[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ale czy mógłbyś mi pożyczyć tysiąc dolarów? Mają tu małą księgar-
nię i sklep muzyczny. Pozwalają nam kupować na kredyt czasopisma
86
i płyty, i przez ten czas bardzo się u nich zadłużyłem.
Jeśli mi pożyczysz, będę Ci wdzięczny. Jeśli nie, zrozumiem.
Dzięki, że jesteś, Walt. Proszę, napisz. Twoje listy to dla mnie
prawdziwy skarb.
Z uściskami Percy
Tysiąc dolców? Co to za palant? Coleman zwietrzył podstęp. Podarł list
i wrzucił go do kosza na śmieci.
 Tysiąc dolarów. . .  prychnął, ponownie sięgając po czasopisma.
Jubiler z Dallas nie miał na imię Curtis. Przedstawiał się tak tylko w listach do
Ricky ego z kliniki rehabilitacyjnej, a w rzeczywistości nazywał się Vann Gates.
Miał pięćdziesiąt osiem lat. Był ojcem trojga dzieci, dziadkiem dwojga wnu-
ków i właścicielem sześciu sklepów jubilerskich usytuowanych w pasażach han-
dlowych w Dallas. Na papierze mieli z żoną ponad dwa miliony dolarów i sami
je zarobili. Mieli również bardzo ładny dom w Highland Park z oddzielnymi sy-
pialniami w jego przeciwległych skrzydłach. Spotykali się w kuchni na kawie
i w salonie, gdzie oglądali telewizję i bawili się z wnukami.
Od czasu do czasu Gates ulegał pokusie, lecz zawsze robił to z wprost nie-
zwykłą ostrożnością. Nikt o niczym nie wiedział. Absolutnie nikt. Listy do Ric-
ky ego były pierwszą próbą znalezienia miłości za pośrednictwem ogłoszeń towa-
rzyskich i rezultaty przeszły jego najśmielsze oczekiwania. Wynajął małą skrytkę
na poczcie niedaleko jednego z pasaży i od tamtej pory występował jako Curtis V.
Cates.
To samo nazwisko widniało na niebieskiej kopercie, dlatego otwierając ją
ostrożnie w samochodzie, początkowo nie podejrzewał, że coś może być nie tak.
Nie, przecież to tylko kolejny list od ukochanego Ricky ego. Jednakże już pierw-
sze słowa poraziły go niczym grom z jasnego nieba.
Szanowny Panie Vann Gates,
Zabawa się skończyła, stary. Ja nie jestem Ricky, a ty nie jesteś
Curtis. Nie jestem szukającym miłości gejem, za to Ty masz pewien
sekrecik i bardzo pragniesz go zataić. Chcę Ci w tym pomóc.
Zrobisz tak: prześlesz telegraficznie sto tysięcy dolarów na moje
konto w Geneva Trust Bank w Nassau na Bahamach. Numer kon-
ta: 144-DXN-9593. Nazwa: Boomer Realty, Ltd. Numer kierunkowy:
392844-22.
Zrób to natychmiast! To nie żarty. To szantaż, a Ty padłeś jego
ofiarą. Jeśli nie dostanę pieniędzy w ciągu dziesięciu dni, prześlę pani
87
Gladys Gates kopie wszystkich listów i zdjęć, które od Ciebie otrzy-
małem.
Wyślij sto tysięcy dolarów i dam Ci święty spokój.
Z uściskami Ricky
Jakiś czas pózniej skręcił na obwodnicę, potem na autostradę, potem na ob-
wodnicę wokół Fort Worth, a potem zawrócił do Dallas. Cały czas jechał z pręd-
kością dokładnie osiemdziesięciu ośmiu kilometrów na godzinę i cały czas trzy-
mał się prawego pasa jezdni, nie zważając na rząd sunących za nim samochodów.
Gdyby płacz mu pomógł, na pewno by się rozpłakał. Nie miał przed tym żadnych
oporów, zwłaszcza w zaciszu swego jaguara.
Ale nie, był zbyt zły, żeby płakać, zbyt rozgoryczony, żeby odczuwać urazę.
I zbyt wystraszony, by tracić czas na tęsknotę za kimś, kto nie istniał. Musiał coś
zrobić. Szybko, zdecydowanie i potajemnie.
Jednakże smutek w końcu zwyciężył. Gates zjechał na pobocze i nie wyłącza-
jąc silnika, zaparkował w zatoczce. Te wszystkie cudowne marzenia o Rickym, te
niezliczone godziny wpatrywania się w jego piękną, ozdobioną krzywym uśmie-
chem twarz, czytania jego smutnych, zabawnych, rozpaczliwych i pełnych nadziei
listów  czy to możliwe, żeby słowa mogły przekazać aż tyle uczuć? Znał te listy
na pamięć.
On był tylko chłopcem. Młodym, bardzo męskim, lecz bardzo samotnym
i szukającym dojrzałego towarzystwa. Tak, Ricky, którego pokochał, pragnął paść
w czułe objęcia starszego mężczyzny, dlatego on, Curtis-Vann, już od wielu mie-
sięcy snuł upojne plany. %7łona miała wyjechać do siostry w El Paso, a on na wy-
stawę brylantów w Orlando  starannie dopracował wszystkie szczegóły, nie zo-
stawił za sobą żadnych śladów.
W końcu się rozpłakał. Biedny Vann ronił łzy bez wstydu czy choćby za-
żenowania. Nikt go nie widział  przejeżdżające obok samochody pędziły sto
trzydzieści na godzinę.
Niczym zraniony kochanek poprzysiągł zemstę. Tak, wytropi tę bestię, tego
potwora, który podając się za Ricky ego, złamał mu serce.
Szlochając, pomyślał o żonie i o rodzinie, co wydajnie pomogło osuszyć łzy.
%7łona dostanie sześć sklepów, dwa miliony dolarów i nowy dom z oddzielnymi sy-
pialniami, a on? On nie dostanie nic, on będzie przedmiotem szyderczych żartów
i plotek w mieście, które plotki uwielbiało. Dzieci pójdą za pieniędzmi, a wnuki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl