[ Pobierz całość w formacie PDF ]

berdyczowianka z niemirowskim młodzieńcem. Gdy przybyli na miejsce, młodzian był siwy
jak gołąb, a dziewczyna nie miała już ani jednego zęba. Oczywiście musiano zerwać
zaręczyny.
Sam słyszałem od kupca z Hajsyna, że kilka lat temu, akurat w dzień Hoszano Rabo8,
zdarzyła się na tej linii, rzec można - prawdziwa katastrofa, która wywołała panikę na wszyst-
kich stacjach i popłoch wśród całej ludności. Katastrofę tę spowodował %7łyd i, z przeprosze-
niem, pop. Opowiem wam o niej w następnym rozdziale dokładnie, tak jak mi ją opowiedział
ów kupiec.
8
Hoszano Rabo - siódmy dzień Kuczek, podczas którego odbywa się siedem procesji z palmami.
Gdy przeczytacie do końca, przekonacie się, że to najprawdziwsza w świecie historia.
Kupiec z Hajsyna nie zmyślałby podobnych rzeczy.
CUD W HOSZANO RABO
Cudem w Hoszano Rabo nazwano katastrofę kolejową, która wydarzyła się akurat w
to święto. A trzeba wam wiedzieć, że miała ona miejsce u nas, w Hajsynie. Właściwie nie w
samym Hajsynie, ale o parę stacji dalej, w Sobolewie.
Tymi słowy rozpoczął kupiec z Hajsyna swe opowiadanie o katastrofie, jaka zdarzyła
się na kolei wąskotorowej, zwanej  Próżniakiem . Opowiedział mi tę historię właśnie wtedy,
gdyśmy jechali  Próżniakiem , któremu nigdy się nie śpieszy. Byliśmy jedynymi pasażerami
w wagonie. Mój towarzysz położył się wygodnie na ławie, jak u ojca w winnicy, klepał się po
brzuchu i rozkoszował własnym opowiadaniem.
- Jedziecie już naszym  Próżniakiem , dzięki Bogu, drugi tydzień i poznaliście się
chyba na jego zaletach? Ma on tę chwalebną zasadę, że gdy zatrzymuje się na stacji, to
zapomina o wszystkim. Właściwie, według rozkładu jazdy, nie wolno mu stać dłużej, niż tam
ustalono. Ustalono, na przykład, że na stacji Zadkowice powinien stać godzinę i pięćdziesiąt
osiem minut, a w Sobolewie, gdzie się zdarzyła ta historia, powinien odpoczywać godzinę i
trzydzieści dwie minuty. Ale niech go diabli porwą! W Zadkowicach czy Sobolewie on
zatrzymuje się zwykle na dwie, niekiedy na trzy godziny. To zależy od tego, ile czasu
potrzeba na  manewrowanie . A domyśla się pan niewątpliwie, ile czasu zużywa nasz
 Próżniak ma manewrowanie. Przede wszystkim odczepia się parowóz od wagonów.
Następnie  brygada , to jest konduktor z maszynistą i palaczem, zasiada do piwa w
towarzystwie naczelnika stacji, żandarma i telegrafisty, wypróżniając butelkę za butelką.
A co robi publiczność - to znaczy pasażerowie - podczas manewrowania? Widział pan
już na własne oczy, co się robi w takich wypadkach: człowiek o mało nie oszaleje z nudów.
Jeden stęka, drugi wtula się w kąt i ucina krótką drzemkę, inny znów przechadza się po
peronie z założonymi rękoma, mrucząc jakąś melodię.
I oto zdarzyło się w Sobolewie podczas manewrowania, akurat z samego rana w
Hoszano Rabo, że pewien %7łyd - nawet nie pasażer, lecz po prostu mieszkaniec Sobolewa -
gdy odczepiano lokomotywę, przystanął i zaczął ją oglądać. Co tu robi %7łyd z Sobolewa? Nic.
Było to przecież w Hoszano Rabo. Pomodlił się więc w synagodze, wrócił do domu, podjadł
sobie... Na sercu było mu lekko - na pół świątecznie, na pół powszednio. Posłał już  kwitek
z życzeniami do rabina. A że w domu nie było żadnej roboty, bo to wigilia święta, wziął tedy
laskę do ręki i wyszedł na spotkanie pociągu.
A trzeba panu wiedzieć, że w naszych okolicach istnieje zwyczaj wychodzenia na
spotkanie pociągu. Coś gna człowieka na dworzec - może się tam kogoś zobaczy? Kogo?
%7łyda z Tepliki czy %7łydówkę z Oborówki? Czy też popa z Chołoniewa? Takie bywają
żydowskie rozrywki. Cóż to komu szkodzi? A w owych czasach kolej była jeszcze nowością -
 Próżniak dopiero co został uruchomiony. I było na co patrzeć!
Dość, że owego dnia, z samego rana w Hoszano Rabo, tak jak panu opowiadam, w na-
stroju na pół świątecznym i na pół powszednim stał sobolewski obywatel z laską w ręku i
patrzał. No, i cóż z tego? Na pozór rzecz prosta: %7łyd sobolewski stoi i patrzy na odczepioną
lokomotywę. Kogo to może obchodzić? Niech sobie patrzy na zdrowie!
Lecz nie. Przypadek zrządził, że wśród pasażerów na peronie znajdował się pop, i -
proszę sobie wyobrazić - właśnie pop z Chołoniewa, z miasteczka, które leży niedaleko od
Hajsyna. Nie ma co robić, więc pop spaceruje sobie wzdłuż nasypu, podchodzi do
lokomotywy i odzywa się do %7łyda:
- Słuchaj no, Moszku, co ty tam widzisz?
A na to %7łyd:
- Nie nazywam się Moszek, tylko Berek.
- Niech będzie Berek - powiada pop. - Więc po co tu przyszedłeś, Berku?
%7łyd mówi nie spuszczając oka z lokomotywy:
- Stoję i podziwiam cud boży. Jak przez takie głupstwo, za pokręceniem jednej czy
dwóch śrubek, porusza się taka olbrzymia maszyna.
- Skąd wiesz - pyta pop - że maszyna porusza się dzięki pokręceniu śrubek?
- Gdybym nie wiedział, to bym nie mówił...
A pop do niego:
- Wiesz tylko tyle, jak się je kugel9.
Rozgniewało to %7łyda (mieszkańcy Sobolewa są ambitni!) i mówi z przekąsem:
- A więc, ojczulku, chcesz się przekonać, czy znam się na maszynie? Wsiądzmy na
lokomotywę, a ja ci pokażę, na czym polega sztuka, że lokomotywa jedzie albo stoi.
Te słowa dopiekły już popowi nie na żarty. Jak to, taki łapserdak będzie mu tłumaczył,
jak lokomotywa się porusza?!
I zawołał żywo:
- Właz, Herszku, na parowóz!
A %7łyd mu na to:
9 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl