała po
chwili. - Mamy za sobą pierwszą noc, a ja niczego nie
żałuję.
Chance skinął głową. Przez jakiś czas jedli w ciszy,
ale tym razem nie czuli już wczorajszego napięcia. Po
woli zaczynali się do siebie przyzwyczajać.
- Wiesz co, samotne rodzicielstwo nie jest najlep
szym wyjściem. Mój stary zupełnie nie sprawdził się w tej
roli - mruknął Chance.
- Ale ja sobie poradzę - rzekła z niezachwianą pew
nością. - Twój ojciec nie zmieniłby się, nawet gdyby żyła
twoja mama.
Przez chwilę zastanawiał się nad tym, a potem skinął
głową. Kiedy wspominał wczesne dzieciństwo, odnosił
wrażenie, że Boss lubił tłamsić wszystkich, w tym własną
żonę. Zwłaszcza pózniej, gdy ludzie się od niego odsu
nęli, wyżywał się na niej.
- Masz rację, chociaż mama pewnie nie pozwoliłaby
mnie bić i traktować jak śmiecia. Miałem do niej pre
tensję za to, że umarła, ale teraz wiem, że była w bardzo
trudnej sytuacji.
CARLA CASSIDY
42
- Tak było łatwiej. - Lana uśmiechnęła się do niego
smutno. - Zresztą miałeś żal do całego świata. To natu
ralne, skoro wyniosłeś go z rodzinnego domu.
Chance pokręcił głową.
- Jesteś nie tylko świetną sprzątaczką i kucharką, ale
też psychologiem - zaśmiał się. - Ciekawe, jakie jeszcze
talenty skrywasz?
Spuściła wzrok, czując, że się zagalopowała.
- Przepraszam, nie mam prawa wtrącać się w twoje
sprawy.
Jednak on spojrzał jej prosto w oczy i zrozumiała, że
nie ma do niej pretensji.
- Jasne, że masz - rzekł z powagą. - Tyle nasłucha
łaś się głupot, które ci opowiadałem, kiedy byliśmy dzieć
mi, że masz do tego całkowite prawo.
Lana rozluzniła się. Do tej chwili nie zdawała sobie
sprawy, że znów jest spięta.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]