[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Drew, gdyby zobaczył, jak tańczy w blasku księżyca
niczym pogańska królowa. Zatrzymała się w pół ob
rotu. Jak zwykle kiedy myślała o Andrew, naszły ją
wspomnienia, tym razem z balu u księżnej Kerry.
Westchnęła głęboko, przypominając sobie, co czuła,
gdy ukochany trzymał ją w ramionach i prowadził
w tańcu po sali balowej, gdy uśmiechała się do niego
i widziała uśmiech w jego ciemnobrązowych oczach.
Dobrze pamiętała, jaki smutek ją ogarnął, kiedy mu
siała go pożegnać i wrócić z ciotką do domu.
83
Nagle zakłuło ją serce. Opadła na ławkę i pod
ciągnęła kolana pod brodę. Jej ramiona zadrżały od
tłumionego szlochu, kiedy wtuliła twarz w fałdy
sukni i dała upust gorącym łzom. Wspomnienia
sprawiały ból. Jeszcze niedawno oddałaby wszyst
ko, żeby znowu napotkać jego ciepłe spojrzenie,
znalezć się w jego objęciach. Oddałaby wszystko,
żeby poczuć się uwielbianą. Dlaczego więc teraz
myśl, że ma zostać jego kochanką, budziła w niej
sprzeciw? Czyżby się bała, że nie będzie darzona ta
ką samą miłością jak żona? Drew jej pożądał, ale
nie kochał. To tylko jego zraniona duma domagała
się zadośćuczynienia.
A czego ona pragnęła? Nie musiała długo szukać
odpowiedzi. Pragnęła miłości. I poczucia bezpie
czeństwa. Chciała, żeby Drew patrzył na nią z uczu
ciem, żeby dał jej schronienie w swoich ramionach
i miejsce w sercu. Potrząsnęła głową, odpędzając
głupie myśli. Domagała się jedynej rzeczy, której
nie mógł jej dać, po tym, jak go zawiodła.
Zmarszczyła brwi. Dlaczego nie potrafi wyzbyć
się płonnych marzeń? Dlaczego nie przyjmie jego
ultimatum? Lepiej mu ulec, niż z nim walczyć. Po
za tym wszystko jest lepsze niż samotność.
Już nie była niedoświadczoną dziewczyną. Miała
dziecko. Wiedziała, czego się spodziewać. Dlaczego
więc nie pójść do niego od razu? Ponieważ jej szczę
ście przyćmiłaby świadomość, że utraciła resztkę
niewinności.
Opuściła kolana i wytarła łzy rąbkiem sukni.
Płacz wcale jej nie pomógł. Czuła się jeszcze gorzej,
84
a w dodatku rozbolała ją głowa. Miała suche gardło,
spuchnięte oczy i czerwony nos.
Nagle doleciał ją znajomy Zapach, a w głębi ogro
du dostrzegła mały pomarańczowy ogienek. Nie wi
działa Drew, ale domyśliła się, że stoi w altanie po
środku labiryntu i pali cygaro.
Przez długą chwilę wpatrywała się w ciemność.
Zastanawiała się, czy ją zauważył i dlaczego nie
ujawnił swojej obecności. A może właśnie to zrobił?
Wstała z ławki i stwierdziła, że ognik zniknął. Roz
prostowała plecy i wzięła głęboki oddech. W powie
trzu nadal unosiła się słaba woń dymu. Wciągnęła ją
w płuca i ruszyła do wdowiego domku. W głowie
miała jeszcze większy zamęt niż do tej pory.
Drew szybko opuścił rękę i ukrył cygaro w dło
ni, wyzywając się od głupców. Kathryn zobaczyła
pomarańczowy błysk i na pewno zorientowała się,
że jest obserwowana. Nie byłaby zadowolona, że
widział jej radosny taniec, a potem wybuch żalu, że
szpiegował ją w najbardziej intymnych momen
tach. Nigdy by mu tego nie wybaczyła.
Usłyszał jej ciche westchnienie, a po nim odgłos kro
ków i chrzęst żwiru niknący w oddali. Chciał za nią
pójść, upewnić się, że bezpiecznie dotarła do domu.
Został jednak w altance jeszcze długo po jej
odejściu, walcząc z pokusą, żeby za nią pobiec
i błagać o to, na co czekał tyle lat. Zgasił cygaro
i wyciągnął nogi przed siebie. Siedział bez ruchu,
póki wilgoć i chłód nie zmusiły go do powrotu. Po
szedł prosto do gabinetu ojca, nalał sobie dużą
85
brandy i usiadł przy kominku w głębokim skórza
nym fotelu.
Kathryn miała rację. Chyba postradał rozum. Nie
umiał inaczej wyjaśnić swojego dziwnego zachowa
nia. Gdy tylko ją pocałował, zapomniał o całym cier
pieniu, jakby nigdy go nie doświadczył. Zapomniał
o całym świecie. Istniała tylko ona, jej usta i ciało.
Rzeczywiście oszalał. Czyż sam jej nie oświad
czył, że nie widzi powodu, by gościć w Swanslea
Park cudzą kochankę? Czy nie zażądał, żeby się wy
niosła? Dlaczego więc raptem ją poprosił, żeby wło
żyła czarny welon i stanęła przy nim na pogrzebie
jego ojca? Dlaczego ją uprzedził, by przywykła do
myśli, że będzie dzielić z nim łoże?
Bo jej pożądał. Odetchnął głęboko. Tak, to było
aż takie proste i jednocześnie skomplikowane. Prag
nął jej przed ślubem, który nie doszedł do skutku,
i pózniej. Pragnął od chwili, gdy pierwszy raz ją uj
rzał, i lata rozstania nie ugasiły tej żądzy.
Fakt, że była kochanką jego ojca, powinien budzić
w nim wstręt. I budził, do diaska! Aż ściskało mu
trzewia. Lecz gdyby Kathryn nie uległa markizowi
Templeston, nie urodziłby się Kit. A poznawszy
przyrodniego brata, nie wyobrażał sobie, że mogło
by go nie być. Powinna zniechęcać go świadomość,
że Kathryn również opłakuje jego ojca, ale duma, po
czucie godności i rozsądek przegrywały w walce
z dużo silniejszym przeciwnikiem: pożądaniem.
Pragnął jej nawet w żałobie i zamierzał posiąść.
W tym wypadku najwyrazniej nie miał sumienia
i wstydu.
86
Spojrzał na pusty kieliszek i zmarszczył brwi. Dal
jej dwa tygodnie, a przez ten czas zamierzał ją uwo
dzić. Wstał z fotela, podszedł do barku i nalał sobie
drugą porcję brandy. Już słyszał szydercze uwagi.
Zdawał sobie sprawę, że nie będzie końca plotkom,
gdy ludzie odkryją, że związał się z kobietą, która
przed czterema laty wystawiła go na pośmiewisko.
I Z góry się bał, co powie Julian St Jacque.
Postawił kieliszek na stoliku, zdjął fular i rozpiął
kołnierzyk koszuli. Opadł na fotel, wyciągnął przed
siebie nogi w długich lśniących butach i zapatrzył
się w niebiesko-pomarańczowe płomienie. Podczas
gdy wszyscy zaczną szeptać za plecami nowego
markiza i wątpić w jego poczytalność, najlepszy
przyjaciel wprost nazwie go idiotą.
I nic dziwnego. Julian nie zawaha się przed wy
garnięciem mu prawdy w oczy, nie będzie się bawił
w uprzejmości i ukrywał dezaprobaty. Przyjazń,
która połączyła ich w dzieciństwie, umocniła się
w szkole i na uniwersytecie, przetrwała ekscesy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl