[ Pobierz całość w formacie PDF ]

złośliwie, ale wyglądała na zadowoloną z siebie.
Vetle zaczynał się domyślać, dlaczego Tengel Zły wybrał właśnie ją. Poszukujące
odpowiedniej osoby myśli Tengela często wyławiały złe elementy w duszach ludzi. Ci, którzy
mieli wyrazne złe skłonności, silnie przyciągali jego uwagę.
Vetle otrzymał wilgotny pocałunek w usta od Esmeraldy, został gorąco wyściskany i już mieli
się pożegnać, gdy zapytał:
- Proszę mi powiedzieć, don Miguel... Pan zna tutejszą okolicę... Te groby, tam, w osadzie...
czy pan wie, kto został tam pochowany?
139
Pan na zamku łaskawie spojrzał w stronę ohydnej krypty, do której jakiś czas temu
Esmeralda wepchnęła Vetlego. W świetle dnia grobowiec wyglądał jeszcze bardziej
okropnie. Otwór ział ciemną pustką.
- A, tam... - odparł don Miguel. - Myślę, że wiele osób. Najważniejszy jest z pewnością
pewien mój potężny przodek. To był wielki pan. Najlepiej znany z tego, że kazał powiesić
nędznego buntownika.
- Silvio-de-los-muertos?  Silvia od umarłych ?
- Tak. Osada została tak nazwana od imienia tego rzezimieszka. A ludzie gadali, że
właściciel zamku nie zaznał spokoju w swoim grobie. Ale to głupstwa! Buntowników należy
karać! W przeciwnym razie nigdzie nie będzie porządku!
Vetle nie mógł się powstrzymać, żeby nie powiedzieć:
- Duch surowego właściciela zamku nadal pokutuje w krypcie. Dlatego pytałem, kogo tam
pochowano.
Wszyscy popatrzyli na niego.
- Jestem bardzo wrażliwy, jeśli chodzi o takie sprawy - wyjaśnił Vetle. - Zło, jakie w sobie
nosił pański przodek, wciąż trwa w grobowcu. Negatywne prądy uderzyły we mnie, kiedy się
tam zbliżyłem w nocy.
- A coś ty tam robił w nocy?
- Uciekałem przed potworem.
Wyznanie było takie szczere, że pan zamku przyjął je bez zastrzeżeń. Esmeralda wyjaśni
resztę, pomyślał Vetle i pożegnał się.
W końcu mógł definitywnie opuścić tę osadę, którą kiedyś spotkał taki tragiczny los.
Cygan ochrzcił psy Rey i Reina, król i królowa, a one nosiły te imiona z wielką godnością.
Bardzo eleganckie zwierzęta, dzielne i szybkie, i potwornie niebezpieczne. Od razu uznały w
towarzyszu Vetlego swego nowego pana.
Gdy tylko zamkowy powóz zniknął im z oczu, psy znowu do nich dołączyły i w drodze
powrotnej grzbietami wzgórz towarzyszyły już jezdzcom. Vetle cieszył się w ich imieniu.
Teraz będzie im naprawdę dobrze, nie zdziczeją, nie będą się włóczyć po okolicy, gdzie w
końcu ktoś by je powystrzelał.
U nowego pana czeka je spokojna przyszłość.
Po drodze Vetle spytał swego towarzysza:
140
- Kim właściwie jest Juanita? Bo przecież nie jedną z was?
Nie, to dziewczyna z Francji, którą matka nam sprzedała.
- Sprzedała?
- Tak, nie była w stanie sama zajmować się niemowlęciem. Albo nie chciała, nie wiem.
Szkoda nam było dziecka, więc kupiliśmy ją i wychowaliśmy w taborze. Miała na imię
Jeanne, ale zmieniliśmy je na łatwiejsze dla nas, Juanita.
Dla mnie trudne są oba, pomyślał Vetle. Litera  J w każdym przypadku wymawiana jest
inaczej, ale ani razu tak jak po norwesku. I tak, i tak mnie trudno to wymówić.
- Przywiezliśmy Juanitę z jednej z wypraw do Francji - wyjaśniał przyjaciel. - Od tamte? pory
wszędzie z nami jezdziła, ale teraz mamy z nią problemy.
- Jakiego rodzaju?
- Ona już od dawna dojrzała do małżeństwa.
- To chyba niemożliwe! - zawołał Vetle wzburzony. - Przecież ma zaledwie czternaście lat!
- U nas to oznacza dorosłość. Tutaj dziewczęta są wydawane za mąż już w wieku jedenastu
lat.
- O, mój Boże! - jęknął Vetle.
- Juanita jednak przeraża mężczyzn swoją gwałtownością. I tym, że się tak ciągle
wymądrza. Dlatego nigdy nie miała żadnego starającego się, co ją bardzo dręczy. Ostatnio
Manolo obiecał się z nią ożenić, a wtedy ona nagle zaprotestowała.
Vetle pamiętał Manola i bardzo dobrze rozumiał Juanitę.
- No, tak, to dosyć problematyczne - bąknął tylko.
Dziewczyna chciałaby wrócić do ojczyzny, między swoich. Chciała wyruszyć razem z Vetlem
do Francji. Ale on się przed tym bronił, bo byłaby dla niego zbyt wielkim obciążeniem.
Teraz jednak została ranna i chyba nie będzie mogła myśleć o podróży.
Vetle przyjął to z ulgą.
Ale Juanita nie wypadła z gry.
141
Wybiegła mu na spotkanie, gdy konno wjechali do obozu, a kiedy zeskoczył na ziemię,
zaczęła go ściskać tak gwałtownie, że tracił dech. Głowę miała co prawda obandażowaną,
ale najwyrazniej się tym nie martwiła. Przez cały wieczór tkwiła przy nim jak przyklejona.
Większość Cyganów była przestraszona pojawieniem się psów i odnosiła się do nich z
wielką rezerwą. Przyjaciel Vetlego starał się jak mógł tłumaczyć, ile pożytku będą mieli z
tych zwierząt, które mogą na przykład strzec obozu przed nieproszonymi gośćmi, i w końcu
sprawy się ułożyły. Poza tym można też zarabiać pieniądze sprzedając rasowe szczenięta.
Psy sprawiały wrażenie uszczęśliwionych, biegały wesoło, obwąchiwały wszystko w swoim
nowym domu. Wolność musiała być dla nich czymś wspaniałym, a wszyscy Cyganie
traktowali je przyjaznie i z szacunkiem. Tylko jeden mężczyzna spoglądał na nie krzywo i
odganiał kopniakami, kiedy się zbytnio do niego zbliżały. Psy szczerzyły wtedy swoje białe
kły i warczały głucho; tamten wycofał się pospiesznie. Był to Manolo.
Wieczorem przy ognisku odbyła się gorąca dyskusja. Vetle położył się wcześniej, ale długo
słyszał ich podniecone głosy, wśród których często rozlegał się głos Juanity. Nie wszystko
do niego docierało, nie wszystko rozumiał, ale jego własne imię padało kilkakrotnie, a także
imię Manola, domyślał się więc, że dziewczyna próbuje przekonać swoich opiekunów, by
zrezygnowali z wydawania jej za mąż i pozwolili wyjechać wraz z Vetlem.
Jej prośby wydawały mu się uzasadnione. Przecież każdy człowiek ma prawo poznać kraj, z
którego pochodzi, poznać rodzinę, spotkać swoich najbliższych.
Juanita chciała poznać matkę.
Vetle wątpił tylko, czy matka chce poznać Juanitę.
Już drzemał, gdy dziewczyna weszła do jaskini, uklękła przy jego posłaniu i zaczęła nim
potrząsać.
- Vetle, podejmiesz się odpowiedzialności za mnie? Powiedz, że się podejmiesz, to wtedy
oni pozwolą mi z tobą jechać.
- Do Francji? %7łeby poznać swoje rodzinne strony? Spotkać się z matką?
- Tak, tak!
Westchnął ciężko. Ale przecież da Francji nie było znowu tak strasznie daleko. A nie chciał, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl