[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Naprawdę? Kto taki?
 Jack Stephano.
 Jest tutaj, w Biloxi?
 Był przejazdem. Odnalazł mnie w hotelu i powiadomił, że zamknął zlece-
nie Aricii i udaje się teraz na krótki wypoczynek na Florydzie.
 Dlaczego od razu go nie zabiłeś?
 Powiedział, że jest mu bardzo przykro, iż jego chłopcy przekroczyli swo-
je uprawnienia, kiedy cię w końcu odnalezli. Prosił też, abym ci przekazał jego
przeprosiny.
 Co za tupet! Jestem pewien, że nie wpadł do ciebie tylko w tym celu, aby
to powiedzieć.
 Nie, masz rację. Opowiedział mi o tajemniczym informatorze z Brazylii, od
którego kupowali wiadomości za pośrednictwem agentów z Pluto Group, i bardzo
342
chciał się dowiedzieć, czy to przypadkiem nie Eva wcieliła się w twojego judasza.
Odparłem, że nic mi w tej sprawie nie wiadomo.
 A co go to obchodzi?
 Dobre pytanie. Rzekł, iż ciekawość nie da mu spokoju. Zapłacił ponad
milion dolarów za te informacje i, co prawda, odnalazł zbiega, ale nie trafił na
ślad skradzionych pieniędzy, dlatego uważa, że nie będzie mógł spać po nocach,
jeśli nie dowie się prawdy. Muszę przyznać, że jego podejrzenia również dla mnie
były przekonujące.
 Z pozoru brzmi to logicznie.
 W końcu nie ma już nic do zyskania w tej sprawie, zamknął dochodzenie.
Tak się przynajmniej wyraził.
Patrick założył lewą stopę na kolano i zaczął delikatnie masować palcami duży
strup nad kostką.
 Jak on wygląda?
 Mniej więcej pięćdziesiąt pięć lat, typowy Włoch: strzecha zmierzwionych
szpakowatych włosów, czarne oczy. Dość przystojny. Czemu pytasz?
 Ponieważ w koszmarach widywałem go wszędzie wokół siebie. Przez
ostatnie trzy lata co najmniej połowa nieznajomych, którzy chodzili za mną ulica-
mi, w mojej wyobrazni była Jackiem Stephano. A w snach napadały mnie stuoso-
bowe bandy zbirów, z których każdy był tym samym Jackiem Stephano. Odnosi-
łem wrażenie, że kryje się przede mną za rogami budynków i pniami drzew, łazi
wszędzie ulicami Sao Paulo, śledzi raz na skuterze, kiedy indziej w limuzynie.
O tym przeklętym Jacku Stephano myślałem więcej niż o rodzonej matce.
 Masz to już za sobą.
 Bo mnie to w końcu zmęczyło, Sandy. Poddałem się. %7łycie zbiega to ekscy-
tująca przygoda, romantyczna i emocjonująca, ale tylko do czasu, gdy się dowiesz,
że ktoś ci depcze po piętach. Od tej pory już wiesz, że kiedy śpisz, ten ktoś skrada
się twoim śladem; kiedy w restauracji dziesięciomilionowej metropolii jesz obiad
w towarzystwie pięknej kobiety, ten ktoś puka do drzwi różnych ludzi, pokazuje
dozorcom twoje zdjęcie i proponuje forsę za informacje. Ukradłem za dużo pie-
niędzy. To z ich powodu mnie ścigali. Toteż gdy się dowiedziałem, że węszą już
w Brazylii, zyskałem przeświadczenie, że wcześniej czy pózniej moja przygoda
dobiegnie końca.
 Czy mam rozumieć, że się poddałeś?
Patrick westchnął ciężko i poprawił się na siedzeniu. Przez pewien czas spo-
glądał na wody Zatoki Meksykańskiej za szybą, jak gdyby zbierał chaotyczne
myśli.
 Dosłownie, Sandy. Po prostu miałem dosyć ciągłego uciekania i postano-
wiłem się poddać.
 Już raz to powiedziałeś.
343
 Wiedziałem, że w końcu mnie znajdą, toteż zdecydowałem, iż odbędzie się
to na moich warunkach, a nie ich.
 Mów dalej. Słucham.
 To ja wpadłem na pomysł zarobienia dodatkowych pieniędzy za informa-
cje. Eva latała do Madrytu, a dopiero stamtąd do Atlanty, gdzie spotykała się
z agentami Pluto Group. Dostali sowite honorarium za to, by nawiązać kontakt ze
Stephano i zorganizować sprzedaż poufnych informacji. Tak więc to my uszczu-
pliliśmy portfel Jacka Stephano, w dodatku właśnie po to, by jego ludzie odnalezli
mnie w Ponta Pora.
Sandy powoli obrócił głowę i przechylił ją, po czym z rozdziawionymi ustami
zagapił się na przyjaciela.
 Lepiej patrz, dokąd jedziesz  mruknął Patrick, wskazując szosę przed
nimi.
McDermott szybko oprzytomniał i szarpnął kierownicą, wprowadzając wóz
z powrotem na prawy pas.
 Kłamiesz  syknął przez zaciśnięte zęby.  Nie wierzę w ani jedno słowo.
 Jak chcesz. W każdym razie naciągnęliśmy Stephano na milion sto pięć-
dziesiąt tysięcy dolarów, które spoczywają teraz na jednym z kont, zapewne
w Szwajcarii, razem z resztą pieniędzy.
 To ty nawet nie wiesz, gdzie jest ta forsa?
 Nie. Eva nad nią czuwa. Dowiem się wszystkiego, kiedy wyląduję w Eu-
ropie.
McDermott sprawiał wrażenie zaszokowanego, toteż Patrick pospieszył z dal-
szymi wyjaśnieniami:
 Byłem pewien, że mnie złapią i zaczną zmuszać do ujawnienia prawdy, ale
nie przypuszczałem, oczywiście, że tak to się skończy.  Wskazał ranę na łydce.
 Podejrzewałem, że będę musiał sporo wycierpieć, tymczasem niewiele bra-
kowało, żeby mnie zabili, Sandy. Złamali mnie w końcu i musiałem im ujawnić
nazwisko Evy. Ale wtedy jej już nie było w Rio, nie mieli więc szans na odzyska-
nie pieniędzy.
 Przecież mogłeś zginąć, wariacie.  W zamyśleniu potarł czoło, trzymając
kierownicę tylko jedną ręką.
 Zgadza się, mogli mnie zabić. Ale już dwie godziny po moim porwaniu dy-
rektor FBI odebrał wiadomość, że ludzie Jacka Stephano odnalezli mnie w Brazy- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl