[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szę. Trwa to tak długo, dopóki z jednej setki nie zrobią się dwie, z dwóch cztery,
a z czterech osiem, z ośmiu szesnaście, no, istne cuda! Są tacy  powiada 
w Jehupcu, którzy jeszcze całkiem niedawno temu chodzili bez butów, byli ma-
34
klerami, pomocnikami, sługusami, a dziś posiadają własne murowane kamienice,
ich żony mają do czynienia z żołądkami, jadą się leczyć za granicę. . . A oni sami
rozbijają się po Jehupcu na gumilastikowych kółkach i już nawet nie poznawają
człowieka.
Słowem, co wam tu długo przewlekać? Dostałem chętkę, ale to nie na żarty,
do tego interesu. A kto tam może wiedzieć, mówię sam do siebie, może to właśnie
on jest moim dobrym duchem? Przecież słyszę, że jednak ludzie wzbogacają się
w Jehupcu ze swoich pięciu palców, czymże ja jestem gorszy od nich? Zdaje
się, że on nie jest blagierem, ażeby wyssał z palca te wszystkie historie. Może
rzeczywiście, myślę sobie, koło przeznaczenia odwróci się trochę w prawo i Tewje
przynajmniej na stare lata stanie się kawałkiem człowieka? Jak długo, dalibóg,
człek ma się tak męczyć i harować? W dzień i w noc furmanka, i jeszcze raz
furmanka, i nabiał, i jeszcze raz ten nabiał. Już czas najwyższy  mówię 
Tewje, odpocząć, stać się gospodarzem na równi z innymi gospodarzami, wstąpić
codziennie do bóżnicy, zaglądnąć od czasu do czasu do księgi świętej. %7łe co? %7łe
może, uchowaj Boże,  i nie wzejdzie, i nie dojdzie ?  czyli wszystko by wzięło
w łeb? A dlaczegóż bym nie miał pomyśleć, że na odwrót, że wszystko obróci się
ku dobremu? Ha!
 I co ty na to powiesz  odzywam się do mojej starej.  Jak ci się, dajmy
na to, podoba jego plan?
A ona na to:
 Cóż ja mogę powiedzieć? Ja wiem  mówi  że Menachem Mendel nie
jest, broń Boże, byle kim, ażeby miał u ciebie wyłudzić pieniądze. Nie wywo-
dzi się, uchowaj Boże, z jakichś tam szewców czy krawców! Ma  powiada 
bardzo przyzwoitego ojca, a już dziadka miał istne cacko! Nawet będąc ślepym
siedział dzień i noc nad Torą. A babka Cejtł, oby jak najdalej była oddalona od
nas, też nie była  powiada  taką sobie zwykłą kobietą. . .
 Też mi dowód, który można przytoczyć podczas zapalania świeczek cha-
nukowych  odzywam się do niej.  Ludzie mówią o interesach, a ta zaczyna
rozhowory o swojej babce, która piekła miodowniki, i dziadku, który  wyzionął
ducha przy . . . kieliszku. . . Baba zawsze zostanie babą. Nie darmo król Salomon
objechał cały świat i nie znalazł ani jednej z odpowiednią ilością klepek w gło-
wie. . .
Słowem, stanęło na tym, że zawieramy spółkę. Ja wkładam pieniądze, Mena-
chem Mendel  rozum, a co Pan Bóg da, podzieli się na dwie równe części.
 Wierzajcie mi  rzekł Menachem Mendel  że będę z wami, reb Tewje,
postępował uczciwie, co się zowie. To znaczy, że wam z boską pomocą będę dawał
pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze!
 Omejn!  powiadam  nawzajem! Bodaj te słowa trafiły prosto z twoich
ust do pańskich uszu. Tylko że  mówię  jednej rzeczy w tej całej sprawie nie
rozumiem: jak tu przejdzie kot przez wodę? Ja jestem tu, ty tam; pieniądze po-
35
wiadam  to rzecz delikatna, zrozum, delikatna materia. Nie miej mi tego za złe,
nie myślę tu wcale o żadnych chytrościach, lecz całkiem po prostu, tak jak po-
wiedziane jest u praojca Abrahama:  Siejący we łzach, z pieśnią zbierać będą 
czyli lepiej przestrzec z góry, niż potem płakać. . .
 Ach, tak!  on mi na to.  Może macie na myśli, ażeby to spisać na
papierze? Z największym dla was szacunkiem. . .
 Sza!  przerywam mu.  Chcąc tę rzecz rozważyć z drugiej strony, na
odwrót, to przecież na nic się to nie zda. Jeśli zechcesz mnie zarżnąć, co mi wtedy
po twoim papierku?  Nie myszy złodziejami są  czyli nie weksel płaci, tylko
człowiek. A skoro wiszę już na jednej nodze  mówię  to mi już wszystko
jedno, czy zawisnę na drugiej także, czy nie.
 Możecie mi wierzyć, reb Tewje  powiada Menachem Mendel  przysię-
gam wam na moje czyste sumienie, oby mi tak Pan Bóg we wszystkim dopomógł,
że nie mam tu na myśli żadnej chytrości ani nie mam zamiaru wyłudzić u was
tych pieniędzy, tylko pragnę, ażeby wszystko odbyło się przyzwoicie i uczciwie.
Będziemy się dzielili:  mnie połowa, tobie połowa  czyli mnie sto, wam sto,
mnie dwieście  wam dwieście, mnie trzysta  wam trzysta, mnie czterysta 
wam czterysta, mnie tysiąc  wam tysiąc. . .
Słowem, wyjąłem te kilka rubli, trzykrotnie je przeliczyłem, a ręce porządnie
mi drżały podczas liczenia, starą swoją zawezwałem na świadka, wyjaśniłem mu
raz jeszcze, że to krwawe pieniądze, i oddałem mu je. Zaszyłem mu je w zanadrze,
ażeby mu tego nikt, broń Boże, nie zwędził, i umówiłem się z nim, że z bożej woli
nie pózniej niż po następnej sobocie nie omieszka mi, broń Boże, napisać, i to
dokładnie, szczegółowo o wszystkim. Pożegnaliśmy się, jak przystoi, wycałowali
się bardzo serdecznie, jak to zwykle krewniacy.
Gdyśmy po jego wyjezdzie pozostali sami, najrozmaitsze myśli i marzenia
zaczęły mi się przedstawiać na jawie. A takie to były słodkie marzenia, iż za-
pragnąłem, ażeby ciągnęły się wiecznie i nigdy się nie skończyły. Przedstawiał
mi się duży dom w samym środku miasta, dom kryty blachą, ze stajniami, du-
żym obejściem, komorami i komórkami, ze spiżarniami po brzegi wypełnionymi
wszystkim, co najlepsze. A po tej posiadłości przechadza się gospodyni z pękiem
kluczy  to moja żona Gołde  zmieniona nie do poznania; dalibóg dostała inną
zgoła twarz. Twarz bogaczki z podbródkiem i sznurami pereł na szyi; puszy się
i pomstuje na służące, klnąc je przerazliwie. Wszystkie moje dzieci odziane w sza-
ty sobotnie przechadzają się bezczynnie; ani to palcem o palec stukną. Podwórko
roi się od ptactwa. Kur, kaczek, gęsi kręci się po nim co niemiara. Wewnątrz
w domu jasno, w piecu płonie ogień, gotują wieczerzę, a samowar kipi i wrze jak
bandyta! Na honorowym miejscu przy stole siedzi gospodarz we własnej osobie,
czyli Tewje, w chałacie i jarmułce, a wokół niego zasiadają najzamożniejsi go-
spodarze miasta i schlebiają mu przy każdym słowie:  Pozwólcie, reb Tewje. . .
36
Nie miejcie za złe, reb Tewje. . .  Aj  myślę sobie w tym momencie  bodaj
diabli porwali pieniądze i bodaj piorun w nie trzasł!. . . 
 Kogo tak klniesz na czym świat stoi?  pyta moja Gołde.
 Nikogo  powiadam.  Zadumałem się nieco. . . Jakieś myśli, marzenia,
zeszłoroczny śnieg. . . czy ja wiem zresztą. . . Powiedz mi no, Gołde, serce, czy
ty czasem  odzywam się  nie wiesz, czym on handluje, ten twój krewniak,
Menachem Mendel?
 Co mi się przyśniło  ona mi na to  tej nocy, ubiegłej nocy i w cią-
gu wszystkich nocy całego roku, bodaj padło na głowy moich wrogów! Jakże to
tak  mówi  przesiedziałeś z człowiekiem całą dobę, gadałeś i gadałeś, i jesz-
cze raz gadałeś, a w końcu przychodzisz do mnie i pytasz, czym on handluje?
Przecież  powiada  zrobiliście razem interes, do licha!
 Tak, tak  ja jej na to  zrobić  mówię  to się zrobiło, ale co się zro-
biło, tego ani rusz nie wiem, choćby mi kto głowę ściął! Tu nie ma, zrozum, za co
chwycić, o co zahaczyć; lecz mimo wszystko  powiadam  jedno z drugim nie
ma nic wspólnego. Nie martw się, moja małżonko, serce mi wróży, że wszystko
będzie dobrze. I zdaje mi się, że z boską pomocą zarobimy pieniądze, i to dużo
pieniędzy  wobec tego powiedz omejn i idz, gotuj wieczerzę!
Słowem, mija tydzień, i dwa, i trzy  nie ma listu od mego wspólnika! Jestem
jak trup. Chodzę jak bez głowy i nie wiem już, co myśleć o tym! Nie może być, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl