[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dobrze, że nie musimy japońskim obyczajem siedzieć na podłodze -
zachichotał Steven.
- Nie narażałabym cię przecież na takie niewygody - żachnęła się Sue.
Steven wziął do ust kawałek mięsa. - Wyborne - mruknął z uznaniem. - No
widzisz, znowu mój szósty zmysł podpowiedział mi, że to ty będziesz najlepszą
przewodniczką po Las Vegas.
Sue nie odpowiedziała. Pyszny homar pochłonął jej całą uwagę.
Po kolacji Steven zapytał wesoło: - I co zrobimy z tak pięknie rozpoczętym
wieczorem?
- Może chcesz spróbować szczęścia w grze? W tym mieście nietrudno o
kasyno.
26
- Czemu nie? - Wziął ją za rękę i zeszli na parter budynku do kasyna.
Wmieszali się w strumień ludzi podążających od stołu do stołu.
- Co powiesz na Black Jacka, Susie? - spytał Steven zatrzymując się przy
wolnym krześle.
- Nie mam szczęścia w grze - odparła Sue kręcąc głową. Rzadko bywała w
kasynach, stawiała najwyżej pięć dolarów i najczęściej je przegrywała.
- Zaraz się przekonamy. - Steven podsunął jej krzesło, położył przed nią
banknot studolarowy i nakazał krupierowi zamienić go na żetony.
Sue spojrzała bezradnie na Stevena, stojącego za oparciem jej krzesła.
- Na pewno przyniosę ci szczęście - szepnął jej do ucha i objaśnił, co ma
robić.
Młode kelnerki w obcisłych sukienkach mini przyjmowały zamówienia od
gości kasyna. Steven poprosił o whisky dla siebie i łagodny koktajl dla Sue.
Steven grał właściwie za nią i Sue nie miała nic przeciwko temu, a nawet
była mu wdzięczna.
Krupier o poważnej i skoncentrowanej twarzy znowu podsunął jej żetony.
Sue wzięła karty. Piętnaście, policzyła. Krupier odkrył asa. Sue złożyła karty
nie wierząc, że może mieć szansę w tej grze.
Steven polecił jej jednak dobrać jeszcze jedną kartę. Posłusznie wyciągnęła
szóstkę. Góra żetonów przed nią rosła.
- Masz już dosyć? - spytał Steven z uśmiechem, a gdy kiwnęła głową,
podsunął kilka żetonów mężczyźnie siedzącemu po przeciwnej stronie stołu i
zaprowadził Sue do kasy. Wypłacono im sześćset dolarów.
- Nie, to nie są przecież moje pieniądze - zaprotestowała Sue, gdy Steven
wcisnął jej w rękę plik banknotów.
- Okay, zamienię te sto dolarów, które postawiliśmy w Black Jacku z
powrotem na żetony, ale reszta należy do ciebie. - Steven sięgnął po jej torebkę.
- Nie, nie wezmę tych pieniędzy - broniła się Sue chowając torebkę za
plecami.
- Nie wygłupiaj się, wszyscy na nas patrzą - upomniał ją Steven.
Rzeczywiście, stali się obiektem zainteresowania innych gości. Sue
zrezygnowała z dalszego oporu i pozwoliła, żeby Steven włożył gotówkę do jej
torebki. Zapowiedziała jednak, że odda mu wszystko co do centa, gdy tylko
wyjdą z kasyna.
Spróbowali jeszcze szczęścia w ruletce i przy innych stołach. Nagle Sue
zauważyła, że Steven ciągle wraca spojrzeniem do pewnej rudowłosej
piękności, której sukienka, wydekoltowana aż do pępka, nie ukrywała niemal
niczego.
27
Kobieta była w towarzystwie starszego mężczyzny. W pewnym momencie
powiedział do niej: - Skarbie, pojedźmy już na górę, do naszego pokoju. -
Rudowłosa uśmiechnęła się do niego, podała mu rękę i zniknęli oboje.
Steven nadal zaś patrzył w kierunku, w którym się oddalili.
- Piękna kobieta, prawda? - spytała Sue od niechcenia.
Steven spojrzał na nią zmieszany, zgarnął żetony ze stołu i odprowadził Sue
na bok. - Piękna? - powtórzył i potrząsnął głową. - Myślę, że wygląda
dokładnie na to, kim jest - dziewczyną lekkich obyczajów, której się płaci za jej
usługi. Jeśli ktoś tu jest piękny, to tylko ty, Susie i cieszę się, że jestem tu z
tobą.
Sue poczuła, że ogarnia ją ciepła, przyjemna fala sympatii do Stevena. Nie
zastanawiając się, co robi, wzięła Stevena za rękę i ruszyli dalej.
Wędrowali od kasyna do kasyna, trochę grając, trochę pijąc, a zwłaszcza
świetnie się bawiąc. Było już późno, kiedy wylądowali w „Cleopatras Barge".
Rockowa kapela pakowała właśnie instrumenty.
- Dzięki Bogu - westchnęła Sue z ulgą. - O tej porze nie zniosłabym już
głośnej muzyki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]