[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chwilach boski głos. Głos ów, ilekroć się odzywa, zawsze o d r a d z a . Instynktowna mądrość ukazuje się w tej zu-
pełnie anormalnej naturze, by tu i ówdzie p r z e s z k o d z i ć świadomemu poznawaniu. Gdy u wszystkich twórczych
ludzi instynkt jest właśnie siłą twórczo-afirmatywną, świadomość zaś zachowuje się krytycznie i odradzające, u Sokratesa
instynkt staje się krytykiem, świadomość twórcą prawdziwa potworność per defecłum\ Spostrzegamy tu mianowicie
potworny defectus każdej zdolności mistycznej, Sokratesa więc trzeba by określić jako specyficznego a n t y m i s t y k a ,
u którego logiczna natura wskutek nadmiernej płodności rozwinęła się tak bujnie jak u mistyka owa mądrość
instynktowna. Z drugiej strony owemu zjawiającemu się u Sokratesa popędowi logicznemu zupełnie odmówione było
zwracanie się przeciw samemu sobie; w tym ni e wstrzymany m strumieniu przejawia on naturalną moc, jaką spotykamy ku
swemu pełnemu grozy zaskoczeniu tylko u największych sił instynktu. Kto w pismach Platona wyczuł choćby jedno
tchnienie tej boskiej naiwności i pewności Sokratesowego kierunku życia, ten czuje także, jak ogromne koło napędowe
logicznego sokratyzmu porusza się niejako z t y ł u za Sokratesem i musi być oglądane poprzez Sokratesa jak poprzez
cień. %7łe jednak on sam przeczuwał tę relację, znajduje wyraz w pełnej godności powadze, z jaką obwieszczał
wszędzie, nawet jeszcze wobec swych sędziów, swe boskie powołanie. Przeczyć mu w tym względzie było w
zasadzie równie niemożliwe jak pochwalać jego wpływ destruujący instynkty. W obliczu tego nierozwiązalnego
konfliktu, gdy wywleczono go już na forum greckiego państwa, narzucała się tylko jedna forma wyroku, wygnanie; jako
coś zupełnie zagadkowego, nie do zaszufladkowania, niewyjaśnialnego, można go było wypędzić poza granice bez obawy,
że jakieś pózniejsze pokolenia będą miały prawo zarzucić Ateńczykom haniebny czyn. To zaś, że skazano go na śmierć,
nie na wygnanie, wymógł, jak się zdaje, sam Sokrates z pełną jasnością i bez naturalnego lęku przed śmiercią: poszedł
na Zmierć z tym samym spokojem, z jakim wedle obrazu Platona opuszczał o brzasku ucztę jako ostatni z biesiadników,
by rozpocząć nowy dzień; za nim zaś, na ławach i stołach pozostawali śpiący współtowarzysze, by śnić o Sokratesie,
prawdziwym mistrzu Erosa. S o k r a t e s u m i e r a j ą c y stał się nowym, nigdy jeszcze nie oglądanym ideałem
szlachetnej greckiej młodzieży; typowy helleński młodzieniec, Platon, padł przed tym obrazem na twarz z całym
żarliwym oddaniem swej marzycielskiej duszy.
27
14
Wyobrazmy sobie teraz jedno wielkie cyklopowe oko Sokratesa zwrócone na tragedie, to oko, w którym
nigdy nie zapłonęło słodkie szaleństwo artystycznego natchnienia wyobrazmy sobie, jak temu oku nie było dane
spoglądać z upodobaniem w dionizyjskie otchłanie to co właściwie musiało ono widzieć w podniosłej i wysoce
cenionej", jak to stwierdza Platon, sztuce tragicznej? Cos' zupełnie nierozumnego, przyczyny, zda się, bez
skutków i skutki bez przyczyn, a całość tak barwną i rozmaitą, że musiała budzić protest trzezwego umysłu, dla
dusz pobudliwych i wrażliwych wszelako była niebezpiecznym zarzewiem. Wiemy, jaki jedynie rodzaj poezji
pojmował: b a j k ę ezopo w ą, a działo się to na pewno z owym pobłażliwym uśmiechem, z jakim poczciwy
dobry Gellert w bajce o pszczole i kurze śpiewa pochwałę poezji:
Po mnie więc widzisz, na co się zda Temu, co mało rozumu ma, Prawdę obrazem
wypowiedzieć.
Sokrates jednak, jak się zdaje, nie uważał sztuki tragicznej nawet na zdolną do tego, by prawdę wypowie-
dzieć" pomijając już to, że zwraca się ona do tego, co mało rozumu ma", a wiec nie do filozofa: podwójny po-
wód, by trzymać się od niej z dala. Tak jak Platon, zaliczał on ją do sztuk przypochlebczych, które przedstawiają
tylko rzeczy przyjemne, nie zaś pożyteczne, i dlatego wymagał od swych uczniów wstrzemięzliwości i
rygorystycznego unikania takich niefilozoficznych podniet na tyle skutecznie, że młody autor tragedii Platon
spalił swe utwory, by móc zostać uczniem Sokratesa. Tam wszelako, gdzie niezwalczony talent zmagał się z
maksymami Sokratesa, ich siła oraz impet tego potężnego charakteru były na tyle wielkie, by samą poezję
wepchnąć na nowe, nieznane dotąd tory.
Przykładem jest tu wspomniany właśnie Platon; nie pozostając na pewno w tyle za naiwnym cynizmem swego
mistrza, jeśli chodzi o potępienie tragedii i sztuki w ogóle, z czysto artystycznej konieczności musiał jednak stworzyć
artystyczną formę właśnie wewnętrznie spokrewnioną z istniejącymi i przezeń odrzuconymi formami sztuki. Głów-
nego zarzutu, jaki Platon musiał postawić dawniejszej sztuce że jest naśladowaniem obrazu i pozoru, a więc
należy do sfery jeszcze niższej niż świat empiryczny nie można było przede wszystkim odnieść do nowego
dzieła sztuki. Widzimy więc Platona, jak usiłuje wyjść poza rzeczywistość i przedstawić leżącą u podstaw tej
pseudo-rzeczywistości ideę. W ten sposób jednak Platon-myśliciel dotarł drogą okrężną tam, gdzie jako poeta zawsze
był u siebie i skąd Sofokles wraz z całą dawniejszą sztuką uroczyście protestował przeciw temu zarzutowi. Jeśli
tragedia wchłonęła w siebie wszystkie wcześniejsze gatunki sztuki, to w pewnym ekscentrycznym sensie to samo
można rzec o Platońskim dialogu, który, stworzony przez mieszaninę wszelkich istniejących stylów i form, oscyluje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]