[ Pobierz całość w formacie PDF ]

agować. Dało jej to poczucie wszechmocy, zrozumiała, że jest cudownie rozwiązła. Kiedy chwycił
wargami jej sutek, przestała oddychać, przestała myśleć - nie czuła nic, poza pożądaniem tak
wszechogarniającym, że nie było już czemu zaprzeczać.
Uczucia, jakim ulegli, wymknęły się daleko poza granice umiaru i rozwagi. Aldo szeptał słowa
miłości i pożądania, rzucał urywane zdania, wymawiał jej imię, aż stoczyli się niepostrzeżenie na
szary dywan, najpierw na kolana, twarzą do siebie, i zaczęli gwałtownie zrywać resztki krępującego
ich jeszcze ubrania. W końcu Aldo zdjął z niej triumfalnie ostatnią: malutkie, błękitne figi. Odrzucił je
beztrosko na bok. Raine wciągnęła go na siebie, wyprostowana pod nim niczym niewinna, lecz
namiętna, uwodząca boga Lilith.
Wykorzystując swe doświadczenie, walcząc z pulsującą potrzebą rozładowania, Aldo zapanował nad
sobą. Wodził po niej palcami delikatnie jak wiatr, wpatrywał się zachwyconym wzrokiem w ukochaną
twarz, ona zaś, oszołomiona, odnosiła wrażenie, że jego oczy są jak rozświetlona morska woda i
falowała pod nim jak morze. Dotykał jej wszędzie, aż w końcu zniecierpliwiła ją jego powolność.
- Szybciej! - szepnęła błagalnie.
Doznała olśnienia, gdy przyjęła radośnie obrzmiałe, gorące ciało Aida. Oparł się nad nią na łokciach,
czuła, że drży. Wiedziona kobiecym instynktem, którym nie posługiwała się nigdy przedtem, zaczęła
ścigać go ruchami bioder, aż westchnął:
- Raine, moja śliczna, moja ukochana, przestań. Za szybko...
Zacisnął powieki, zniżył głowę i począł muskać końcem języka kąciki jej oczu i ust, byle tylko znie-
ruchomiała. W końcu się poddał.
A kiedy wreszcie całe poddasze, dywan, ostatnie przebłyski świadomości jęły powoli znikać, fala
dosięgła szczytu. Szum w uszach ustąpił nagłej ciszy. Nie było już Raine i Aida, świat zawirował i
odpłynął. Ich głosy zlały się w miłosną pieśń starszą niż czas i wypełniły zalany złocistym światłem
pokój, gdy z wolna, spleceni i drżący, wracali na ziemię.
ROZDZIAA SIDMY
Na wąskim parapecie okiennym przysiadła mewa, najwidoczniej ciekawa, co dzieje się w mieszkaniu
za szybą. Z miejsca, gdzie Raine leżała na dywanie z Aldem, ptak na tle różowego, wieczornego nieba
zdawał się większy.
Aldo usłyszał tłumiony chichot Raine, otworzył więc nieprzytomne oczy.
- Czy to twoja przyjaciółka, czy zwyczajna mewa podglądaczka?
- To Sylwester. Pisze dysertację na temat zachowań gatunku, który nosi nazwę homo sapiens. Kie-
dyśmy tu remontowali, zanim wstawiono okna, karmiliśmy go z Laddonem resztkami lunchu. Nie
zapomniał tego, odwiedza mnie co kilka dni.
Mówił powoli i z satysfakcją.
- Po czym poznajesz, że to zawsze ta sama mewa? - spytała mrużąc powieki i rozkoszując się muśnię-
ciami jego palców.
- Nie wmówisz mi, że jesteś z tych, co myślą, że wszystkie mewy są jednakowe? Sylwestra
poznałbym wszędzie. Ma niezwykły łepek, naprawdę niespotykane cechy, wspaniałą osobowość, no i
tylko jedno oko.
Raine uklękła, żeby się lepiej przyjrzeć gościowi.
- Jest ślepy?
Mewa nadal zerkała do środka, przechylając głowę to w lewo, to w prawo.
- Tylko na jedno oko. - Aldo skorzystał z nowej
pozycji Raine i przywarł wargami do aksamitnej skóry jej nagiego brzucha. Poczuła nagły dreszcz.
Dotknęła palcami srebrnych kosmyków na jego skroniach i zaczęła wichrzyć jego ładnie sklepioną
głowę, wpatrując się w Sylwestra.
- Wszyscy jesteśmy ślepi na jedno lub drugie oko, moja kochana. - Jego oddech muskał jej brzuch.
- Nawet... nawet ty, Aldo?
- Ja najbardziej.
Coraz trudniej było jej myśleć lub mówić, przesunęła się więc odrobinę, pragnąc przedłużyć chwilę
oczekiwania.
- Opowiedz mi o twoim ślepym oku.
Zapamiętywała go palcami: gładkość skóry, przejście umięśnionych piersi w wąskie biodra. Dłonie
tańczyły nad jego ciałem jak motyle, poznając czułe miejsca, wrażliwe na każdą z jej nieśmiałych
pieszczot. Widziała, że bierze go w niewolę. Bawiła ją walka, jaką musiał z sobą staczać, żeby złowić
sens kierowanych do niego słów. Prężył ciało, wychodząc na spotkanie poszukującym go dłoniom.
- Nie mogę myśleć, kiedy to robisz... - szepnął, po czym uniósł ją i posadził sobie na biodrach,
wpatrzony w jej twarz jak hipnotyzer. Wniknął w nią, dotarł do dna.
Kaskada włosów opadła na jej krągłe piersi, kiedy zrazu niepewnie, potem coraz śmielej zapadała z
nim w odwieczny rytm.
Podsycał jej żar zapewnieniami o miłości, a ona i bez nich wspinała się na szczyty, prosząc jedynie, by
jej nie porzucał. Prężył się więc pełen szczęścia i łagodnie przenosił do raju.
Potem usnęli i trudno byłoby zgadnąć, gdzie kończy się jego ciało, a zaczyna jej. Gdy obudziła się, po-
kój tonął w mroku. Wyczuwając jej ruch, wyciągnął ramię i przytulił ją do siebie. Przesunął się za jej
plecy, ramieniem obejmując tułów, a dłonią podtrzymując ciężką pierś, niczym skarb, którego nie
potrafi się wyrzec.
- Chciałaś coś wiedzieć o moim ślepym oku? -spytał leniwie.
Skinęła głową, czując, że dywan pachnie świeżą wełną, a powietrze spełnioną miłością. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl