[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że będzie ją miał, jak tylko nasze biuro zgodzi się współpracować ...
- Dziwię się, że nie przyjechała jeszcze prawdziwa prasa. Wtedy naprawdę będziecie mieli pełne
ręce roboty. Gdzie jest Emory?
- Chyba w toalecie - odpowiedziała Penny. - Do tego wszystkiego mówił coś jeszcze o biegunce.
Jemu jest naprawdę przykro, szeryfie, bardzo to przeżywa.
- Tak, zaraz sprawię, że poczuje się jeszcze gorzej. Ruth uśmiechnęła się.
- Ale ty, Penny, świetnie sobie poradziłaś, przekazując te wiadomości szeryfowi. Wszyscy
wiedzieli, że nie wścieknie się na biedną funkcjonariuszkę, która ma bandaż na głowie, bo ryzykowała
dla niego swoje życie. Masz bardzo mądry personel, Dix.
- Jak twoja głowa, Penny? - spytał Dix. - Może powinnaś była zostać w domu. Czy to Emory
posadził cię tutaj, żebym nie skopał mu tyłka?
Penny potrząsnęła głową.
- Uwierz mi, wolę być tutaj. W domu Tommy każe mi leżeć na kanapie i oglądać telewizję. Nie
mogłam już tego znieść. Zajmuję się tylko recepcją, odbieram telefony i udzielam informacji. Słuchaj,
wszyscy jesteśmy tym bardzo zmartwieni. Walt był świetnym facetem.
- To prawda - mruknął Dix i ruszył do swojego biura.
- Niezły dodatek, ten wielki bandaż - powiedziała Sherlock do Penny, mijając jej biurko. - %7ładen
mężczyzna nie mógłby z tobą dyskutować, nawet by o tym nie pomyślał.
- Dziękuję. Musiałam coś zrobić, żeby szeryf nie sflekował Emory'ego. Wydaje się, że on nie ma
nic przeciwko waszej obecności. Rozumiem, że nie próbujecie wziąć go pod swój wielki federalny but.
- Czasem tylko lekko przydepniemy mu palce - powiedziała Sherlock i skinęła głową w stronę
dużego pomieszczenia za plecami Penny, gdzie szóstka policjantów bardzo się starała udawać zajętych, a
tak naprawdę wpatrywała się w trójkę intruzów. Zwłaszcza w Ruth, ubraną w dżinsy Roba, flanelową
koszulę i starą skórzaną kurtkę.
Poszli za Dillonem do biura szeryfa. - Aadne biuro - chwaliła Sherlock.
Ruth była zaskoczona. Cała ściana pokryta była fotografiami krajobrazów Wirginii, od starego
miasta w Aleksandrii aż po rozległe padoki stadnin. Wisiała tam czarno-biała fotografia skąpanych we
mgle gór i kolorowe zdjęcia niewiary godnie zielonych dolin w środku lata, zarośniętych wielkimi
sosnami, klonami i dębami. Fotografie miały czarne ramy, tak samo jak stojące na biurku zdjęcie kobiety
i dwóch chłopców. To musiała być Christie, pomyślała Ruth. Zobaczyła, że Dix na nią patrzy i
uśmiechnęła się.
- Jest piękna, Dix.
- Dziękuję. - Wsunął do kieszeni jakieś papiery, które wyjął z szuflady biurka. - No dobrze, jedzmy
do Walta.
Piętnaście minut pózniej, po rozmowie Dixa z czterema policjantami, którzy odgrodzili posiadłość
McGuffeya od ciekawskich, weszli do domu z lat czterdziestych, który wyglądał, jakby nie był
remontowany od chwili powstania. Tylko meble były przepiękne, bo Walt zachował swoje najlepsze
dzieła: sofę, stół, sześć krzeseł i kilka mniejszych stolików. Uroku pomieszczeniu nie dodawał okropny
dywan z lat siedemdziesiątych w kolorze spalonego oranżu. Na miejscu był już doktor Himple z ekipą
techników z Louden, wszyscy wyglądali na zmęczonych. Doktor Himple wstał, przeciągając się i skinął
wchodzącym głową.
- Bardzo mi przykro, Dix. Jeśli to cię jakoś pocieszy, Walt miał lekką śmierć. Cios nożem zabił go
natychmiast, pewnie ledwo go poczuł. Nie ma żadnych śladów walki, zapewne nawet nie widział noża.
Ale to tylko wstępna diagnoza. Zrobię autopsję jak najszybciej i dam ci znać.
- A zatem pan McGuffey znał mordercę - uznał Savich - i sam wpuścił go do domu.
Doktor Himple skinął głową.
- Tak sądzę.
- Pan McGuffey pewnie zaprosił go do kuchni, powiedzmy, na filiżankę kawy - powiedziała
Sherlock. - Morderca wiedział, że musi zabić starszego pana, pewnie rozglądał się za narzędziem zbrodni,
zobaczył kuchenny nóż na blacie i go użył.
Doktor Himple przeniósł wzrok z Sherlock na Savicha i pokiwał głową.
- Tak właśnie mogło być.
- Zbierzcie wszystkie odciski palców - polecił Dix Marvinowi Wilkesowi, szefowi techników. -
Zwłaszcza w kuchni.
Ukląkł obok staruszka, który przypominał stertę szmat owiniętą wokół starych kości. Położył dłoń
na jego ramieniu i zamknął oczy. Wyobraził sobie Walta, jak uśmiechał się do niego, ukazując sześć
ostatnich zębów i pytał, czy te jego łobuziaki przyprawiły go już o siwe włosy. Teraz na twarzy staruszka
malował się wyraz zaskoczenia, nie było widać na niej bólu, tylko zdziwienie.
Dix poczuł łzy napływające mu do oczu i przełknął ślinę.
Wstał szybko i powiedział do doktora Himple:
- Traktujcie go dobrze, Burt, był wspaniałym człowiekiem.
Moi chłopcy bardzo to przeżyją.
- Zajmę się nim, szeryfie.
- Nie miał żadnej rodziny, więc sam zatroszczę się o pogrzeb.
Przeszukali dom Walta, ale nie znalezli nic ciekawego oprócz starego drewnianego pudełka ze
zrobionymi w latach czterdziestych zdjęciami gospodarza, jego żony i małego chłopca. - To jego syn? -
spytał Savich.
Dix potrząsnął głową.
- Nie wiem. Jeśli tak, to musiał umrzeć, jak był bardzo mały, ho Wal t nigdy nie wspominał o
żadnych dzieciach. - Wsunął pudełko pod pachę. - Myślę, że chciałby być z tym pochowany.
W starej szopie za domem znalezli samochód Ruth, nietknięty i czysty, bo morderca ukrył go tam,
zanim rozpętała się śnieżyca. Jej portfel leżał na przednim siedzeniu, torba podróżna na podłodze po
stronie pasażera. Kluczyki tkwiły w stacyjce.
- Będziesz go musiała jeszcze tu zostawić, Ruth - powiedział Dix. - Technicy muszą go obejrzeć.
- Oczywiście, nie ma problemu.
- Chłopcy pewnie nie dadzą ci spokoju, zanim ich nie przewieziesz - dodał zmęczonym głosem. -
No dobrze, jedzmy na spotkanie ze słynną skrzypaczką.
Gloria Brichoux Stanford mieszkała na Elk Horn Road, niecałe ćwierć mili od kampusu w
jednopiętrowym domu w stylu rancza, otoczonym z trzech stron lasem. Z tyłu, połączony z kuchnią był
garaż na trzy samochody. Posiadłość była prześliczna, Dix powiedział im, że kiedyś należała do
księgowego Chappy'ego, który pracował w Maestro First Independent. Odziedziczył ją po ciotce. Kiedy
zmarł, spadkobiercy sprzedali posiadłość Glorii, gdy ta postanowiła porzucić światowe życie i przyjęła
posadę w Stanislausie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl