[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przystaw gęby, żonisiu.
MARYSIA
Smęcisz czego - ?
WOJTEK
Marysiu!
(Gdy oboje idą do alkierza w głębi, Marysia zabiera lampkę ze stołu. Izba
pozostaje ciemna - tylko alkierz oświetlony i od weselnych drzwi smuga
światła).
SCENA 5.
MARYSIA, WIDMO.
WIDMO
Miałem ci być poślubiony,
moja ślubna ty.
MARYSIA
Bywałeś mój narzeczony,
przyrzekałeś mi.
WIDMO
Byłaś dla mnie słońce złote,
w moim domku zimno mnie.
MARYSIA
Mróz jakisi od wos wionie,
zimnem ubiór dmie.
WIDMO
Ogniem, żarem lico płonie,
zaś krew w tobie wre.
MARYSIA
Miałam ci być poślubiona
i mój ślubny ty.
WIDMO
Maryś, Maryś, narzeczona,
długie moje sny.
MARYSIA
Ka ty mieszkasz, kaś ty jest?
Jechałeś do obcych miest,
czekałam cie długo, długo
i nie doczekałam sie.
Kaś ty jest, kajś ty jest,
gdzie ty mieszkasz, gdzie?
WIDMO
Goniłem do różnych miest,
rozhulaniec, pędziwiatr,
ażem gdziesi w ziemię wpad,
gdzie mnie toczy gad.
MARYSIA
O mój Boze, Boze mój,
to juz ciebie tocy gad.
WIDMO
Zwabiło mnie echo z Tatr,
otom jest, otom jest,
zwabiły mnie głosy z chat,
do myśli mi przyszedł gest
przypomnieć się z dawnych lat;
domek mój, podobnoś grób,
nie jestem wymagający,
przeszedłem niejedną z prób,
ale żebym ja był trup,
nie wierz, Maryś, bo to kłam;
żywie Duch, żywie Duch,
wytężyłem cały słuch,
zwabiły mnie głosy z chat.
MARYSIA
Ka twój grób, ka twój grób?
Pono gdziesi za daleko,
nie dobiegnie, nie doleci...
(Ona przesłania oczy ręką, on zaś jej, nagły, dłoń odrywa).
WIDMO
Azy mnie palą, łzy mnie pieką,
licho bierz grób mój,
otom jest, otom twój;
czy pamiętasz jeszcze dzień;
jak nas gruszy cienił cień,
tu w tym sadzie, na zieleni,
śród połednia, śród promieni,
przy mnie stałaś: w dłoni dłoń - ?
MARYSIA
Dawno, dawno, tyle lat.
WIDMO
Skłońże ku mnie główkę, skłoń.
MARYSIA
Hańśmy stoli w dłoni dłoń -
szedł od ciebie swat.
WIDMO
Dawno, dawno, tyle lat.
MARYSIA
Miałabym tylo wesele,
co jak dziś, jak to dziś.
WIDMO
Potańcujmy raz dokoła,
potem zaś znów mus mnie iść
MARYSIA
Som tu twoi przyjaciele,
ostań chwile.
WIDMO
Raz dokoła,
- - - - - - - - - - - - -
potem to już mus mnie iść:
mus mnie woła, mus mnie woła.
MARYSIA
Ano dziś nasze wesele;
raz dokoła, raz dokoła.
WIDMO
Taki smutek idzie z czoła...
MARYSIA
Takie zimno wieje z ust...
WIDMO
Przytul mnie do twoich chust,
przytul mnie do piersi, rąk...
MARYSIA
Nie chytaj sie moich wstąg,
taki wieje trupi ciąg.
WIDMO
Kochaj...!
MARYSIA
Precz, nie sięgaj lic
WIDMO
Nie broń mi się - nic to, nic...
MARYSIA
Zimnem dołu wieje strój,
ty nie mój, ty nie mój!
WIDMO
Mus mnie woła, mus mnie woła,
raz dokoła...
MARYSIA
Stój, ach, stój!
SCENA 6
MARYSIA, WOJTEK.
WOJTEK
Maryś - jakoześ ty blado - ?
MARYSIA
To światła sie takie kładą
po twarzy...
WOJTEK
Trzęsiesz się cała.
MARYSIA
Uchyliłam drzwi i stamtąd powiała
jakaś zawieja - to nic -
WOJTEK
A to znów czerwoność do lic
przyszła -
MARYSIA
Z twojego patrzenia;
przytul mnie Wojtecku, do siebie,
wole ciebie, wole ciebie.
WOJTEK
(nuci)
"Pójdze, Maryś, po niewoli
na mój jeden zagon roli".
SCENA 7.
STACCZYK, DZIENNIKARZ.
STACCZYK
(idąc)
Ktoś się za mną włóczy wciąż.
DZIENNIKARZ
Ktoś przede mną ciągle stąpa.
STACCZYK
(już był usiadł)
Domek mały, chata skąpa:
Polska, swoi, własne łzy,
własne trwogi, zbrodnie, sny,
własne brudy, podłość, kłam;
znam, zanadto dobrze znam.
DZIENNIKARZ
Zacz kto - ?
STACCZYK
Błazen.
DZIENNIKARZ
(poznając)
Wielki mąż!
STACCZYK
Wielki, bo w błazeńskiej szacie;
wielki, bo wam z oczu zszedł,
błaznów coraz więcej macie,
nieomal błazeńskie wiece;
Salve, bracie!
DZIENNIKARZ
Ojcze, Salve!
Szereg dobrych błaznów zrzedł,
przywdziewamy szarą barwę;
koncept narodowy gaśnie;
gasną coraz te pochodnie,
które do hajduków ręku
przywiązane żarem płoną.
Skapały, zżarły się świece,
a że do rąk przytroczone,
więc jeszcze palą się ręce,
w tę samą zaklęte stronę. -
Trzeba by do służby narodu
błaznów całego zastępu;
palą się hajduki w męce,
z własnego bolu się śmieją;
gasną świece narodowe,
okropne rzeczy się dzieją,
śmiechem i szyderstwem biegu
obudzić, ośmielić zdolne
serce spodlone, niewolne,
które naszą krew zaprawia.
STACCZYK
A wolicie spać - -
DZIENNIKARZ
To jedno!
Usypiam duszę mą biedną
i usypiam brata mego;
wszystko jedno, wszystko jedno,
tyle złego, co dobrego,
okropne rzeczy się dzieją.
Patrzeć na przebiegi zdarzeń -
dalekie, dalekie od marzeń,
tak odległe od wszystkiego,
co było wielkie w kraju;
że wszystko, co było, przepadło,
bezpowrotnie w mroku zbladło:
to bajki o trzecim Maju! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl