[ Pobierz całość w formacie PDF ]
matki. Znała ją jedynie ze wspomnień wuja, który tak naprawdę nie był jej wujem.
Zazdrościła ludziom, którzy znali swoje matki.
- Mówiłyśmy właśnie, że nie podoba nam się to czekanie na tyłach - powiedziała
Rosjanka, zapalając papierosa. Wypuściła smużkę dymu, który zawisł chwilę nad lampą, a
potem rozpłynął się w ciemnościach. Pomyślała o starym porzekadle: Bezpieczna przystań
wśród burz... Ale ona nie była przystanią dla Johna.
- Nie wiedziałabym, co zrobić - odezwała się Maria Leuden. - Mam na myśli... Cóż...
Nigdy nie byłam w bitwie i...
- To nie zabawa, Mario - wyrwało się Annie.
- Dla was to co innego. To znaczy dla ciebie i...
- Rosyjskiej pani major?
- Tak, Natalio... Annie odłożyła robótkę.
- Jest tam mój mąż, mój ojciec i brat, i niemiecki oficer, który wygląda na porządnego
gościa. Chciałabym też tam być, żeby nie wpadli w jakieś tarapaty.
Natalia otworzyła usta, ale...
Najniebezpieczniejszą częścią zadania było ciche zejście ze skalnej ściany. John
Rourke i Otto Hammerschmidt, asekurując się, ostrożnie schodzili w dół. John wsłuchiwał się
w każdy szmer. Wydawało się, że szelest jednego oderwanego od ściany kamyka brzmi w
nocnej ciszy jak grzmot lawiny.
Opuszczali się dalej. John, w specjalnych rękawicach, luzował linę dzięki
alpinistycznej ósemce, przypiętej karabińczykiem do pasa na brzuchu. Miał drugie rękawice,
dopinane do mankietów kombinezonu, projektowanego z myślą o ochronie przed drutem
kolczastym oraz innymi twardymi i ostrymi przedmiotami. W dole doktor widział wyraznie
dno doliny i strażników dochodzących niemal do granicy swojej strefy. Lada chwila
zwiadowcy mogli zostać dostrzeżeni przez sowiecki patrol.
Rourke odepchnął się od ściany, zjechał po linie i wylądował u podnóża skały.
Hammerschmidt zsunął się sekundę po nim.
John nie lubił stosowania broni niekonwencjonalnej. W tych okolicznościach nie było
jednak wyboru. Rourke obrócił w palcach czarną czteroramienną gwiazdę ninja z kutej
nierdzewnej stali. Był to przedmiot używany przez niemieckich komandosów.
Spojrzał na Hammerschmidta. Kapitan był gotów.
Na szczęście niebo było zachmurzone i czarne ubrania zwiadowców ginęły w
ciemnościach.
John zdjął wierzchnie rękawice. Powiedział do mikrofonu:
- Biorę tego po prawej. Liczę do trzech. Raz, dwa, trzy! Rzucił gwiazdą ninja. Strażnik
stał około dziesięciu metrów dalej i rozglądał się właśnie wzdłuż skalnej ściany. Widocznie
usłyszał kroki Michaela i Paula. John rzucił gwiazdę w szyję mężczyzny. Usłyszał tylko
chrapliwy dzwięk. Rourke skoczył do przodu, gdy zauważył, że drugi wartownik upadł na
ziemię. Wyciągnął nóż i wbił go w ciało Rosjanina. Nie było to już potrzebne, mężczyzna nie
żył.
Zerknął na Hammerschmidta, który skinął głową. W słuchawce usłyszał głos:
- Martwy!
- Dobra, odciągnij go tam - powiedział Rourke. Chwycił pierwszego trupa za kostki i
odholował denata pod samą skałę. Wyciągnął ostrze, wytarł je z krwi o mundur zabitego i
schował do kieszeni w nogawce.
Podniósł karabin strażnika, wyjął magazynek, odciągnął zamek.
Rourke szybko przeszukał żołnierza. Zwykły składany nóż, chusteczka. %7ładnej broni.
Odrzucił karabin i pobiegł tam, gdzie lądowali właśnie Michael i Paul.
Michael odpiął linę. Paul zrobił to samo. Każdy z nich szarpnął swoją liną na znak, że
można ją wyciągnąć.
Tyły sowieckich pozycji znajdowały się około dwustu metrów dalej. Paul pomógł
Johnowi przełożyć karabin i odwrócił się plecami do przyjaciela.
- Teraz mój. - Rourke odwrócił się, odczepił umocowanego z tyłu Schmeissera.
- W porządku.
John powiedział jeszcze do mikrofonu:
- %7ładnych strzałów! Dał sygnał do ataku.
ROZDZIAA XXIX
Ustalili, że będą używali wyłącznie rąk, noży i drutów do duszenia. Broń palna mogła
być użyta wyłącznie w wypadku zagrożenia całego oddziału.
John prowadził. Po prawej miał Paula Rubensteina, a za nim posuwali się Michael i
Otto.
Trzymając się blisko skalnej ściany, dotarli do końca. Przeszli przez połowę linii
odwodów Karamazowa.
- Jak na razie ten skurwysyn jest całkiem pewny siebie. Mam nadzieję, że nie
spodziewa się kłopotów na tyłach. Za mną! Idziemy! - Rourke ruszył naprzód.
Nagle zauważył, że się uśmiecha. Jego syn miał trzydzieści lat, córka - dwadzieścia
osiem. Gdyby wiek jego dzieci nie był wynikiem snu narkotycznego, musiałby zostać ojcem,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]