[ Pobierz całość w formacie PDF ]

świadkami bicia studni.
- Mój dom! Tylko go nie podkopcie! - nawoływał co jakiś czas stroskany gospodarz.  I tak już
rozgoniliście mi świnie!
- Są korzenie! - rozległ się głos z wykopu, gdy dół był już na wysokość człowieka. Po chwili
zaczęły się odgłosy rąbania.
- Pewnie są to korzenie aż od żywopłotu - stwierdził jeden z gapiów, wskazując rosnące
nieopodal ciemnozielone krzewy.
- Właśnie - przyznał inny i podniósł z ziemi parę kawałków wyrzuconych z dołu korzeni. - Są
grube i twarde, ale wilgotne, widzicie?
- Jest żwir! - rozległo się wołanie z dołu. - I mokry piasek... nie, woda! Dół zaczyna się
napełniać!
W chwilę pózniej w powietrzu zamigotały przejrzyste krople - to uradowani kopacze
rozchlapywali wodę. Mieszkańcy Falanderu zaczęli tłoczyć się wokół dołu, tańczyć, ochlapywać
nawzajem i próbować wodę. Wreszcie kopacze w przemoczonych po pas ubraniach wylezli ze
studni.
- Cudownie! - cieszył się dla odmiany właściciel działki. - Moja studnia jest pełna wody!
Wszyscy będą mogli ją nabierać, za bardzo niewielką opłatą! - Tamsin poradziła sobie tam, gdzie
wszyscy inni zawiedli! Rzeczywiście musi cieszyć się błogosławieństwem Amaliasa! - zawołał ktoś.
- To czarodziejka o wielkiej mocy! Większej niż kapłani, którzy nie potrafili nam pomóc! -
twierdzili inni.
- Tamsin, przyjmij wraz ze swoją przyjaciółką nasze najgłębsze podziękowania - oświadczył
burmistrz z dworskim uśmiechem i zamaszystym gestem, ale nie posunął się do objęcia
dziewczynki. - Raczcie przyjąć ze szczerego serca ofiarowaną gościnę w mym własnym domu.
Proszę, Tamsin, zostań u nas na noc! Za dzień czy dwa dostaniesz mnóstwo złotych drachm i
ziarna, o ile studnia okaże się czysta i wydajna. - Urwał i obejrzał się na radców miejskich z miną
świadczącą, że jest gotów podjąć rozmowy o wysokość zapłaty. - O ile pamiętam, zgodziliśmy się
na pięćdziesiąt drachm i tysiąc buszli jęczmienia.
- Nie, burmistrzu, nie chcemy waszego złota i ziarna - odparła Tamsin.
- Ach, nie? - rzekł ostrożnie starzec, ponownie oglądając się na radców. - Oczywiście, nie
musisz zgodzić się na jęczmień jako zapłatę. Falander już nie jest zamożnym miastem, dlatego
wolelibyśmy, by część zapłaty stanowiły towary.
- Bardzo dobrze - oświadczyła dziewczynka. - My również pragniemy otrzymać coś za coś,
prawda, Ninga? - Tamsin zwróciła się do zabawki dziecinnym głosem, jakby zwierzała się jej z
wielkiej tajemnicy. Umilkła na chwilę, czekając na jej odpowiedz, po czym podniosła wzrok na
burmistrza i notabli Falanderu. - W zamian za znalezienie studni prosimy jedynie o waszą
wierność.
- Wierność? Co masz właściwie na myśli? - zaprawionemu w politycznych rozgrywkach
burmistrzowi to słowo wydało się najwyrazniej podejrzane.
- Jako zapłatę za nowe zródło wody, dopóki będzie płynąć, macie wyrzec się czczenia Amaliasa
i oddawać hołd nowej patronce Falanderu.
- Nowej patronce? - odrzekł starzec z niekłamanym zaskoczeniem. - Kogo masz na myśli?
Siebie?
- Nie. - Tamsin wyciągnęła przed siebie lalkę. - Jej należy się cześć jako najwyższemu bóstwu i
opiekunce tego miasta.
- Lalce? - Burmistrz wyglądał na skonsternowanego, słychać było szepty zaskoczonych radców
i mieszkańców, którzy usłyszeli słowa Tamsin. - Nie mówisz chyba poważnie? Nie, to niemożliwe -
dokończył stanowczo starzec. - Dlaczego nie? - zapytała dziewczynka. - Amalias i jego kapłani
zawiedli was, natomiast ja, odwoławszy się do Ningi, spełniłam wasze życzenie. Po co mielibyście
czcić bezskutecznego, niemego na wasze modły boga?
- Amalias jest mimo wszystko ważnym bóstwem - odpowiedział nerwowo starzec. - Co więcej,
stoi za nim potężny stan kapłański, cieszący się silnym poparciem króla Tyfasa i jego armii.
- Tak, dziecko. Nawet jeśli najwyższy nie porazi nas gromem z jasnego nieba, nie znaczy to
jeszcze, że można nie zważać na jego ziemskie sługi - poparł go sędzia.
- Moglibyśmy zostać obwołani zaprzańcami! - dodał miejski skarbnik - napytalibyśmy sobie
wielkiej biedy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl