[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Maud Pison. Poza tym sekt wszelkich we Francji dostatek. Skwapliwi socjologowie
wyliczyli, \e we Francji prorokuje co najmniej siedemdziesiąt kobiet podających się za
mesjaszów. Męskich  posłanników słowa naliczy się ze dwa razy więcej.
Zupełnie niedawno natrafiłem na sektę raelitów. Przewodzi jej niejaki Calude Vorilhon alias
Ral, były szansonista i były dzinnikarz samochodowy.
W roku 1976 Vorilhona odwiedzili Elohimowie, czyli gatunek zielonych ludzików z
odległej planety Elohims. Przybysze chwycili wybrańca pod pachy, wsadzili do latającego
spodka i wywiezli hen, hen, daleko. I postawili dziennikarza przed Jahwe, Buddą, Moj\eszem
oraz Mahometem. Po spotkaniu Vorilhon wylądował z misją na łące.
O celach misji ka\dy we Francji mo\e się dowiedzieć elektronicznie, wystukując na
minitelu numer 3614, kod  Ral . Cena informacji niewielka, tylko 36 centymów za minutę. I
bez minitela jednak łatwo się domyśleć, \e celem misji wybrańca jest powszechna
szczęśliwość. Droga wiedzie do niej przez  orgazm kosmiczny .
Ral gromadzi swych francuskich wyznawców (około 8 tysięcy osób; na całym świecie
sekta liczy 40 000 wyznawców) na specjalnie wynajętym campingu w pobli\u Albi. Tu, w
słodkim słońcu południa, adepci wyciągają się na trawie w strojach Adamowych i oddają
kosmicznej medytacji. Kulminacyjny punkt sta\u polega na  partnerskiej czułości , czyli na
ohydzie. Sekta ralitów podśpiewuje na trawie własny hymn: Imagine Libert, \ywi się w
eleganckim lokalu, zasługującym w pełni na miano  domu powszechnej tolerancji , zabiega o
otwarcie swej filii w Jerozolimie, sprzedaje ksią\ki, broszury, płyty kompaktowe i kasety
wideo.
Claude Vorilhon liczy sobie lat czterdzieści sześć i stracił wiele na uroku z powodu
pokaznej łysiny i wypiętego brzuszka. Dodaje sobie animuszu wspaniałym kabrioletem i
srogą miną. Poza tym ma pieniądze. Bo od pieniędzy wszystko się zaczyna i na pieniądzach
kończy. Ka\dy z członków sekty obowiązany jest wpłacać co roku na odpowiednie konto w
banku szwajcarskim od 3 do 7 procent swych rocznych dochodów. Aatwo pojąć dlaczego
Ral odwa\nie patrzy w przyszłość i nie lęka się starości. Ostatnio postanowił wybudować
gdzieś w Prowansji Centrum Propedeutyki Wieczności, czyli skrzy\owanie domu starców dla
bogatych i zasłu\onych sekciarzy ze stadionem dla nudystów.
Sekciarzami we Francji nie przejmowałbym się zbytnio, gdyby nie coraz liczniejsze
przypadki depresji, a nawet samobójstw pośród członków sekt, którzy zdali sobie sprawę z
nabicia w butelkę.
Ani kosmoplanetarni mesjasze, ani posłannicy zielonych ludzików nie cierpią sprzeciwu lub
zmniejszonych dochodów. Dlatego wszystkim wizytującym słodką Francję i poszukiwaczom
przygód polecam wydany właśnie u Fayarda Podręczny słownik fałszywych mesjaszów
autorstwa miłego dziennikarza i zdolnego aktora - Christophe a Bourseillera. Ku przestrodze i
dla bezpieczeństwa.
18.
Całowanie w usta mo\e przynieść wiele radości albo szkody. Równie\ kiedy w usta całują
się mę\czyzni. Jak tylko Gorbaczow wpił się w usta Honeckera, to zaczął pękać berliński
mur, a partnerzy obłapin skończyli zle. Ju\ widzę oczyma duszy przyszłe korzyści ze zwarcia
ust Fidela Castro z czerwienią warg Dien Xiaopinga: ruinę chińskiego muru oraz Kubę -
wyspę jak wulkan gorącą, wydzier\awioną na sanatorium pod klepsydrą dla wszystkich
dyktatorów świata.
Romantycy niemieccy i pózny Słowacki przypisałby takim pocałunkom moc magiczną. Od
cmoknięcia zale\ałyby - ich zdaniem - dzieje narodów i przyszłość globu. śycie uczy, \e
romantycy często mieli rację.
Nie sądzę jednak, by widok wpijających się w usta byłych dyktatorów nie istniejących
państw bezpośrednio natchnął Yannicka Carrgo do napisania ślicznej ksią\ki: Pocałunek w
usta w czasach średniowiecza. Rytuały, symbole, zwyczaje opisane na podstawie
dokumentów i ikonografii, opublikowanej nakładem niewielkiego wydawnictwa  Lopard
d Or , czyli  Złoty Leopard . Z rozwa\ań Yannicka Carrgo wynika, \e mę\czyzni całowali
się w usta w średniowieczu często, chętnie, ale nie dla przyjemności. Sens pocałunków - to
prawdziwy przedmiot badań dla historyka, socjologa i etnografa.
W średniowieczu, jak dowodzi Yannick Carr, mę\czyzni cmokali się w usta na znak
równości, podległości, wy\szości, na złość innym lub dla zamydlenia oczu.
Yannick Carr twierdzi, \e w tekstach średniowiecznych pocałunek w usta oznaczało
łacińskie słowo osculum, które nale\y rozumieć w sensie etymologicznym, bowiem jego
rdzeń stanowi słowo os, czyli  usta właśnie.
Całowanie w usta było ściśle zhierarchizowane, zajmowało uprzywilejowane miejsce w
całym systemie pocałunków: w czoło, w ramię, w łokieć, w piętę, w policzek albo w nos.
W usta całowali się rycerze średniowieczni na znak radości po długim niewidzeniu. Widzę,
jak strudzeni krzy\owymi wyprawami, schodzą z trudem z konia, odrzucają lejce giermkowi i
chrzęszcząc zbroją biegną ku sobie ocię\ale. Obłapianiu towarzyszy radosny zgrzyt blachy,
niczym łoskot garnków po \eliwnej kuchni, a potem nieuchronny upadek na trawę z powodu
utraty równowagi. Ten bratni pocałunek opiewają chansons de geste oraz średniowieczne
romanse.
Pocałunek w usta ju\ wtedy miał wa\ny wydzwięk polityczny. Pod uwa\nym spojrzeniem
dworzan, dam, rycerstwa, zaproszonych gości - ksią\ęta i królowie całowali się na znak
wieczystego pokoju, oczywiście tłamsząc w sobie wra\e zamiary. Czasami całowali się w
usta przez dziurę.
W roku 1475, po podpisaniu traktatu pokojowego w Picquigny, królowie: Ludwik XI i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl