[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Smutku tyko doświadczył z tej dziwnej korzyści -
%7łe już jego przeczucie na nim się nie ziści.
Czemuż choć jednej strzały nie mieli w kołczanie,
Co by jadem jaszczurki utkwiła się w ranie?
%7łal mu, że już uchodzą - życia się obawia -
Goni ich srogie dusze - piersi im nastawia!
Zaraz, zaraz - otyły, brunatnoczerwony
Chan tatarski tam wpada, wściekłością spieniony;
Postrzegł, że jego hordy jakaś moc zwycięża,
Postrzega - że to męstwo samotnego męża;
Targa kłaczystą brodę - z rozpaczy w ohydzie,
Gębę krzykiem rozdziawia: o! zgrozo! o! wstydzie!
Na jednego tysiące z zmarszczoną powieką
Miecze wznoszą - już lecą - rozsieką! rozsieką!
XI
Jakież to grały trąby za przyległym lasem?
Jakież to świeże hufy czwałują z hałasem?
31
Jakiż to nowy rycerz, krzyżowym zamachem,
Drogę sobie toruje śmiercią i przestrachem?
Koń ledwo ziemi tyka; włosy rzadkie, siwe
Wiatr z światłem rozwijają jak komety grzywę;
A w pływających ruchach, w wydatnej postawie,
Szparko bieżący pośpiech o szybkość w obawie,
Jak lwica, opuściwszy swoje lwiątko, skoczy
Zajadłym męstwem, gdy je wpośrzód ludzi zoczy -
Jak matka, o wygnańcu straciwszy nadzieję,
Gdy ujrzy swoje dziecię; w radości topnieje -
Z takim zmieszanym czuciem i matki, i lwicy,
Z kordem świecącym w ręku, lotem błyskawicy,
Zdziwionym, zlękłym oczom, gdyby jakiej mary,
Obok swojego zięcia Miecznik stanął stary.
Jego hufce tuż za nim; jego przywitanie
Tobie należy najprzód, napuszony Chanie!
Lecą obces na siebie - Polacy, Tatarzy,
W bezczynnym zachwyceniu patrzą, co się zdarzy -
Jakiś czas Miecznik zmudził; uderzy - odskoczy -
I znowu w całym pędzie przeciwnika tłoczy;
Aż wybrawszy swą porę, w odwet, silnym razem
W kark niewierny święconym utopił żelazem.
Spada dzielnym zamachem odmieciona głowa,
Drga oczami, bełkoce niepojęte słowa,
Toczy się, ziewa, blednie i gaśnie - z tułupa,
Co siedzi niewzruszony, krew do góry chlupa!
Powstał krzyk przerazliwy; pierszchają - koń Chana
Ucieka między hordy z trupem swego pana.
Strach przejął barbarzyńców; grzmią trąby - rzez grają -
Nowi rycerze gonią - dawni się zbiegają -
Trzask, iskry - świst z połyskiem - huk - wrzask - jęki - rżenie -
A zapylona Sława upięknia zniszczenie.
XII
Krótko już trwała walka - wielu oręż składa,
Więcej legło, płochliwych straż tylna dopada.
Na stratowanej ziemi płyną krwi potoki -
Leżą polskie, kozackie i tatarskie zwłoki;
32
Jak który upadł, tak mu zostać już niewola,
Dusze k'niebu, ich konie rozbiegły się w pola,
Opodal od nich w kurzu kołpaki, turbany,
Tylko miecz wierny przy nich, posoką zbryzgany.
O! ty, co twój byt zawisł od współbraci męstwa,
Pójdz słyszeć radość wojny i krzyki zwycięstwa!
Zobacz, jak wpośrzód trupów, co już robak wierci,
Wąsate twarze sobie winszują ich śmierci
I nasępione czoła rozwidniają śmiechem,
Co w swym hucznym odgłosie jakby gromu echem!
Chodz - nie drzyj; stanąć przy nich każdemu zaszczytnie -
Krwią wrogów zlana śmiałość tak bujnie w nich kwitnie.
A jeśli w tobie budzi - życia poświęcenie
Za kraj swój, za swych ziomków - tylko strachu drzenie;
Jeślibyś wszystko za nich nie oddał w potrzebie:
Oparz się dobrze wewnątrz - to zlękniesz się siebie.
Chodz - do stalowych piersi twój kaftan wełniany
Przyciśnij z wdzięcznym sercem - i całuj ich rany!
XIII
Był wzgorek z brzegu lasu, zielenił swe czoło
I zapach macierzanki rozsyłał wokoło;
Na nim schylone brzozy, w swej białej odzieży,
Płakały, gdy warkocze wietrzyk pieścił świeży,
Jak Cienie dawnych dziewic przy kościach rycerzy.
Tam, pod ich snem mroczące, balsamiczne wieńce,
Sciągnęli na spoczynek zwycięzcy i jeńce;
Bo w życiu choć ta jedność - że rozkosz z cierpieniem,
Trud, nuda, wstyd i sława, kończą się - znużeniem.
Z przodu - gasnący pożar jeszcze czasem ciska
Nagłym, śmiertelnym blaskiem na plac bojewiska;
Z tyłu - słońce, już wówczas schowane za borem,
Palącego się lasu dziwiło pozorem.
Szarzały wszystkie farby - kruki gromadami.
Zlatywały się krążąc, wrzeszcząc nad trupami -
Czaty porozstawiane - przy ogniskach wrzawa
Migających się ludzi - w końskich zębach trawa
Jak chrzęst odległych zbroi - a jak orzeł biały,
33
Siwy, stary Pan Miecznik, ale pełen chwały,
Chłodząc odkrytą głowę, pod brzozą tam siedział,
I ponuremu zięciu ta słowa powiedział:
"Synu! - bo kiedyś z sercem połączon tak blisko
I masz w nim miejsce syna, miejże i nazwisko! - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl