[ Pobierz całość w formacie PDF ]
główkę dziecka i pociągnął. Zciśnięta główka przybrała kształt stożka
wybrzuszonego na ciemieniu. Chwilę pózniej rozległ się pierwszy krzyk
noworodka. Okazało się, że to chłopczyk.
- Dobrze - powiedziała babka Hall. - Mają dość dziewczyn do pomocy
w gospodarstwie.
Doktor Fessey skinął głową, zadowolony. Usunął łożysko i szybko
zakrył łono położnicy materiałem, by nie dostało się do niego powietrze,
narażając jej życie na niebezpieczeństwo. Dał znak babce Hall, by związała
kolana Mehitable. Przez cały ten czas Mehitable leżała blada i nieruchoma,
jak w śnie Lyddie, aż Lyddie musiała podejść i położyć dłoń na piersiach
córki, by się upewnić, że się nieznacznie unoszą i opadają.
15
3
32
Dziecku dano na imię Edward. Lyddie wprowadziła się do swojego
dawnego pokoju, by opiekować się matką i noworodkiem, a Jane odesłano,
żeby doglądała krów, kur i ogrodu Lyddie. Dla Lyddie trzymanie dziecka na
ręku było jednocześnie czymś fascynującym i trudnym do zniesienia. Bała
się, że chłopczyk umrze, choć starała się nie dopuszczać do siebie takiej
myśli. Jego własna matka nie mogła go nawet karmić. Obydwoje
potrzebowali stałej opieki Lyddie.
Ku zaskoczeniu Lyddie, Nathan Clarke nie tylko zdawał się wdzięczny
za jej pomoc, ale również cieszył się z jej towarzystwa. Lyddie z kolei
stwierdziła, że ich dawne niesnaski zbladły w obliczu wspólnej troski o
15
3
Mehitable i dziecko. Kłopot był z Freemanem. Przychodził każdego
wieczoru po kolacji, a we wtorek, po tym, jak Clarke zaczął wychwalać
zalety Lyddie jako pielęgniarki i gospodyni, powiedział:
- Cóż, proszę się przygotować na to, że wkrótce ją pan straci. W
przyszły czwartek ją stąd zabieram.
- O nie, nie możemy tak szybko zrezygnować z pomocy matki. Lepiej
przesuń termin ślubu.
Freeman, zaskoczony, zwrócił się do Lyddie.
- Z pewnością za tydzień...
- Tak długo byłeś kawalerem - przerwał mu Nathan. - Przypuszczam,
że wytrzymasz jeszcze kilka tygodni. Nacieszysz się moją teściową, jak
tylko moja żona odzyska siły.
Freeman zmusił się do przybrania dawnej miny, ale jakiś czas pózniej,
siedząc z Lyddie w pokoju od frontu, kiedy ona bujała kołyską i cerowała
dziurki, które powstały, gdy pieluszki suszono zbyt blisko ognia, stwierdził:
- Nie zdenerwowało pani to odłożenie daty naszego ślubu.
- Po co się denerwować tym, na co i tak nie mamy wpływu? Nie
zostawię córki, póki nie będzie mogła sama zająć się gospodarstwem.
- Sama? Ma Murzynkę i dwie córki.
- Może powinnam powiedzieć: aż odzyska siły.
- A ile to może potrwać?
- Wiem jedynie, że jestem tu jeszcze potrzebna. Przyglądał się jej, jak
ceruje.
- Dobrze. - Ton jego głosu dowodził ponad wszelką wątpliwość, że
wcale tak nie uważa. Zniżył głos. - Rozmawiałem z Clarkiem o drugiej
sprawie. Z radością donoszę, że zjednoczył ze mną siły, podobnie jak moja
siostra, by uciszyć wcześniejsze fałszywe plotki o pani, krążące w okolicy.
15
3
Ostatecznie będzie pani członkiem naszej rodziny. Uważam, że może pani
znów przychodzić do domu modlitwy, bo cieszy się pani nieskazitelną
opinią.
Lyddie ze zdumieniem uniosła wzrok. Naturalnie dla jej przyszłego
męża, w związku z pozycją, jaką zajmował w społeczności, było ważne, by
znów przyjęto ją na łono Kościoła, ale czy ona już do tego dojrzała? Lyddie
spojrzała na śpiące niemowlę. Jeśli będzie się zdrowo chowało, jeśli jej
córka odzyska siły, czy wybaczy Bogu? A może potrafi mu wybaczyć już
teraz?
- Doszliśmy do porozumienia z pani zięciem również w innych
kwestiach - ciągnął Freeman. - Powiedziałem mu, że chcę, aby mój dom był
umeblowany.
Minęła chwila, nim Lyddie zrozumiała, o który dom mu chodzi, a
potem - o jakie meble.
- Czy to znaczy, że Nathan wszystko zwróci?
- Już to zrobił. Zapłaciłem mu gotówką. A dokumenty dotyczące domu
podpiszemy w piątek.
- Ja też mam coś podpisać?
- Tak jak poprzednio. - Uśmiechnął się. - A raczej zupełnie inaczej.
Tym razem, jak się spodziewam, podpisze je pani bez obaw. - Lyddie
odpowiedziała uśmiechem na jego uśmiech. Freeman wstał, położył jej dłoń
na karku i pochylił się, żeby ją pocałować.
Zza drzwi wychodzących na podwórze dobiegły podniesione głosy.
Freeman się gwałtownie wyprostował.
- Co, u licha? Czy to Silas?
Lyddie pokręciła głową. Rozpoznała głos Sama Cowetta, po którym
rozległ się ostry glos Nathana.
15
3
- Proszę stąd iść.
- Najpierw muszę się zobaczyć z wdową Berry.
- Wyniesie się pan stąd. I to grzecznie, w przeciwnym razie wezwę
konstabla.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]