[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zgodę. Podczas tego drugiego meczu, na tyłach trybun w okolicy stadionu odbyła się
dziwna konferencja. Obecni:
jeden przedstawiciel Arki, jeden Zląska, trzech legionistów, sześciu z Lecha, jeden z AKS-
u i jeden z Cracovii. Przedmiotem dyskusji była postawa Cracovii. Ich przedstawiciel 
Metal, stwierdził, że  Pasów żadna zgoda nie obchodzi. Rouen z Legii pyta się wobec
tego arkowca, jak będzie w sytuacji, gdy kibole z Gdyni znajdą się w obecności
przeważającej ilościowo Cracovii i mniejszej liczebnie grupy kibiców warszawskich
podczas meczów reprezentacji. Przecież Arka i krakusy to ziomale. Odpowiedz była
niejasna, a pytanie okazało się prorocze.
W Paryżu Pogoń i Legia miały przed meczem ścięcie z Cracovią. W pierwszej chwili grupa
szczecińsko-warszawska uzyskała przewagę, ale gdy krakusy chwyciły za rympały,
nastąpiła zmiana goniącego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, jednak Cracovii pomogli
arkowcy.
Właściwie w tym momencie było już praktycznie po układzie. Na kolejnym spotkaniu
reprezentacji w Zabrzu z Rumunami żółto-niebiescy faktycznie się pokazali. Zajechali w
dwa autobusy konkretnej załogi. Dymili już przed wejściem na stadion, ale jeśli chodzi o
miejscowych, mieli rozgrzeszenie od reszty Polski. Natomiast na stadionie, natychmiast
po wejściu rozprawili się błyskawicznie z trzymającymi się... gdyńskich ustaleń kibicami
Zagłębia Sosnowiec. Po zdarciu flag i obiciu oraz przegonieniu przeciwników, wśród
których oprócz fanatyków z Sosnowca były kilkuosobowe delegacje fanów Legii i Pogoni
Szczecin, arkowcy byli zmuszeni do podjęcia walki z policją. Szło im całkiem niezle i
gdyby nie posiłki niebieskich i czarnych z innych sektorów, najprawdopodobniej po
pierwszej chwili, gdy byli zmuszeni do ściśnięcia się na sektorze, dali by sobie radę.
Mundurowi w swych kamienioodpornych ubrankach byli nad wyraz wystraszeni i placu
boju dotrzymywali jedynie do barierki odgradzającej sektory, która okazała się wąskim
gardłem dla gdynian. Z odległości kilku sektorów żółto-niebiescy w tym starciu wyglądali
imponująco. Wy gonili psów z sektora i przebiegającej nad nim drogi dojścia. Nawet po
opanowaniu przez niebieskich sytuacji arkowców trudno było nazwać ujarzmionymi. Po
tym meczu na komendach stosowano ciekawą selekcję. Zatrzymani z miejscem
zameldowania w Gdyni byli obijani do nieprzytomności, natomiast gagatków z
pozostalych miejscowości traktowano trochę bardziej ulgowo.
Identyczna zadyma między Arką a Zagłębiem miała miejsce w Bratysławie, znów
sosnowiczanie dostali wpierdol. W stolicy Słowacji Arka stanowiła najlepszą ekipę z
polskich drużyn hools.
Z przebogatego w akcenty chuligańskie sezonu były dla Arki trzy wydarzenia. Po pierwsze
trzecioligowe derby z Lechią. Co prawda Lechia to w tym okresie głównie ekstraklasa (po
fuzji z Olimpią), ale na ten mecz do Gdyni wyprawiło się jakieś 200-250 osób W
znakomitej większości młodzieżowców, ze starej ekipy towarzystwo mogło się liczyć na
palcach.
Gospodarze obrzucali się z przyjezdnymi kamieniami na stadionie, a następnie obtłukiwali
się z policją Poradzili sobie z nimi dopiero antyterrorysci, przeganiając przez Górkę do
tego stopnia, ze towarzystwo zrywało się do lasu za płotem. Lechiści trochę się z nich
nabijali krzycząc: partyzanci, wyjdzcie z lasu , ale w takich sytuacjach łatwo się śmiać W
 swojej trzeciej lidze, wobec dosyć biernej postawy Lechii na meczach tego szczebla,
Arka nie ma godnych przeciwników.
Po meczach Lechu w pierwszej lidze arkowcy urządzają sobie polowania na zabłąkanych
kibiców biało-zielonych. Jeżdżą samochodem (samochodami?) po Gdańsku i obijają
zauważonych fanów Lechii.
Podobny numer arkowcy zmajstrowali w Warszawie podczas meczu Legia  Zląsk. Na
kwadrans przed zakończeniem tego spotkania podjechały pod stadion na Aazienkowskiej
dwa (?) auta, z których wypadło paru gdynian i obiło stojących pod płotem legionistow
Nie zaczepiali młodzieżowców, lecz atakowali największych. Taka przynajmniej była
warszawska wersja wydarzeń. Wilczek z Gdyni twierdzi, że do Warszawy pojechało około
15 osób, które wcześniej zahaczyły o mecz Motor  Cracovia . Arkowcy chodzili pod
stadionem a nawet po obiekcie, w okolicy żylety w grupach 5  8 osobowych i lali kogo
się dało, wybierając największych i najstarszych.
Ostatnim akordem roku dla żółto-niebieskich była wyjazdowa sesja kibiców gdyńskich
podczas meczu Lech  Legia w Poznaniu. Zajechało ich kilkudziesięciu i usilnie dążyli do
zwarcia z warszawiakami. W chwili, legionistów było na sektorze tylko około dwudziestki,
o mały włos się udało. Gdyby nie policja, mogło się wiele wydarzyć. Czy chcieli zrobić
okazji zgodę z poznaniakami? Trudno ocenić, W każdym bądz razie są przez
mieszkańców grodu Przemysława tolerowani, choć do zawarcia przyjazni nie doszło.
Gdynianie w sposób szczególnie prestiżowy traktują wyjazdy na mecze reprezentacji
narodowej. Nie można się temu dziwić. Na boiskach trzeciej ligi nie zabłysną. Najdalsze
wyjazdy to takie w granicach stu kilometrów. Ułatwia to mobilizowanie się na spotkania
reprezentacji, gdyż nawet niezbyt zasobni w kasę arkowcy mogą ją sobie odkładać na za
graniczne wojaże i reprezentacyjne wypady do Zabrza (przynajmniej za Apostela właśnie
tam). U siebie też nie będą gościli z tytułu gry na tak niskim szczeblu rozgrywek jakichś
sensownych hools. To jeszcze zwiększa zainteresowanie meczami kadry narodowej.
Sam początek roku 1995 to był przyjazd gdynian na drugoligowy jeszcze pojedynek z
legnicką Miedzią. Na trybunach zameldowało się oprócz 40-50 arkowców, około 200-250
kibiców Zagłębia Lubin. Miało być niespokojnie, jednak do specjalnych awantur nie
doszło. Jedynie do zwykłych w województwie legnickim szarpanin z policjantami. To nie
Miedz stanowiła dla gości zagrożenie.
Gdynianie dowiedzieli się, że powracający z Trondheim kibice Legii będą przypływali
promem do Gdyni o 7.35. %7łółto-niebiescy stawili się w sile 40 konkretów w miejscu
cumowania promu. Ich zgrupowanie zostało przy uważone przez policję i rozproszone.
Gdy fam cofnęli się do miasta, by ustalić nowy plan działania, nieświadomi zagrożenia
legioniści przejechali sobie spokojnie w policyjnej obstawie w kierunku Warszawy.
Poszukiwania nie przyniosły rezultatów.
Najdziwniejszym wydarzeniem dla fanów Arki, przynajmniej z perspektywy Wrocławia,
było zrobienie z nimi wojny przez bydgoskiego Zawiszę, co miało miejsce na początku
roku 1995, podczas meczu Bałtyk Gdynia  Zawisza, gdzie zameldowało się około 150
fanów z Bydgoszczy. Poszło o wzajemny stosunek kibiców obu klubów do AKS-u, choć
sami zainteresowani, czyli arkowcy twierdzą, że do tej wojenki, szykowali się już od
dłuższego czasu, jednak trzeba było jakiegoś pretekstu.
W drugim dniu halowego turnieju piłkarskiego (nie mylić z turniejem kibiców sprzed [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • markom.htw.pl